Ekstraklasa, czyli USA i Chiny

Ekstraklasa, czyli USA i Chiny

Jakie placówki dyplomatyczne na świecie są dla Polski najważniejsze? Naszym zdaniem to Waszyngton i Pekin. Obsada tej pierwszej jest już wyjaśniona, do Waszyngtonu ma jechać Marek Magierowski, niedawny ambasador w Izraelu. To dobra kandydatura. Nie tylko ze względu na jego British English, ale także dlatego, że Magierowski ma w CV stanowisko wiceministra i w Departamencie Stanu uważany jest za dyplomatę, a nie za funkcjonariusza PiS, tak jak jego następcy w MSZ.

A poza tym nowego ambasadora do Waszyngtonu należało wysłać natychmiast po zmianie administracji w USA.

Z Waszyngtonem się udało, z Pekinem może być trudniej… Tam od ponad 20 lat ambasadorami byli Ksawery Burski, Krzysztof Szumski, Tadeusz Chomicki, Mirosław Gajewski, Wojciech Zajączkowski. Ksawery Burski to chyba nasz najwybitniejszy sinolog. Za czasów Krzysztofa Szumskiego uzyskaliśmy dostęp do rynku chińskiego dla naszych produktów rolnych, a Mirosław Gajewski zorganizował prezydentowi Andrzejowi Dudzie wizytę oficjalną z oprawą protokolarną na poziomie zarezerwowanym dla przedstawicieli państw, które są stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wielki pokaz ambasadorskich umiejętności! Cóż z tego, skoro zaraz po wizycie prezydenta został odwołany i placówka przez wiele miesięcy nie miała ambasadora.

W końcu został nim Wojciech Zajączkowski. I przyszło mu do wykonania trudne zadanie wyjaśniania swoim gospodarzom niespójności polityki zagranicznej RP. Premier Szydło była zwolenniczką chińskich inicjatyw – formatu 17+1 oraz Pasa i Szlaku. Jej następca wręcz przeciwnie. A prezydent Duda w tym wszystkim przestał się liczyć. I jak to Chińczykom wyjaśnić?

Zajączkowski zakończy swoją, już przedłużoną, kadencję w przyszłym roku. Był ambasadorem w Bukareszcie i Moskwie oraz dyrektorem departamentów w centrali. Nie udało mu się (na jego szczęście) zostać wiceministrem w 2014 r., po powrocie z Moskwy. W pewnym sensie otworzyło mu to drogę do Pekinu.

A kto będzie jego następcą?

Do tej pracy na pewno nadaje się prof. Bogdan Góralczyk. Po pierwsze, zna chiński, po drugie, pisze książki o Chinach, o których nawet najlepsi sinologowie w Europie (Francuzi) wyrażają się z uznaniem, a po trzecie, już był ambasadorem i zna MSZ również z pozycji dyrektora sekretariatu ministra. Czy będzie chciał rzucić zajęcia z młodzieżą i tłumaczyć wicedyrektorom w departamencie Azji i Pacyfiku, że polityką zagraniczną w Chinach zawiaduje wydział zagraniczny KC KPCh? Wątpimy. Inny naturalny kandydat, też sinolog, Paweł Milewski ma bardzo duży minus w postaci zażyłości z Andrzejem Papierzem i ich „wspólnym i w porozumieniu” działaniem na rzecz odwołania poprzedniego ambasadora w Tokio.

Prawdopodobnym kandydatem pozostaje zatem były dyrektor departamentu Azji i Pacyfiku, były ambasador w Irlandii, Wielkiej Brytanii i przy ONZ w Nowym Jorku, Witold Sobków. Obecnie jest dyrektorem politycznym MSZ. Czarnym koniem może być Piotr Gillert. Ostatnie 11 lat był pracownikiem ambasady w Pekinie, w tym sześć zastępcą ambasadora. Zna chiński. Obecnie jest zastępcą dyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezydenta. Niby więc wszystko OK, tyle że kiedy starał się w 2009 r. o wyjazd do Pekinu, na jego podaniu Radosław Sikorski dopisał: „to bardzo dobry kandydat”. A to dziś bardzo zła rekomendacja…

Wydanie: 2021, 44/2021

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy