Dlaczego Europa jest nam tak obca?

Dlaczego Europa jest nam tak obca?

Tak jakby Unia to byli oni, a my gdzieś obok. Zupełnie inni.

Owszem, 2 maja Jarosław Kaczyński mówił: „Unię Europejską traktujemy jako element naszego bezpieczeństwa. Dzisiaj być w Europie, to znaczy być w Unii Europejskiej. Realna przynależność do Europy to przynależność do Unii. Chcemy być w Unii – to pogląd większości Polaków. Ci, którzy dzisiaj próbują twierdzić, że jest inaczej… Ci, którzy mówią o jakichś referendach w sprawie wyjścia Polski z Unii Europejskiej, są szkodnikami, awanturnikami politycznymi”. Sęk w tym, że te słowa niewiele zmieniają. Po pierwsze, zostały wypowiedziane tak, jakbyśmy byli w Unii z przymusu, bo nie ma alternatywy. Bo Zachód żywi i broni. Po drugie – jako próba osłabienia sobotniego marszu KOD. A po trzecie – te słowa to nic w porównaniu z antyunijnymi filipikami polityków PiS.
To oni, atakując Europę i jej zasady, suflują Polakom od lat antyeuropejskie fobie, budują przepaść.

Krystyna Pawłowicz mówi o fladze unijnej, że to „szmata”, że Unia nas „zaszczuwa”. I regularnie się modli, żeby „się rozwaliła”.
Witold Waszczykowski mówi, że jesteśmy inni, niecykliści i niewegetarianie.

Poseł Stanisław Pięta stawia sprawę jasno: „Czy Unia Europejska – twór biurokratyczny, pasożytniczy i antynarodowy, zarządzany przez wrogich chrześcijaństwu aborcjonistów i sodomitów – jest naszym marzeniem? NIE!”. A europoseł Zdzisław Krasnodębski ostrzega, że „wkrótce możemy stanąć przed koniecznością referendum (w sprawie członkostwa w Unii)”.

Unię atakował też sam Jarosław Kaczyński, mówiąc, że rządzi nią Dyrektoriat, że dominującą rolę odgrywają tam Niemcy. I że miejsce Polski w Unii jest poślednie, nie odpowiada jej sile. Tym samym odrzucał naczelną zasadę Unii, by budować koalicje, zjednywać sobie sojuszników, w jednym miejscu ustąpić, aby w drugim zyskać. Ten sposób działania jest prezesowi obcy.
Politykom PiS basują prawicowi publicyści i blogerzy. Z tych wszystkich słów bije przekaz: jesteśmy inni.

Czy polska prawica, która dziś sprawuje rząd dusz nad milionami Polaków, może nawet nad połową, ma jakiś pomysł, jak wyjść z tej pętli – niechęci do Unii i konieczności przebywania w niej?

Owszem, ma. Unia powinna przyjąć nasze wartości, bo

dla polskiej prawicy Unia jest „lewacka”,

kupiecka, zepsuta, bezbożna, za to my jesteśmy czyści, uduchowieni, odróżniamy prawdę od kłamstwa, Boga od szatana. I nawet nasi biskupi są inni niż papież Franciszek.

Zgodnie z prawicowym myśleniem Unia powinna Polaków przyjmować, dać im pracę, zasiłki itd. I dobrze traktować. Bo – jak tłumaczy poseł Pięta – ma taki moralny obowiązek, przecież Zachód zdradził nas w Jałcie. Oddał Stalinowi.

Polski prawicowiec pomrukuje: my, tak w zasadzie, pogardzamy waszym „lewactwem”, jesteśmy lepsi. Poza tym, owszem, podobają nam się europejskie miasta, komfort materialny, ale i tak tę Europę uznajemy za zdemoralizowaną, zepsutą, bezbożną, z socjalem (który chętnie bierzemy), z prawami kobiet (na które patrzymy niechętnie), z prawami mniejszości seksualnych (fe!), z trójpodziałem władzy. Możemy jednak was uratować, jeśli przyjmiecie nasze poglądy i przekonania, jeśli to wy dostosujecie się do nas, a nie my do was.

Tak wygląda sposób myślenia polskiej prawicy o Europie Zachodniej. A przecież podobnie myślą islamiści. Ci, którym podoba się w Europie, ale chcą ją przerobić na islamską modłę. Jedni i drudzy nie zamierzają dostosowywać się do Europy, do jej zwyczajów, chcą ją zmieniać. Czy to ma sens?

Nie zmienimy Europy, wszelkie bratanie się z eurosceptykami jest bezcelowe, bo oni nie chcą ani muzułmanów, ani nas. W Niemczech, Austrii, Holandii, Wielkiej Brytanii nie brakuje prawicowych portali z antypolskimi komentarzami – o tym, jak bardzo jesteśmy dla miejscowych obcy.

Nie zmienimy instytucji europejskich, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie mamy liczących się sojuszników, kiedy nie uczestniczymy w unijnych debatach.

Jedyne, co możemy osiągnąć, to budowanie muru niechęci. I wzmacnianie w Polsce nurtu antyeuropejskiego, ksenofobicznego, przykościelnego, podejrzliwego.

Jarosław Kaczyński może zatem wołać, jak to kocha Unię Europejską itd., ale jego polityka wzmacnia inny trend – to, że Polska oddala się od Europy. I wraca na swoje dawne miejsce. Na Wschód.

 fot Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Strony: 1 2 3

Wydanie: 19/2016, 2016

Kategorie: Publicystyka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy