Czynsze idą w górę

Czynsze idą w górę

Wielu prywatnych właścicieli domów straciło umiar. Z dnia na dzień wywindowali opłaty na maksymalny poziom dopuszczalny w latach 2002-2004 – W grudniu właścicielka podniosła czynsz z 2,49 zł za metr do 9,86 zł, czyli czterokrotnie. Razem z opłatami za elektryczność, gaz i wodę oznacza to, że za 50-metrowe mieszkanie muszę płacić ok. 1600 zł miesięcznie. Będzie jednak trochę mniej, ponieważ właścicielka zamierza nam odciąć wodę, więc przestała pobierać za nią opłaty, a liczników indywidualnych nie chce zainstalować. Gaz odcięto już wcześniej, więc korzystamy z butli – mówi Adam Rosiński, lokator prywatnej kamienicy w nieprzesadnie atrakcyjnym punkcie stolicy, przy ul. Mińskiej na Pradze. – Skończył się czas fundowania. Jestem zachłanną właścicielką i chcę mieć wolne czynsze, nie mam zamiaru nikogo utrzymywać. Ja za wszystko muszę płacić ceny wolne, a nie regulowane. Już mi paru lokatorów odesłało klucze. I dobrze, bo to wstyd, żeby ludzie, którzy dobrze zarabiają, mieszkali za kilkadziesiąt złotych – denerwuje się Barbara Ukleja, właścicielka budynku. Jej przedstawiciel wyjaśnia, że dług, jaki przynosi kamienica, sięgnął już 10 tys. zł, trzeba zapłacić zaległe podatki, STOEN żąda uregulowania opłat za energię. Można utrzymać niski czynsz dla paru najuboższych lokatorów, ale reszta powinna płacić więcej. Prywatni właściciele mają prawo do podnoszenia czynszów, a jeśli komuś to nie odpowiada, może się przenieść do lokalu socjalnego. Płacić, nie gadać – To nie właściciele, to banda szubrawców, która nie wiadomo jak zdobyła akty własności domów – złości się Adam Warszawski, lokator domu przy ul. Rakowickiej w Krakowie, któremu podniesiono czynsz za 67-metrowe mieszkanie z trzystu kilkunastu złotych do 600. Czynsz to zysk właściciela, który, zgodnie z prawem, nie musi uzasadniać, dlaczego żąda tyle, a nie mniej. Bolesław Krawczyk zajmujący lokal w zabytkowej kamienicy przy krakowskim Małym Rynku (podwyższono mu czynsz o 220 zł i wypowiedziano umowę najmu) chce jednak domagać się wyjaśnienia przyczyn podwyżki i bezprawnego, jego zdaniem, wypowiedzenia najmu. – Wydawałoby się, że suma nie jest duża, ale razem z opłatami za gaz i światło już zdecydowanie przekracza możliwości finansowe naszej rodziny, a wypowiedzenie najmu oznacza, że za trzy lata będziemy musieli się wyprowadzić – mówi. Kraków jest polem ostrych konfliktów między właścicielami a lokatorami mieszkań w prywatnych domach (ok. 40 tys. osób). Tam bowiem odnotowano szczególnie dużo przypadków fałszowania testamentów i aktów darowizn, w wyniku czego wiele domów w atrakcyjnych częściach miasta przeszło za bezcen w ręce oszustów. Oni nie mają żadnych skrupułów w windowaniu czynszów. – Od chwili uprawomocnienia się decyzji Trybunału Konstytucyjnego 80% właścicieli w Krakowie podniosło czynsze do maksymalnego dopuszczalnego poziomu – twierdzi Alicja Sarzyńska, przewodnicząca Polskiego Zrzeszenia Lokatorów. W Krakowie oznacza to podwyżkę z 3,5 do 6,72 zł za metr kwadratowy. Fala ruszyła Trybunał Konstytucyjny uznał w październiku, że ograniczenia w podwyższaniu czynszów za najem lokali, nałożone na właścicieli domów przez ustawę o ochronie lokatorów, są sprzeczne z konstytucją. Po uprawomocnieniu się wyroku w grudniu ruszyła więc fala podwyżek, która przetacza się przez cały kraj. Zgodnie z obecnym stanem prawnym, od 2005 r. czynsze będą wolne. Do tego czasu mogą wzrosnąć maksymalnie do 3% tzw. wartości odtworzeniowej mieszkania. W Warszawie np. umożliwia to podniesienie czynszów z 2,17 do 9,86 zł za metr kwadratowy, czyli aż o 354%. Właściciele domów, choć uradowani wyrokiem TK, obiecywali jednak, że z prawa do podnoszenia czynszów korzystać będą oględnie. Mirosław Szypowski, prezes Unii Właścicieli Nieruchomości, zapowiadał, iż na początku tego roku czynsze mogą wzrosnąć mniej więcej do połowy dopuszczalnej wysokości, czyli w stolicy do ok. 5 zł za metr. – Niestety, rzeczywistość jest inna. Potwierdzają się nasze obawy. Niemal wszystkie informacje mówią o najwyższych dopuszczalnych podwyżkach. Właściciele od razu postanowili skorzystać z całej podwyżki, jaką mogą wprowadzić do końca 2004 r. To często nie są już zresztą dawni właściciele czy ich spadkobiercy, bo oni, nie mogąc utrzymać odzyskanych nieruchomości, posprzedawali je nowym inwestorom – mówi Irena Różewicz, wiceprezes Polskiej Unii Lokatorów. – W całym kraju różnie to wygląda. Z naszych danych wynika, że tylko 40% wszystkich właścicieli w Polsce

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2003, 2003

Kategorie: Kraj