Czeski desant na polskie sklepy

Czeski desant na polskie sklepy

W Bogatyni boją się, że Czesi zostawią puste półki, i apelują o „zachowanie kultury zakupów” Należę do pokolenia pamiętającego jeszcze przywożone z Czechosłowacji piórniki, przybory do pisania czy buty. Zwłaszcza w latach 80. autokarowe wycieczki Polaków połączone z ogołacaniem sklepowych półek wywoływały poruszenie u naszych sąsiadów, którzy na widok gości z Polski zamykali sklepy. Dziś karta się odwróciła i to Polacy zaczęli psioczyć na czeski desant na markety. Polacy na Czechów narzekali dotąd przede wszystkim we własnym gronie. Po tym jak rząd Mateusza Morawieckiego zlikwidował VAT na wiele podstawowych produktów spożywczych, sąsiedzi tłumnie ruszyli na zakupy do Polski. Wówczas zerowy VAT miał funkcjonować do 31 lipca 2022 r., ale nadal obowiązuje. Czesi ciągle uprawiają masową turystykę marketową i pewnie nie porzucą jej do końca roku. Dlatego Artur Sienkiewicz, radny powiatu zgorzeleckiego, który mandat zdobył z komitetu Porozumienie Prawicy dla Powiatu, odważył się powiedzieć głośno to, co inni pozwalają sobie najwyżej pomyśleć, i postanowił Czechów nauczyć „kultury zakupów”. Sienkiewicz przygotował apel, przetłumaczył go na czeski i ruszył na parkingi pod marketami, gdzie zaczepiał Czechów, a za wycieraczki ich samochodów wkładał ulotki. Na nich Czesi mogli przeczytać, że „my mieszkańcy Miasta i Gminy Bogatynia zwracamy się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2022, 49/2022

Kategorie: Kraj