Francuzi nie chcą okazać skruchy za okres kolonializmu i wojny w Algierii Prezydent Francji 20 stycznia tego roku przyjął rekomendacje w sprawie pojednania z Algierczykami i Francuzami pochodzenia algierskiego ujęte w raporcie sporządzonym przez historyka Benjamina Storę. Dokument proponuje m.in. wzmocnienie szkolnego nauczania o wojnie, wsparcie pracy historyków zajmujących się tym okresem i udostępnianie archiwów wojennych. Francuzi nie chcą jednak okazać skruchy ani przeprosić Algierczyków za okres kolonializmu i wojny, która pochłonęła 180 tys. ofiar z obu stron. Zniknięcie Maurice’a Audina Każdy, kto kiedyś odwiedzi Algier, z pewnością trafi na plac Maurice’a Audina. Na pierwszy rzut oka to miejsce dość nijakie, otoczone księgarniami, postojami taksówek i przystankami autobusowymi, popularne wśród studentów pobliskiego uniwersytetu, którzy przychodzą tutaj, aby posiedzieć na ławkach, rozmawiać i palić papierosy. Plac znajduje się u zbiegu boulevard Mohamed V i rue Didouche Mourad, dwóch najbardziej ruchliwych ulic w mieście, przez co zawsze kłębi się tu tłum. Wiele bulwarów i ulic stolicy nazwanych zostało imionami słynnych rewolucjonistów i bohaterów, którzy walczyli o niepodległość Algierii przeciwko francuskim kolonizatorom w latach 1954-1962. Jednym z nich był Maurice Audin, 25-letni Francuz, uzdolniony matematyk z algierskiego uniwersytetu. Należał do Algierskiej Partii Komunistycznej i podobnie jak inni jej członkowie był zwolennikiem algierskich nacjonalistów (Front de Libération Nationale – FLN). Audin „zniknął” w 1957 r. W rzeczywistości został uprowadzony, torturowany i zabity przez własnych rodaków podczas bitwy o Algier, kiedy dowodzone przez gen. Jacques’a Massau francuskie wojsko otoczyło miasto. W 1963 r. jego imieniem nazwano plac w centrum Algieru. Do tej pory francuska wersja wydarzeń była taka, że młody człowiek uniknął aresztowania i uciekł, prawdopodobnie do Tunezji, a później po prostu przepadł. Dopiero po 60 latach, 13 września 2018 r., prezydent Emmanuel Macron przyznał, że za śmierć Audina bezpośrednio odpowiedzialne są francuskie władze wojskowe. Po raz pierwszy Pałac Elizejski przyznał wówczas, że państwo francuskie sankcjonowało stosowanie tortur podczas wojny w Algierii. Od tego czasu gest Macrona porównywano do zachowania Jacques’a Chiraca, który w 1995 r. oświadczył, że Francja odegrała haniebną rolę w deportacji 76 tys. Żydów do nazistowskich obozów śmierci podczas II wojny światowej. Było to wyznanie, które zasadniczo zmieniło sposób, w jaki Francuzi postrzegali swoją historię – i jak oceniała ich reszta świata. Równie haniebną rolę Francuzi odegrali w Algierii. Stosowali różne techniki tortur, zależnie od okoliczności i domniemanego zagrożenia ze strony podejrzanego. Udokumentowane źródła podają, że najpopularniejszą metodą było wykorzystanie gégène – urządzenia zaprojektowanego przy użyciu części ze starego telefonu z korbką. Generator elektryczny podłączony był kolejno do dwóch baterii z suchymi ogniwami, dzięki czemu przyrząd mógł służyć do aplikowania elektrowstrząsów. Gégène przyczepiano do ciała (często do genitaliów i ucha) i powodowano potężny wstrząs. Inne techniki obejmowały tortury wodne – np. wkładanie węża w usta, w odbytnicę – ale też wbijanie muzułmańskim kobietom potłuczonych butelek w pochwę. 132 lata francuskich rządów kolonialnych, zakończone brutalną ośmioletnią wojną, w czasie której zbrodnie na cywilach popełniały obie strony, pozostawiły po sobie trwałe dziedzictwo napiętych stosunków między dwoma narodami. Od początku kadencji Emmanuel Macron za jeden z celów urzędowania obrał odbudowę stosunków z tym największym państwem afrykańskim. Część światowych mediów sugeruje nawet, że leczenie ran po kolonialnej przeszłości – zaraz po zwalczaniu pandemii, zmianie stosunku do islamu i walce z terroryzmem – stanie się największym wyzwaniem dla aktualnie urzędującego prezydenta. Już w lutym 2017 r., podczas wizyty w Algierze, jeszcze jako kandydat na prezydenta, Macron mówił o francuskiej kolonizacji w Algierii jako o „zbrodni przeciwko ludzkości”. „Tej przeszłości musimy spojrzeć w twarz”, przyznał. Jego deklaracja wywołała wściekłość prawicy i była szeroko komentowana we francuskich mediach. „Dla Macrona »pojednanie wspomnień« jest niezbędne do odbudowania przyszłości stosunków francusko-algierskich. To był motyw przewodni jego podróży do Algierii, podczas której rozmawiał z kilkoma algierskimi urzędnikami, w tym z premierem Abdelmalkiem Sellalem. Nie będąc częścią pokolenia, które znało wojnę w Algierii, chce zmienić relacje pomiędzy dwoma narodami, stąd radykalny charakter jego uwag”,