Dlaczego przegrała lewica? Dlaczego przegra prawica? Prof. Jacek Raciborski i Przemysław Sadura – Jesteście, panowie, współautorami książki „Elity polityczne III RP”. Skąd więc biorą się w Polsce politycy? – (Jacek Raciborski) Jest kilka kanałów rekrutacji, kilka prostych dróg. Pierwsza, najciekawsza, zaczyna się głęboko w PRL. Bierze się z aktywności bądź w organizacjach młodzieżowych, po stronie reżimu, bądź z kontestacji reżimu. W zasadzie wszyscy politycy z okresu rządu Millera i Belki debiutowali politycznie właśnie w latach 70. Zdumiewające, w jak wielkim stopniu o późniejszej karierze politycznej przesądziły wybory dokonywane przez bardzo młodych ludzi. – A potem, w III RP, było im łatwiej, bo kolega ciągnął kolegę? – (JR) Kanał organizacji młodzieżowych okazał się drożny nie za sprawą, jak się potocznie sądzi, prostych układów, mechanizmu koterii, ale dlatego, że te organizacje stworzyły bardzo korzystny grunt do nabycia różnego rodzaju kapitałów, w szczególności kapitału społecznego, ale też kapitału kulturowego. – Możemy to wyjaśnić? – (JR) Tytułem przykładu – w młodzieżowej dyplomacji trzeba było znać co najmniej dwa języki obce, mieć ogólną ogładę, wykształcenie z najlepszych polskich uczelni: UW, SGH, Uniwersytetu Łódzkiego. Tylko kilka nazwisk z tego dość szerokiego grona: Jerzy Koźmiński, szef komisji zagranicznej RN SZSP, jego następcy Sławomir Golonka, Sergiusz Najar. W Almaturze, w studenckim ruchu kulturalnym, nabywano umiejętności organizacyjne i budowano rozległe sieci kontaktów. – A ekipa postsolidarnościowa? Jakie są jej korzenie? – (JR) Wielkie znaczenie ma kontestacja z lat 70. Grupa KOR-owska jest wyraźna. Potem mamy Sierpień 1980 r. Bardzo kadrotwórczy okazał się Ruch Młodej Polski. Ale w ekipie Buzka zaczęli się pojawiać związkowcy drugiej fali, którzy w roku 1981 pełnili drugoplanowe funkcje, byli mało znani. – Czyli do polityki można przyjść albo z postkomuny, albo z post-„Solidarności”. Innej drogi nie było? – (JR) Z innych ważnych dróg wymienić trzeba drogę ekspercką. Jest wyraźna i związana z deficytami kadr politycznych. Balcerowicz, Handke, Kołodko… To byli ludzie o wyraźnych sympatiach politycznych, ale po okresie aktywności w czasach studenckich nie byli zawodowymi działaczami. Cynicy kontra ideolodzy – Dlaczego jednych ciągnęło do partii, a drugich do „Solidarności”? Czy to był przypadek? Czy są różnice między elitą postsolidarnościową a postkomunistyczną? – (Przemysław Sadura) Badaliśmy to. I różnica jest uderzająca. Jeśli chodzi o tę część elity, którą określimy mianem postkomunistycznej, w dużej mierze byli to działacze koncesjonowanych organizacji młodzieżowych i studenckich. Cechował ich dystans do ideologii. Pobrzmiewa to w ich wspomnieniach – wstąpili do partii, aby zrobić karierę, albo po prostu działać. Jeśli nawet w przemówieniach powoływali się na klasyków marksizmu, traktowali to formalnie jako rytuał. – A w III RP? – (PS) Ich dystans do ideologii spowodował, że w nowych realiach nie mieli pozytywnego punktu odniesienia. W historii PRL i własnej przeszłości nie znajdują niczego wartego obrony i widać to doskonale w naszych wywiadach. Tam, gdzie pytamy o PRL, słyszymy postsolidarnościową wizję historii. – Wszyscy? – (JR) Z pewnymi wyjątkami. Jeden z rozmówców podkreśla, że on, syn chłopa małorolnego, mógł skończyć studia na uniwersytecie. To jest element ideologiczny – że PRL stworzyła szanse awansu ludziom z biednych środowisk. – A reszta? – (PS) Nic. Nie odnoszą się ani do historii, ani do idei stojących za PRL. Wydawałoby się, że chociaż praktyka PRL jest nie do obrony, to można potraktować ją jak nieudaną realizację projektu zawierającego wartościowe idee i obietnice spełnienia wielkich nadziei. Nie można tęsknić za tym, co było, ale można za tym, co miało być. Tego w odpowiedziach ludzi z ekipy Millera nie ma. Jest pustka, którą widać wyraźnie, gdy przedstawiciele obu formacji definiują politykę. Ekipa postkomunistyczna uważa, że jest to mechanizm generowania celów, które chce się osiągnąć, i dobierania środków do ich realizacji. W ostatecznej instancji wszystko sprowadza się do walki o władzę. Ministrowie z ekipy Buzka widzą politykę jako sposób realizowania pewnych wartości i sferę wyborów moralnych, etycznych. – (JR) Grupa polityków postkomunistycznych jest naśladowcza, dla nich cele są oczywiste, wzięte z demokracji zachodniej: rozwój, postęp itd. Najlepiej
Tagi:
Robert Walenciak









