Czystka etniczna po izraelsku

Czystka etniczna po izraelsku

Ponad 72 tys. Palestyńczyków cierpi rozłąkę wskutek arbitralnych decyzji władz w Jerozolimie Sprawa bez precedensu. Oto Departament Stanu USA wystąpił z formalnym protestem do rządu Izraela przeciwko dyskryminowaniu tysięcy obywateli Stanów Zjednoczonych, którym odmawia się prawa wjazdu na terytoria palestyńskie – do Strefy Gazy i na Zachodni Brzeg Jordanu. Wyższy urzędnik administracji prezydenta George’a W. Busha w rozmowie z grupą dziennikarzy oburzał się przed paroma tygodniami: – Traktują naszych obywateli jak Arabów! Sekretarz stanu Condoleezza Rice interweniowała w kilku sprawach osobiście. Co wywołało takie zadrażnienie na linii Waszyngton-Jerozolima? Chodziło o obywateli USA, Palestyńczyków z pochodzenia, którym rząd izraelski odmówił prawa połączenia się z rodzinami zamieszkałymi w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Do maja br. obywatele ci – wśród nich wielu lekarzy, inżynierów i biznesmenów – swobodnie podróżowali między USA a terytoriami palestyńskimi. Musieli tylko – jak wszyscy cudzoziemcy – co trzy miesiące opuszczać terytoria palestyńskie kontrolowane przez Izrael, aby móc przyjechać na kolejne trzy miesiące. Od wiosny tego roku ludzie ci są zawracani z punktów granicznych przez policję izraelską, która odmawia im prawa wjazdu. W przypadku kilku amerykańskich przedsiębiorców narodowości palestyńskiej – chodziło o ludzi, którzy inwestują na palestyńskich terytoriach okupowanych przez Izrael – osobista interwencja pani Rice odniosła skutek. Jednak większość amerykańskich Palestyńczyków, podobnie jak osób pochodzenia palestyńskiego legitymujących się paszportami państw europejskich, nie może powrócić do swych bliskich. Coraz więcej Palestyńczyków postanawia zabrać rodziny i wynieść się na stałe z terenów palestyńskich kontrolowanych przez biurokrację i armię Izraela. Szlaban na moście Allenby Podobne szykany dotknęły rodzinę pani Nariman Oman Alayan Rodriguez. W jej perypetiach dzięki mediom uczestniczy w tych dniach cała Hiszpania. Pięknej 30-letniej pani Rodriguez, hiszpańskiej obywatelce urodzonej w Walencji z ojca Palestyńczyka i matki Hiszpanki, i jej kilkuletniej córeczce Salmie władze izraelskie nie pozwalają przyjeżdżać do męża, Palestyńczyka zamieszkałego w Ramalli na okupowanym Zachodnim Brzegu. Mąż walencjanki, Rami Dżazbak, urodzony w 1964 r. w palestyńskim Dżeninie, po odbyciu studiów w Alabamie (USA), w hiszpańskiej Granadzie, gdzie poznał przyszłą żonę, i w Londynie, osiedlił się w 1980 r. w Ramalli. Jego żona jako obywatelka hiszpańska musiała co trzy miesiące wyjeżdżać do sąsiedniej Jordanii, aby móc wrócić na terytorium okupowane na kolejne trzy miesiące. Ale 7 maja, gdy przybyła z małą córeczką na jedyne przejście graniczne łączące Zachodni Brzeg z Jordanią, nie udało się jej przejechać przez słynny most Allenby na Jordanie. Po wielu godzinach oczekiwania została wezwana do okienka i izraelski urzędnik rzucił jej z powrotem hiszpański paszport ze stemplem „odmowa wjazdu”. To tylko jeden z dziesiątków tysięcy przypadków palestyńskich rodzin o mieszanym obywatelstwie, którym władze Izraela odmawiają prawa do życia razem. Tę konkretną sprawę opisała prasa madrycka. Jeden z dzienników swą korespondencję z Ramalli zatytułował „Chcesz mieć jeszcze jedno dziecko? To zależy od Izraela”. Prawie 20% Palestyńczyków zamieszkałych na terytoriach okupowanych ma co najmniej jednego członka najbliższej rodziny (męża, żonę, dziecko) niewpisanego przez władze izraelskie do sporządzonego przez nie spisu ludności, niemającego zatem prawa stałego pobytu. Izraelska pacyfistyczna organizacja pozarządowa Betselem podaje, że ponad 72 tys. osób – w tym 40 tys. z zagranicznymi paszportami – cierpi rozłąkę wskutek arbitralnych decyzji władz Izraela. Wyludnić terytoria palestyńskie? Paradoks polega na tym, że ze swoim hiszpańskim paszportem Nariman spokojnie mogłaby pojechać do Tel Awiwu, ale do męża na Zachodni Brzeg – nie! Co więc zadecydowało o takim postępowaniu władz Izraela? Dżossi Wolfson, rzecznik pozarządowej izraelskiej organizacji występującej w obronie praw człowieka, HaMoked, nazywa tę politykę administracji premiera Ehuda Olmerta cichą czystką etniczną. – Jest zupełnie oczywiste, że administracja stosuje tę politykę ze względów demograficznych. Robi to od 1947 r. w Izraelu i od 1967 r. na terytoriach okupowanych. Sądzą, że jeśli będą pozwalali na łączenie rodzin, wspomogą w ten sposób przyrost naturalny ludności palestyńskiej między morzem a Jordanem. Jeśli jednak nie będą dawali zezwoleń, zmuszą Palestyńczyków do emigracji. Przyrost naturalny w krajach arabskich jest ogromny, a naród w stanie wojny lub zagrożenia wojennego rozmnaża się jeszcze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 48/2006

Kategorie: Świat