Dla chorych dzieci warto żebrać

Dla chorych dzieci warto żebrać

Ze spokojem patrzę w lustro i na ludzi, którym pomagam Rozmowa z Jolantą Kwaśniewską, założycielką Fundacji „Porozumienie bez barier” – Fundacja „Porozumienie bez barier”, zawsze podziwiana za wspieranie chorych i potrzebujących, nagle została wciągnięta w polityczny wir. Zaczęło się od podejrzeń Romana Giertycha, że pieniądze wydawane na chore na raka dzieci pochodzą z niejasnych źródeł. Podchwycili to inni. Jaki to ma wpływ na pani działalność? Jest gorzej? – Tak, oczywiście. Przez ten, mówiąc delikatnie, „szum medialny” paru sponsorów mówi: „Poczekamy”. A co to znaczy? Po prostu muszę zrezygnować z pewnych programów. Będę miała mniej środków, więc okroję to, co przekażę potrzebującym. Na przykład ucierpią obozy rehabilitacyjne dla dzieci niepełnosprawnych. A w tym przypadku wsparcie fundacji poprawiało błędy systemowe, czyli fatalne regulacje dopłat w rodzinach, gdzie jest dziecko niepełnosprawne. Szkoda. – Jak pani reaguje na takie oskarżenia? – Ręce mi się nie pocą, choć takiego określenia użyto pod moim adresem w jakiejś gazecie. Ze spokojem patrzę w lustro i na ludzi, którym pomagam. To oni są przedmiotem mojej troski. Nie będę zaprzątać sobie głowy czarnym PR, który od roku towarzyszy i mnie, i mężowi. – A jak ten spokój wewnętrzny przekłada się na pracę fundacji? – Powtarzam sobie w myślach: „Róbmy swoje”. Najważniejsze, że w ostatnim roku moja fundacja mogła wydać 1,5 mln dol. na wybudowanie dziecięcej kliniki onkologicznej przy gdańskiej akademii medycznej. Choć początkowo myślałam, że wystarczy znacznie mniej. W trakcie realizacji projektu trzeba było dokonywać wielu zmian. Mam nadzieję, że otwarcie, na które zaproszę osobistości z wielu krajów, nastąpi 3 czerwca. To jest naprawdę niezwykła klinika. Dzieci będą mogły się leczyć w zupełnie innych warunkach niż do tej pory. Jednak nie podejmę się w tym roku kolejnej budowy, mimo że marzył mi się dom dziennego pobytu dla osób z chorobą Alzheimera. Już budowa tej gdańskiej kliniki była dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem. – Jakby pani najkrócej określiła Fundację „Porozumienie bez barier”? – To jest jednoosobowa fundacja Jolanty Kwaśniewskiej. Wszystkie pieniądze zbieram osobiście. O, na tej kanapce siedzę codziennie godzinami – proszę, przekonuję, listy piszę. Często ktoś pieniądze wpłaca niespodziewanie. Tak było z Paulem Coelho, który przyjechał na zorganizowany przeze mnie obóz, spędził z nami trzy dni pod Olsztynkiem, a do tego jeszcze wpłacił 10 tys. dol. Widocznie zaakceptował to, co robię… – …czyli najróżniejsze działania. Dzieci chore na białaczkę, rehabilitacja to szczególny fragment pani działalności, kiedy pomaga się potrzebującym, takim „w smudze cienia”, bezradnym, chorym, umierającym. A na innej półce leżą projekty związane z profilaktyką. – To prawda. Nie mogę spokojnie myśleć o tych, którzy przegrali walkę z rakiem tylko dlatego, że się nie badali. I dlatego corocznie finansujemy, a także organizujemy ok. 3 tys. bezpłatnych mammografii dla kobiet wiejskich. Obecnie jeżdżę po Polsce z programem „Dobrze być kobietą”. Spotykam się z paniami z najróżniejszych branż – z poczty, supermarketów, górnictwa. Dbam, by w przychodniach, szpitalach i na pocztach rozwieszono kilkadziesiąt tysięcy plakatów, które mają obudzić Polki, przypomnieć im, że raz do roku powinny zrobić badanie cytologiczne. Nie chcę, żeby Polki umierały na raka szyjki macicy, jeśli mogą zapobiec chorobie. Ale na razie przegrywamy. Co roku zachorowuje ok. 4 tys., a umiera ok. 2 tys. kobiet. Chcę to zmienić. Szkoda, że z ramówki telewizji publicznej usunięto program „Od A do Zdrowia”, w którym miały być poruszane m.in. te problemy. – Wiemy, że fundacja prowadzi także inne działania. – Fundacja współpracuje i wspomaga dziesiątki ośrodków szkolno-wychowawczych dla dzieci porażonych mózgowo, upośledzonych, warsztaty terapii zajęciowej, stowarzyszenia, fundacje świeckie i kościelne. Wsparliśmy budowę internatu dla dziewcząt w ośrodku dla niewidomych w Laskach. Dostały też od nas pieniądze wszystkie dziecięce kliniki onkologiczne np. we Wrocławiu, Bydgoszczy, Poznaniu, Szczecinie i Krakowie. Ponieważ znam ich trudną sytuację, cieszy mnie dar pani Otylii Jędrzejczak, która przekazała wrocławskiemu szpitalowi 350 tys. zł. Chciałam jej jak najserdeczniej pogratulować. Wybór miejsca jest ze wszech miar słuszny. Wiem o tym, bo po odwiedzeniu tej kliniki siedem lat temu, przyjęłam argumenty wspaniałej pani prof. Jaworskiej,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2005, 2005

Kategorie: Wywiady