Drugi front ukraiński

Drugi front ukraiński

23.11.2023 Medyka Protest przewoznikow na granicy polsko-ukrainskiej. Konferencja prasowa lidera AGROUNII Michala Kolodzejczaka Fot: Oleg Marusic/REPORTER

Blokada polsko-ukraińskiej granicy przez kierowców tirów to zapowiedź przyszłej ostrej konkurencji gospodarczej między naszymi krajami – Chleba nie ma, wody nie ma, niczego nie ma… Polacy, niczym somalijscy piraci, trzymają nas jako zakładników – skarżył się dziennikarzowi Deutsche Welle jeden z ukraińskich kierowców stojących w gigantycznej kolejce ciężarówek w pobliżu przejścia granicznego Korczowa-Krakowiec. – Wodę bierzemy od ludzi, czerpiemy ze studni, żyjemy w kabinach naszych ciężarówek. Rzucili nas na pastwę losu… Co mam powiedzieć? Jeśli rządy nie rozwiążą tej sytuacji, to kto ma to zrobić? – dodał drugi. Protest, który w pierwszych dniach listopada br. rozpoczęli polscy przewoźnicy, początkowo nie wzbudził zainteresowania rządu Mateusza Morawieckiego, za to w Kijowie od razu stał się jednym z głównych tematów debaty publicznej. – Jeśli protestujący chcieli doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im się to zaczyna udawać – mówił wiceminister infrastruktury Ukrainy Serhij Derkacz w trakcie wizyty w Dorohusku, gdzie spotkał się z kierowcami. – Przez terytorium Polski przyjeżdża do nas ok. 30% wszystkiego, czego potrzebujemy dla naszego sektora energetycznego. Teraz ponad miesiąc cysterny stoją w kolejkach. Nie dostajemy wystarczającej ilości paliwa, które jest nam potrzebne. W Kijowie zaczęto mówić i pisać o ciosie w plecy zadanym walczącej Ukrainie przez Polaków. Protestujący zapewniają, że transporty humanitarne i wojskowe są przepuszczane. Stoją ciężarówki z towarami, które nie mają zastosowań wojskowych. Zgodnie z ustaleniami przepuszczane są trzy tiry na godzinę. Po obu stronach granicy w kolejkach czeka ponad 2 tys. pojazdów. Polscy przewoźnicy domagają się przede wszystkim ponownego wprowadzenia zezwoleń na wjazd ukraińskich ciężarówek do naszego kraju, tak jak to było do wybuchu wojny. Gdy w czerwcu 2022 r., w związku z rosyjską agresją, Unia Europejska zniosła ograniczenia wjazdu ukraińskich i mołdawskich tirów na swoje terytorium, dla polskich firm transportowych rozpętało się piekło. Przyjaciele i konkurenci O ile po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. Francuzi przerazili się konkurencji ze strony przystojnych polskich hydraulików, o tyle Niemcy zaczęli się obawiać naszych kierowców ciężarówek. Wyrastające jak grzyby po deszczu polskie firmy transportowe oferowały swoje usługi o wiele taniej niż spółki spod Berlina, Hanoweru czy Kolonii. Sprawą niskich wynagrodzeń naszych kierowców zajęła się nawet Komisja Europejska. Działo się to samo, czego jesteśmy świadkami na polsko-ukraińskiej granicy. Z tym że wówczas protestowali kierowcy niemieccy.  Po kilkunastu latach nasze firmy transportowe stały się potęgą w Europie. Szacuje się, że wartość świadczonych przez nie usług sięga 7% polskiego PKB. Transport i logistyka są poważną częścią rodzimej gospodarki. O którą należy dbać. Wolno więc wyrazić zdumienie, że polski rząd nie przewidział konsekwencji decyzji o otwarciu unijnej granicy dla ukraińskich i mołdawskich przewoźników. Wszak miał udział w jej podjęciu. Za to Ukraińcy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. W pierwszych tygodniach rosyjskiej agresji utracili większość swoich portów czarnomorskich. W ich rękach zostały Odessa oraz niewielkie porty na Dunaju. Z dnia na dzień transport drogowy – obok kolejowego – stał się podstawą funkcjonowania ich państwa. A Polska oknem na świat. Jedną z pierwszych decyzji rządu w Kijowie było zniesienie ceł na sprowadzane do Ukrainy samochody. Dotyczyło to także ciężarówek. Błyskawicznie powstały tysiące nowych firm transportowych. Kierowców chętnych do pracy nie brakowało, zwłaszcza że pojawiła się możliwość wyjazdu na Zachód i uniknięcia poboru do wojska. Ich wynagrodzenie było i nadal jest niższe niż polskich kierowców, więc ukraińskie firmy od razu zyskały przewagę konkurencyjną. Było tylko kwestią czasu, kiedy stanie się ona na tyle widoczna, że nasi przewoźnicy będą musieli zareagować.  Przez lata dostęp Ukraińców do polskiego rynku usług transportowych był przedmiotem uzgodnień międzyrządowych. Rocznie wydawaliśmy 160 tys. zezwoleń na wjazd ukraińskich tirów do naszego kraju. Analogicznie polskie firmy mogły wykorzystać 160 tys. zezwoleń ukraińskich. Zniesienie w ubiegłym roku ograniczeń doprowadziło do tego, że wjechało do nas kilka razy więcej ukraińskich ciężarówek. Szacuje się, że mogło to być nawet przeszło 800 tys.! Drastycznie spadła natomiast liczba naszych ciężarówek wjeżdżających z towarami do Ukrainy.  Mało tego, tamtejsi kierowcy zaczęli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 49/2023

Kategorie: Kraj