Dręczeni przez czyścicieli kamienic

Dręczeni przez czyścicieli kamienic

Według posłów PO, brak wody nie utrudnia życia lokatorom, bo można ją kupić, a potrzeby higieniczne załatwiać u rodziny Czy można żyć bez bieżącej wody w domu? Oczywiście. Żaden problem. Tak stwierdzili posłowie PO, którzy nie dopuścili do przegłosowania zmian w prawie uniemożliwiających samowolne odcinanie wody w budynku. To bardzo miły gest wobec właścicieli nieruchomości i wynajmowanych przez nich bandziorów zwanych czyścicielami kamienic. Szybkie czyszczenie, szybki zysk Na czym polega praca czyściciela? Trzeba skutecznie i jak najszybciej wykurzyć z kamienicy tych lokatorów, którzy nie chcą się wynieść po dobroci. Wszystko po to, by ominąć zapisy ustawy o ochronie praw lokatorów przewidującej trzyletni okres wypowiedzenia mieszkania. Właściciele nie chcą czekać tak długo. To się nie opłaca. Zamieszkane kamienice, które kupują lub odzyskują w ramach reprywatyzacji, są relatywnie tanie i stoją na atrakcyjnych gruntach w centrach miast. Wystarczy szybko pozbyć się lokatorów i odremontować budynek, by sprzedać go z zyskiem po cenach rynkowych lub przeznaczyć na inną działalność komercyjną. Czyszczenie kamienicy to najważniejszy element przedsięwzięcia. Arsenał metod dręczenia mieszkańców jest bogaty i okrutny. Zaczyna się od prób radykalnego uszczuplenia budżetów domowych. Winduje się więc czynsze, np. z 400 zł do 4,5 tys. zł. Niektórzy właściciele naliczają według własnego widzimisię różnego rodzaju opłaty karne. Tak było w przypadku Jolanty Brzeskiej, zamordowanej ikony warszawskiego ruchu lokatorskiego, od której nowi właściciele żądali 2 tys. zł miesięcznie z tytułu rzekomo nielegalnego, bo bez umowy najmu, korzystania z mieszkania. Warto nadmienić, że dom przy ul. Nabielaka, w którym mieszkała Brzeska, został po wojnie odbudowany przez jej ojca i innych sąsiadów. W debacie publicznej, przesiąkniętej przekonaniem o „świętości prawa własności”, co rusz pojawiają się głosy porównujące lokatorów do pasożytów, nierobów i cwaniaków, którzy na złość właścicielom wykorzystują chroniące ich prawo, by mieszkać za darmo. Tymczasem w większości przypadków lokatorzy kamienic, choć są niezamożni, regularnie uiszczają wszelkie opłaty. Nie dają się też łatwo zastraszyć. Ich opór potęguje fakt, że w przypadku wyprowadzki nie mieliby gdzie się podziać. Wówczas wynajęci przez właścicieli czyściciele zaczynają działać po bandycku. Wyrwane rury, przebite ściany W kamienicy przy ul. Strusia w Poznaniu najpierw uszkodzono kanalizację, przez co fekalia spływały po schodach. Mieszkańcy zostali zmuszeni do załatwiania się do plastikowych toreb. Później wynajęte zbiry zdemontowały poręcze na klatce schodowej i okna. Wybiły dziury w ścianach i zdemontowały dach, by zimą wrzucać do środka śnieg. W końcu odpaliły w korytarzu wojskowe race. W efekcie matka Karoliny Skrzypczak wpadła w głęboką depresję, a u jej syna stwierdzono „podejrzenie objawów ubocznych po przebywaniu w otoczeniu gazu bojowego”. Pani Karolina ostatecznie wyprowadziła się z kamienicy. Dziś działa w niej prywatny akademik. Maltretowane kobiety wywalczyły w sądzie 135 tys. zł odszkodowania. Właściciel innej poznańskiej kamienicy, przy ul. Niegolewskich 14, zdecydował, że zamuruje wejście do niej. Jedyni jej lokatorzy byli wówczas w sądzie na procesie czyścicieli. Szczęś­liwie wrócili wcześniej i zaalarmowali anarchistów, którzy zablokowali prace. – Dlaczego chcieli nas zamurować? Żeby utrudnić nam życie. Żebyśmy szybciej się stąd wynieśli – mówiła wówczas Anastazja Molga. Tydzień wcześniej jeden z czyścicieli wywiesił ogłoszenie, z którego wynikało, że zamieszkana przez Molgów kamienica wystawiona jest na sprzedaż za 4,5 mln zł. Dodano także, że nie ma lokatorów. W przypadku Jolanty Brzeskiej pewnej nocy banda zbirów próbowała się wedrzeć do jej mieszkania, wycinając drzwi szlifierką. Kiedy wezwano policję, wyszło na jaw, że bez wiedzy Brzeskich w ich mieszkaniu zameldował się właściciel Marek Mossakowski. W jaki sposób? Nie wiadomo. Kazimierz Brzeski, mąż Jolanty, bardzo przeżył nocne najście. Dwa miesiące po ataku bandytów pogotowie zabrało go do szpitala. Po tygodniu już nie żył. Jolanta nie ustawała jednak w walce o mieszkanie. 1 marca 2011 r. została z niego uprowadzona. 8 marca odnaleziono jej szczątki. Została spalona żywcem. Morderców nie ujęto, a organy ścigania do dziś wydają się bezradne. Prokuratura długo nie wykluczała samobójstwa jako przyczyny zgonu. Nadzór budowlany to nie śledczy Nękanie psychiczne to jedna z ulubionych metod czyścicieli, dlatego do kamienic wpuszczają szczury i robaki lub wieszają na drzwiach lokatorów wiązanki z napisem „ostatnie pożegnanie”. Najskuteczniejsze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 37/2014

Kategorie: Kraj