Deweloperka dla ptaków i owadów

Deweloperka dla ptaków i owadów

28.07.2018 Bialowieski Park Narodowy. N/z dudki (Upupa epops) wyprowadzily gniazdo w drewnianej budce legowej. Rodzice dokarmiaja potomstwo przysmakiem tego gatunku olbrzymimi owadami - turkuciami podjadkami (Gryllotalpa gryllotalpa). Mlodym na widok ktoregos z rodzicow ze smakolykiem w dziobie podnosily sie piora na glowie. Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Najlepsze schronienie jest najprostsze Nikt nie potrafi do końca powiedzieć, dlaczego głóg niedaleko mojego domu rodzinnego rośnie tam, gdzie rośnie, i od kiedy. Pamiętam, że obok starej szopy rósł wcześniej rozłożysty jesion, na którym wisiały najpierw trzy, a później dwie budki lęgowe dla szpaków, które ciągle spadały, a ja wspinałem się po pniu, żeby z powrotem je powiesić. Od kiedy jesion został wycięty, o wolne miejsce po nim walczą bzy czarne, jarzębina, dzika śliwka i głóg, których nikt nie sadził. Wszystkie te drzewa wyrosły blisko siebie i mają już trochę za ciasno, z wyjątkiem głogu, który od początku trzymał się nieco dalej. Gdy zniknął jesion, głóg dostał więcej słońca i z krzaczka zaczął zmieniać się w dobrze rokujące drzewo. Podkrzesany (czyli pozbawiony dolnych gałęzi) pień zgrubiał, liche gałęzie okrzepły, tworząc silne konary, a korona zagęściła się i wyrównała. Nasiona tych wszystkich drzew musiały przynieść ptaki, które licznie wpadają w odwiedziny. W ubiegłym roku na głogu pierwszy raz gniazdo uwiły szczygły, można więc powiedzieć, że nie tylko ja planuję, co gdzie ma rosnąć, bo ptasi ogrodnicy sami zaczęli sobie projektować mój ogród. Chociaż szczygły to zupełnie nowi goście, inni ptasi rezydenci to już prawdziwi weterani. Tradycję zawieszania budek lęgowych rozpoczął mój brat, a ja od lat ją kontynuuję. Coroczne czyszczenie, naprawianie i dowieszanie nowych budek wpisało się już na stałe do mojego kalendarza. Nie wszystkie domki zawsze mają swoich lokatorów. Najwięcej lęgów wyprowadzają szpaki, którym nie przeszkadza, że na jednym drzewie wisi dla nich obok siebie kilka budek. Wiosną zaczynają do nich zaglądać i wybierać te, które najbardziej im odpowiadają, a ja czuję się wtedy jak ptasi deweloper. Mieszkania pod klucz oddaję im już w lutym, żeby miały czas ocenić usytuowanie inwestycji, zanim zdecydują się wprowadzić. Jeśli któryś domek nie znajdzie lokatora, w następnym roku go przenoszę, bo ptaki większą uwagę zwracają na miejsce, w którym wisi budka, niż na jej wygląd. Wiosną, kiedy wszystko w ogrodzie zaczyna się zielenić, szpaki buszują w trawniku w poszukiwaniu rosówek i pędraków, a później zanoszą zdobycze swoim rozwrzeszczanym pisklętom. Harmider, który zaczyna się z rozpoczęciem szpaczych lęgów, jest nie do opisania, ale to właśnie wtedy ogród jest najbardziej radosny, bo słychać, jak życie budzi się na wszystkich jego piętrach, od trawnika po końcówki gałęzi. Niemałe zamieszanie wywołują też wróble. W ogrodzie są obecne przez cały rok. Szczególnie wyraźnie dają o sobie znać w zimie, kiedy skaczą z gałęzi na gałąź w ligustrowym żywopłocie. To dla nich wymarzona kryjówka – w gęstwinie gałęzi nie zagrażają im drapieżniki, a brunatne pióra sprawiają, że byłyby prawie niewidoczne, ale zdradza je głośne ćwierkanie. Wrzeszczą od samego rana, dopominając się nasion słonecznika, o które jeszcze jesienią się ścigaliśmy. Gdyby nie to, że część nasion zbieram i suszę na zimę, wydziobałyby je wszystkie naraz. W ten sposób dozuję im smakołyki i nie muszą szukać pożywienia gdzie indziej. Zostają u mnie na cały rok, a ubiegłego roku odkryłem jedno z zapewne wielu gniazd. Jego lokalizację zdradził, oczywiście, głośny wrzask piskląt. Moja sympatia do wróbli wzrosła dwukrotnie, kiedy wiosną na różanym krzewie pojawiły się mszyce. Ledwie zaczęły rozwijać się młode pędy, a mszyce błyskawicznie utworzyły na nich swoje kolonie. Zanim je zauważyłem, uczta trwała już w najlepsze. Mszyce ucztowały na pędach, wysysając z nich soki, a na mszycach ucztowały wróble, o co nigdy w życiu bym ich nie podejrzewał. To najpiękniejszy środek owadobójczy, jaki mogłem sobie wymarzyć. Pod okapem dachu swoje królestwo mają kopciuszki. W przeciwieństwie do wróbli to skryte ptaki – rzadko udaje mi się któregoś dostrzec. Śmigają jak błyskawice i zanim się zorientuję, już ich nie ma. W czasie lęgów uwijają się jak w ukropie, żeby wykarmić swoje pisklęta. Potrafią złapać owady w locie, wykonując przy tym fantastyczne akrobacje. Pierwsze gniazdo uwiły pechowo, na śliskiej belce, z której zdmuchnął je wiatr. Dwie krótkie deseczki przybite z dwóch stron belki miały zapobiec takim wypadkom na przyszłość, ale kopciuszki najwyraźniej nie zrozumiały moich intencji i zagnieździły się na tej samej belce, tylko metr dalej. Kilka lat i kilkadziesiąt deseczek później powstało ich królestwo. Nie jestem pewien, czy to ta sama para, a może

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 40/2023

Kategorie: Zwierzęta