Dlaczego wciąż wzrasta liczba pijanych kierowców?

Dlaczego wciąż wzrasta liczba pijanych kierowców?

Nadkom. Grażyna Puchalska, Komenda Główna Policji
Wykrywalność takich kierowców jest coraz większa, ale dlatego, że policja coraz aktywniej zwalcza tego typu przypadki i liczba kontroli jest większa. Praktycznie każdy długi weekend to kontrole policyjne i kampanie prewencyjne, co wpływa na to, że przy większej liczbie skontrolowanych kierowców zwiększa się też nasza wiedza, gdzie można ujawnić więcej takich przypadków, np. w pobliżu pubów, dyskotek, dróg dojazdowych i wyjazdowych z miejscowości turystycznych itd.

Mariusz Bąk, prezes Fundacji na rzecz Ofiar Wypadków Komunikacyjnych i Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym ZIELONY LIŚĆ (infolinia: 0 801 112 982)
Liczba pijanych kierowców rośnie, bo mimo zatrzymań i kontroli policyjnych prawo nadal nie jest egzekwowane. Grzywny i nawiązki są bardzo niskie i od razu rozkładane na raty, winny zaś jest zwalniany z kosztów postępowania sądowego. Jedynie w momencie wprowadzenia zaostrzonych przepisów nastąpił spadek liczby pijanych kierowców zatrzymanych przez policję, ale to było na krótką metę. Teraz liczba ta znów wzrasta. Nie ma presji społecznej na potencjalnych morderców. Błąd tkwi nie tyle w przepisach, ile w praktyce ich egzekwowania. Także zatrzymywanie samochodów pijanych kierowców ma sens tylko wtedy, kiedy to następuje natychmiast. W Polsce nie ma też zwyczaju odpracowywania grzywny i nawiązki na rzecz społeczności, na terenie której doszło do zatrzymania.

Prof. Marian Filar, prawnik, UMK
Wzrasta liczba pijanych kierowców, bo w Polsce dynamicznie wzrasta liczba osób, które wszelkie prawo mają za nic. Respekt dla prawa w Polsce zaczyna się od ruchu drogowego, a tutaj nie przestrzega się właściwie żadnych zasad. Ale przykład idzie z góry, bo po korytarzach sejmowych dumnie kroczy np. osoba skazana za fałszerstwo wyborcze, która pogardza prawem, więc dlaczego ktoś, kto ma większy samochód i więcej w garach, ma przestrzegać jakichś przepisów. Naród jest bystry i ludzie szybko się uczą. Trzeba zmienić mentalność, ale nie przez odbieranie samochodów. Zamiast robić populistyczne gesty, warto zatrzymanego skierować np. na rok na oddział szpitalny, gdzie leczą się ofiary wypadków drogowych, by popracował jako pomoc i napatrzył się na biedę i nieszczęście. Zamiast prowadzić akcje policyjne, lepiej kierować na kursy. Zamiast erzaców prawnych trzeba uświadomić kierowcom, że ich ta sprawa dotyczy.

Ilona Buttler, psycholog, Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS
Liczba pijanych kierowców, którzy uczestniczyli w wypadkach drogowych, wcale nie wzrasta, ale utrzymuje się od kilku lat na tym samym, choć bardzo wysokim poziomie (4391 osób w 2005 r., w tym 3086 kierowców samochodów osobowych). Jedyny plus, że mimo zwiększonej kontroli liczba wykrytych przypadków jazdy pod wpływem alkoholu nie przekłada się na liczbę wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców. Jednak przeciętny kierowca nadal nie czuje się zagrożony. System prawny jest dziurawy, nie ma promocji postawy nietolerancji dla wsiadających po pijanemu, nie upublicznia się takich przypadków, a liczba kontroli jest ciągle wyjątkowo niska. Trzeba nie tylko kontrolować tych, których policja podejrzewa, że są pijani, ale prowadzić kontrole losowo, czasem niespodziewanie. Liczba kontroli musi być większa, aby była odczuwalna – przynajmniej jeden na sześciu kierowców musi być w ciągu roku skontrolowany pod kątem trzeźwości, aby było poczucie intensywności i by to odstraszało. Należy ustalić priorytety i odrzucić rzeczy mniej istotne dla bezpieczeństwa. Dopasować je do możliwości policji. Jeśli się złapie pijanego, trzeba skutecznie działać, nie tylko pozbawieniem prawa jazdy, ale innymi karami. Okazuje się, że odebranie prawa jazdy nie jest dotkliwe, bo wielu jeździ potem bez niego i nie czuje zagrożenia kontrolami. Brakuje kursów reedukacyjnych dla złapanych kierowców, pojawiły się też nowe technologie, np. blokady antyalkoholowe – samochodu nie da się uruchomić bez dmuchnięcia we wbudowany alkomat.

Wojciech Kotowski, publicysta prawny, autor komentarzy do ustawy Prawo o ruchu drogowym
Niestety nic nie przyczynia się do tego, by wskaźnik liczby kierowców spadł. Mimo intensywności kontroli policyjnych kierowcy mający pociąg do alkoholu myślą: „a może mnie nie złapią”. Ludzie u nas zawsze będą pić niezależnie od działań policji, podejmą to ryzyko i pojadą, bo taki jest model picia Polaków, żeby się upić. Rzadko zatrzymany ma we krwi „tylko” poniżej 1 czy 0,5 promila, kiedy nie podlega się kodeksowi karnemu. U nas tzw. męska dawka to ok. 1,8 promila. Kierowcy to dodaje animuszu, jak sobie wypije i wprowadzi w stan nietrzeźwości. Tamę dla pijanych kierowców stanowiłyby wyjątkowo restrykcyjne kary, w tym przepadek samochodu. W innym przypadku nie widzę żadnych szans, by zmienić mentalność w tej kwestii.

Wydanie: 2006, 28/2006

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy