Drugie życie produktów

Drugie życie produktów

Polska z second-handu, czyli używane nie hańbi

– O śmieciarce usłyszałam już jakiś czas temu, ale pierwszy raz skorzystałam z niej i pozbyłam się rzeczy, kiedy musiałam się przeprowadzić. Z dużego, mieszczącego niemal wszystko mieszkania do mniejszego – i bardzo chciałam tego nowego nie zagracić. Przejrzałam więc rzeczy i te w dobrym stanie wrzuciłam na śmieciarkę – od gazet, książek, przez rośliny, których nie lubiłam, po biżuterię i lampki choinkowe. Ale też np. herbaty, których nie piłam, ubrania, których nie lubiłam, czy mundur harcerski, który już zwyczajnie nie był mi potrzebny – opowiada bardzo aktywna na facebookowej grupie „Śmieciarka jedzie” Martyna.

Wymiana rzeczy i oddawanie stały się trendem, którego wcale nie wywołała wojna ani kryzys ekonomiczny. Od dekady można zauważyć, że zmieniło się społeczne myślenie o używanych przedmiotach, które często dostają nie tylko drugie, ale nawet trzecie czy czwarte życie. Znudził nas rozpędzony pod koniec lat 90. konsumpcjonizm, który kusił, aby w kółko zmieniać i posiadać nowe. Wreszcie zaczęliśmy się wymieniać, zamiast wyrzucać. Bardzo pomaga w tym internet, który działa jak tablica ogłoszeń w centrum miasta, tylko ze sporo większym zasięgiem. Dzięki temu można dotrzeć do różnych zadziwiających przedmiotów. Echem odbiła się sprawa odnalezienia na śmietniku prywatnego archiwum zmarłej trzy lata temu Szarloty Paweł. To jedna z najważniejszych twórczyń polskiego komiksu, której prace ostatecznie uratowali z kontenera fani artystki. Zdarza się też, że ktoś szuka w okolicy chętnych na pół pizzy, bo nie dał rady zjeść całej.

Meble ze śmietnika

Grupa facebookowa „Śmieciarka jedzie” zasłynęła jako miejsce, w którym internauci wskazują sobie lokalizacje śmietników, gdzie ktoś właśnie zostawił „dobre meble”. Użytkownicy grupy podają adres i robią zdjęcie. Najczęściej towarzyszy temu dopisek: „Tylko przechodziłam. Nie przetrzymam”. A wtedy kto pierwszy, ten lepszy. Łowców okazji nie brakuje. Wielu użytkowników grupy, którzy pozbywają się rzeczy, wybiera z komentarzy najbardziej chwytającą za serce historię. – W grudniu dodałam na grupę post, w którym oferowałam paczkę świąteczną dla dziecka, raczej chłopca. Nazbierałyśmy z partnerką punktów na stacji benzynowej, dorzuciłyśmy pięć dych i wyszło z tego zdalnie sterowane autko. Miało zostać dla jej bratanka, ale okazało się, że chłopiec już ma. I wtedy szybka myśl w głowie: na śmieciarkę, na prezent, podzielić się. Dorzucić coś do tego, a nie obrastać w zbędne przedmioty. Rzeczywiście dać komuś radość. Wystawiłam ogłoszenie, że mam do oddania autko i mogę dokupić kilka rzeczy, napisałam do przyjaciółek, czy chcą się włączyć. Dostałam kilkadziesiąt wiadomości, wybrałam jedną z pierwszych – córeczka pewnej pani jest w grupie w przedszkolu z chłopcem, który „niewiele ma”. Rodzice innych dzieci zadbali o paczkę dla niego w kwestii ubrań, my dorzuciłyśmy zabawki: autko, ostatecznie grę planszową i zestaw Zingsów – opowiada Martyna.

Dziś używane ubrania czy meble ze śmietnika nie są powodem do wstydu. Można powiedzieć, że to właściwie szpan. Milenialsi, nazywani czasem pokoleniem IKEA, znudzili się wszędobylskim, nijakim stylem marki i zaczęli szukać alternatyw. – Kiedy wyprowadzałem się z wynajmowanego mieszkania, które szło na sprzedaż, usłyszałem od właścicielki, że nawet by dopłaciła, byleby ktoś wyniósł te „peerelowskie maszkarony”. Zapytałem, co mogę w takim razie zabrać. Tym sposobem dostałem trzyskrzydłową szafę, komodę i piękną biblioteczkę. Wszystko z litego drewna i za darmo – opowiada Adam pracujący w IT. Teraz zaaranżowane przez informatyka wnętrze zdecydowanie wyróżnia się na tle kwadratowo-białych, urządzonych w meblowych sieciówkach mieszkań.

Szwedzki gigant zauważył jednak ten trend. Okazuje się, że popularny w latach 60. i 70. fotel Chierowskiego stał się na powrót hitem, więc IKEA zaczęła sprzedawać inspirowane nim siedzisko za 899 zł. A jak to bywa w kapitalizmie, każda idea może zostać zaprzęgnięta do kreowania zysku. Szczególnie jeśli nazywa się nostalgią.

Idąc tropem dizajnu sprzed lat, trafiamy na sklep internetowy Patyna.pl. Twórcy portalu piszą o sobie: „Patyna powstała z miłości do pięknych przedmiotów i fascynacji ich historiami. Pragnęliśmy stworzyć miejsce, w którym wzornictwo vintage zostanie wyeksponowane w wyjątkowy, niespotykany dotąd sposób. Projekt powstał z potrzeby serca. Jesteśmy miłośnikami przedmiotów vintage, szczególnie perełek z epoki PRL”. W ofercie są meble, które można określić mianem kolekcjonerskich. Ceny niektórych sięgają nawet kilkunastu tysięcy złotych. Wszystko zależy oczywiście od projektanta i stanu. Nie można więc się dziwić, że ludzie pozbywający się starych mebli zaczęli nimi handlować, licząc na zgarnięcie kilku stówek.

Sposobów na pozbycie się z domu niechcianych rzeczy jest kilka. Można ogłaszać się na specjalnych grupach, takich jak wspomniana „Śmieciarka jedzie” na Facebooku. Do wymiany rzeczy służy też popularny OLX i inne portale z ogłoszeniami. Zależnie od regionu panują jednak różne zwyczaje. Pochodzący z niewielkiej miejscowości pod Warszawą Marcin, który od lat mieszka w stolicy, opowiada o ostatniej przygodzie z OLX: – Latem wystawiłem w rodzinnym mieście sprawną pralkę, którą chciałem oddać za darmo, bo była stara i farba z niej zeszła. Odzew był spory, ale wszyscy pytali, czy skoro jest bezpłatnie, to na pewno działa. W Warszawie pozbywaliśmy się już różnych rzeczy za pomocą śmieciarki i zawsze ktoś po prostu po to się zjawia. Rekord to było 10 minut od wystawienia ogłoszenia na grupie. Tutaj nie pamiętam, ilu osobom najpierw odpowiedziałem, że pralka jest w pełni sprawna. Ostatecznie nie udało mi się też oddać sprzętu za darmo – dostałem w zamian trzy kobiałki truskawek.

Używana moda

W dobie ekspansji wielkich sieci odzieżowych są ubrania, które konsumenci zakładają raz albo wcale, bo kupują je w szale wyprzedaży. Takie jednorazówki, jak również perełki sprzed lat, sprzedaje się na odpowiednich portalach. Jednak osoby, które nie ubierają się w stroje kolekcjonerskie, albo się wymieniają ubraniami, albo oddają je czy to do kontenerów, czy do fundacji zajmujących się redystrybucją takich dóbr. – Korzystam regularnie z kontenerów na ubrania. Nawet jeśli idą potem do lumpeksów, nie ma to dla mnie znaczenia, najważniejsze, że może jeszcze „pożyją”. O to mi głównie chodzi, żeby nie traktować rzeczy jako jednorazowych, na chwilę. Żeby ograniczyć własną produkcję śmieci. Żeby mieć rzeczy tylko niezbędne albo te ważne czy z jakiegoś powodu wyjątkowe – podkreśla 30-letnia Agnieszka, która regularnie korzysta z różnych grup wymiany przedmiotów.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 1/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 1/2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy