Absolutnym nieszczęściem są wieloosobowe zarządy, co powoduje podział firmy na pięć udzielnych księstw. I kłótnie podczas posiedzeń zarządu Z dr. Karolem Jakubowiczem rozmawia Robert Walenciak – Media publiczne znów znalazły się na zakręcie. Są upartyjnione jak chyba nigdy wcześniej, przejęło je dwa lata temu PiS, a teraz próbuje je odbić Platforma. Bardzo dziwnymi ustawami. Mamy więc wojnę. Jak wyjdą z niej media publiczne? Obronią się czy już nie? – Nie tak dawno jedna z niemieckich medioznawczyń napisała, że media publiczne być może dożyją setki i być może w latach 20. obecnego stulecia będą ją świętowały, ale muszą bardzo się zmienić, przystosować się do XXI w. Te słowa dotyczą również polskich mediów publicznych. One są głęboko patologiczne. I muszą zmienić się gruntownie. Tylko że one same tego nie zrobią, państwo musi wziąć odpowiedzialność za zapewnienie im warunków działania, za zrównoważenie skali i kosztów działania z możliwościami finansowania. – Państwo, czyli politycy… – Nie da się uniknąć udziału rządu, parlamentu, w kształtowaniu tych mediów. I powiem jeszcze jedno – w młodej demokracji bardzo trudno o warunki dla istnienia prawdziwych mediów publicznych. Młoda demokracja charakteryzuje się tym, że politycy nie chcą się zgodzić na ograniczenie swej władzy, nie rozumieją, że nie mogą nad wszystkim panować – łącznie z mediami publicznymi. Widzimy to w Hiszpanii, w Portugalii, Grecji. Więc co tu mówić o Polsce? Nie możemy aspirować do BBC. SOJUSZNICY I OBROŃCY – Więc mamy opuścić ręce? – Musimy aspirować do tego, co jest w naszych warunkach możliwe. Mam nadzieję, że klasa polityczna już się nauczyła, że panowanie nad mediami publicznymi nic nie daje. Owszem, w krótkiej perspektywie daje satysfakcję, że można o czymś zadecydować albo się pokazać. I tyle. Bo w dłuższej perspektywie – nie daje politykom nic. Czy oni to zrozumieli? Podczas konferencji 3 marca, organizowanej przez Radę Programową TVP, była w każdym razie mowa o czymś w rodzaju paktu politycznego, żeby wszystkie partie zobowiązały się, że nie będą zawłaszczać… – Wierzy pan w to? – Ja w taki pakt nie wierzę. Nawet ci, którzy tak naprawdę nie chcą zawłaszczać, i tak nie uwierzą, że inni nie będą próbowali zawłaszczać. Więc na wszelki wypadek, prewencyjnie, będą woleli zrobić to sami. – Więc… – Więc, by obronić media publiczne, musi być kombinacja wielu czynników. Po pierwsze, sami pracownicy mediów publicznych muszą bronić swojej godności i niezależności, zamiast w większości z rezygnacją przyjmować kolejne zmiany ekip i kolejne dyrektywy polityczne. Po drugie, media publiczne muszą mieć sojusznika i obrońcę. One nie mogą mieć sojusznika w politykach, z natury rzeczy. Więc muszą mieć go w społeczeństwie. Ale społeczeństwo, żeby zaczęło być sojusznikiem mediów publicznych, musi zacząć uważać je za swoje, musi mieć dowód, że są one po jego stronie. Że otrzymuje od tych mediów wartość, której nie chce stracić. Jakiś czas temu pytano Anglików, ile oni by w sumie byli gotowi płacić abonamentu za to, co BBC daje im dzisiaj, i za to, co jeszcze ma im dać w ciągu najbliższych lat. Okazało się, że są gotowi płacić więcej, aniżeli płacą obecnie! Widać, mają poczucie, że uzyskują coś, czego nie chcą stracić. – To scenariusz możliwy dla Polski? – Możliwy, jeżeli media publiczne zrozumieją, co może im dać szansę przetrwania. Bo teraz są jak kamikadze – lecą w misji samobójczej i prędzej czy później o coś się rozbiją. Gdyby media publiczne potrafiłyby pozyskać poparcie społeczne, politycy po pewnym czasie zorientowaliby się, że ingerując w media publiczne, narażają się na gniew elektoratu. To jedyna droga. Jeżeli media publiczne będą miały silne oparcie w społeczeństwie, mogą się powtórzyć takie sceny jak w Pradze w roku 2000, że ludzie wyszli na ulice. Bo mieli dość manewrów polityków z mediami publicznymi. – Przepraszam, że się uśmiecham, ale nie wyobrażam sobie w Polsce demonstracji w obronie prezesa TVP. – Bo telewizja i radio publiczne nie mają zaplecza społecznego. Wie pan, co by było, gdyby dzisiaj władze zlikwidowały media publiczne? Usłyszałby pan jedno wielkie westchnienie ulgi. No, wreszcie, dosyć tego bałaganu i tych ciągłych problemów. TVN POleci W DÓŁ – Bo może są po prostu niepotrzebne? Może media prywatne załatwią wszystko to, co mają załatwić
Tagi:
Robert Walenciak









