Wypasiony rząd pęka w szwach

Wypasiony rząd pęka w szwach

04.06.2020 Warszawa Sejm 12. posiedzenie Sejmu IX kadencji fot. Jacek Domiński/REPORTER n/z: Jaroslaw Kaczynski, Mateusz Morawiecki

Rekonstrukcja rządu, czyli kogo tym razem chce odstrzelić Kaczyński Sądzę, że to nastąpi już zaraz po wakacjach – mówi o rekonstrukcji rządu Jarosław Kaczyński. I nie jest to odwracanie uwagi, zabawa dla dziennikarzy, żeby mieli czym się zajmować. Rekonstrukcja rządu to sprawa poważna. Bo pod tą nazwą kryje się rekonstrukcja układu sił wewnątrz rządzącej prawicy. Prezes PiS chce go ustalić na nowo. Pytanie, kogo wyniesie, a kogo strąci. Powód jest! Tak naprawdę o rekonstrukcję rządu aż się prosi. Obecny gabinet Mateusza Morawieckiego to 24 ministerstwa, w sumie ministrów i wiceministrów mamy około 120. Raczej smutny rekord w historii III RP. PiS o tym wie, odchudzenie rządu mogłoby więc być dobrym chwytem marketingowym – w trudnych czasach rząd zaczyna od siebie i teraz zamiast 24 ministerstw będzie 15. Albo nawet 12! Jest też inny powód rekonstrukcji – świat się zmienia, zmieniają się priorytety rządu, od czasu do czasu trzeba też zmienić jego strukturę. Prześledźmy, jak zmieniały się ministerstwa w III RP. U jej początków mieliśmy np. Ministerstwo Przekształceń Własnościowych, teraz mamy Ministerstwo Cyfryzacji. Realne potrzeby wymuszają zmiany. Tylko że w tym przypadku nie o to chodzi. Aha, warto wspomnieć o jeszcze jednym argumencie – otóż PiS, dokonując rekonstrukcji rządu, chętnie mówi, że walczy z „Polską resortową”. Tak zresztą tłumaczył to w radiowej Trójce szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Michał Dworczyk: „My mówimy od wielu lat, że trzeba skończyć z Polską resortową, że jest szereg projektów, które są realizowane horyzontalnie, a do tego jest potrzebna dobra współpraca ministerstw”. Czyli PiS po pięciu latach rządów woła, że trzeba skończyć z Polską resortową… Ale Dworczyk nie jest pierwszym politykiem tej partii, który o tym mówi. Wcześniej wspominała o tym w roku 2017 ówczesna premier Beata Szydło. „Resortowość jest w Polsce problemem”, przyznała w radiu RMF. Ale zaraz dodała: „Ci, którzy uważają, że da się uniknąć resortowości, nie mają racji; ona jest i będzie”. Albo więc lament Dworczyka o Polsce resortowej jest tak naprawdę opowieścią o imposyblizmie PiS, o nieudolności w zarządzaniu, albo to rzucony bez większej refleksji argument, żeby coś powiedzieć, jakoś te zmiany wytłumaczyć. Albo jedno i drugie, ku czemu bym się skłaniał. Szydło wyszło z worka Jeżeli wspomnieliśmy Beatę Szydło, to historia rekonstrukcji jej gabinetu dość dobrze wprowadza w atmosferę obecnych dni. Bo tak naprawdę pierwsza rekonstrukcja nastąpiła, zanim ten rząd powstał. W czasie kampanii wyborczej i PiS, i Jarosław Kaczyński zapowiadali, że w nowym rządzie nie będzie Antoniego Macierewicza, mówiono też, że nie będzie Zbigniewa Ziobry. Tymczasem obaj w nim się znaleźli. Potem, w roku 2016, doszło do kolejnej dyskusji o restrukturyzacji. Mówiono o tym długo, media pasjonowały się zapowiadanymi zmianami, a stanęło na wymianie jednego ministra – odszedł szef resortu finansów Paweł Szałamacha. Jego fotel zajął dotychczasowy minister gospodarki Mateusz Morawiecki. Jednocześnie stanął on na czele nowej struktury – Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Można zatem rzec, że tamta rekonstrukcja była długą bitwą o to, czy dać więcej władzy Morawieckiemu, czy nie. Ostatecznie, po zaciętych bojach (pytanie – z kim?), obecny premier postawił na swoim. Trzecia rekonstrukcja miała miejsce rok później. Zaczęła się dość niemrawo i trwała przez całe lato i jesień roku 2017. A w zasadzie już od wiosny, od kwietnia 2017 r. Wtedy to Beata Szydło, jak informował „Fakt”, przed wylotem do Rzymu na unijny szczyt chciała odwołać szefów resortów obrony narodowej i spraw zagranicznych. Argumentowała, że „bez dymisji Macierewicza i Waszczykowskiego rząd czekają tylko kolejne wstrząsy prowokowane przez obu panów”. Ale Jarosław Kaczyński, jak podawali dziennikarze, na to się nie zgodził. Może tak było, może nie, pamiętajmy jednak, że Macierewicz i Waszczykowski byli i wówczas, i – co ważne – później kojarzeni jako politycy bliscy Beacie Szydło. W każdym razie od tego czasu regularnie w mediach pojawiały się informacje, że rekonstrukcja rządu jest przygotowywana i że Beata Szydło ma przedstawić Jarosławowi Kaczyńskiemu projekt zmian. On sam przy tym ją chwalił, mówił, że spisuje się bardzo dobrze. A ona opowiadała, że ma swoją koncepcję, że jedne resorty chce połączyć, drugie – przeciwnie, bo po dwóch latach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 32/2020

Kategorie: Publicystyka