Fakty charakterystyczne

Fakty charakterystyczne

Wieś chłopska nienawidziła władzy Drugiej Rzeczpospolitej w takim nasileniu, że dziś wydaje się to mało zrozumiałe. Ukraińscy chłopi mieli po temu oczywiste powody, ale dlaczego wieś małopolska ze złośliwym zadowoleniem przyjęła początkowo wkroczenie wojsk niemieckich we wrześniu 1939 r.? Można o tym przeczytać w książce Kazimierza Wyki „Życie na niby”, a potwierdzenie słyszałem także od naocznego świadka, wówczas młodego oficera, którego chłopi obrzucili kamieniami gdzieś niedaleko od Przemyśla, co podobno nie było przypadkiem odosobnionym. Rząd sanacyjny nie prowadził rozmyślnie polityki antychłopskiej. Wieloletni sanacyjny minister rolnictwa Juliusz Poniatowski uchodził za chłopomana i w ramach tego, co może rząd, reformował rolnictwo na korzyść chłopów. Jednakże politykę tego ministra zauważali tylko ziemianie, obszarnicy, i ostro ją krytykowali, wieś chłopska jej prawie nie odczuła. Przyczyny nienawiści były głębsze; klasa rządząca – biurokracja, kasta oficerska – miała dla chłopów świadomą i podświadomą pogardę i cały opresyjny system panowania nad wsią nosił ślady tego nastawienia. Przytoczyłem w jednej ze swoich książek fakt znany historykom, ale nie wszystkim, jak się okazało. Legiony Piłsudskiego po wkroczeniu do Kongresówki w 1914 r. zanim dotarły do Kielc, zdążyły powiesić około dziesięciu chłopów za rzekome, nieudowodnione przecież, a nawet mało prawdopodobne szpiegowanie na rzecz Rosjan. W stosunku do ludzi innej klasy ani tak szybko podejrzeń by nie wysuwano, ani tak łatwo nie dokonywano by egzekucji. Winnym tych zbrodni dokonanych w aurze heroicznego patriotyzmu był szef legionowej żandarmerii, osławiony później komendant więzienia w Brześciu, gdzie znęcano się nad przywódcami opozycji, Wacław Kostek-Biernacki. Powtórzona przeze mnie informacja wydała się nieprawdopodobna pewnemu historykowi z uniwersytetu, specjaliście od tego okresu, a zapewne też niejednemu czytelnikowi. Jerzy Giedroyc, który Kostka-Biernackiego skłonny był bronić, przyznawał, że „jako szef żandarmerii Pierwszej Brygady wykazał się skłonnością do wieszania za byle co” (E. Berberyusz, „Książę z Maisons-Laffitte”, s. 63). Polscy oficerowie mają na sumieniu zabijanie chłopów również we wrześniu 1939 r. Oficer rezerwy opisuje, co się działo 19 września tamtego roku nad Bugiem, gdzieś niedaleko Uściługu. „Podszedłszy do promu, spostrzegłem na drugim brzegu generała z głową obandażowaną, który stojąc w otoczeniu licznej grupy oficerów, wydawał jakieś rozkazy. (…) Znajomy oficer (por. Bolesław Podhorski) przeprawił się do mnie i udzielił mi nast. informacji. Grupą dowodzi gen. Smorawiński (ostatni dowódca Okręgu Korpusu II Lublin), który otrzymał zupełnie pewną wiadomość, że w Niemczech wybuchła rewolucja, a mocarstwa zachodnie zażądały w ultymatywnej formie od Sowietów ustąpienia z granic Polski”. Autor tego sprawozdania zapewnił oficerów, że Sowieci nie tylko, że się nie wycofują, ale posuwają się na zachód, lecz mu nie uwierzono. Oddziały polskie pomaszerowały na wschód, a na końcu odjechał gen. Smorawiński ze sztabem. Przytaczam te elementy relacji, bo wydaje mi się ważne, w jakich warunkach dokonano masakry na chłopach. „Około g. 13 przyprowadzono około 30 chłopów, ujętych jakoby przy rabunku z bronią w ręku. [Proszę zwrócić uwagę na słowo „jakoby” – B.Ł.] Na oczach parotysięcznego tłumu wyszedł do nich oficer ze szpicrutą w ręku, który po krótkiej admonicji nakazał żołnierzom bicie schwytanych. Rozkazu tego żołnierze usłuchali widocznie niechętnie, paru zaledwie zabrało się do roboty z energią. Po tej egzekucji schwytanych pozostawiono w spokoju w oczekiwaniu na wyrok sądu”. Tu wtrącę, że oficerowie również niekiedy dysponowali własnością cywili jak swoją własną (por. m.in. pamiętniki M. Jałowieckiego) i nikt ich z tego powodu nie admonitował, a cóż dopiero miałby sądzić! Cytuję dalej: „Po godzinie odprowadzono całą grupę nad rzekę i wystrzelano z karabinów ręcznych, strzelając do zbitej bezładnie kupy wyjących, chowających się ludzi. Żyjących dobijano różnymi sposobami. Około g. 17 przyprowadzono drugą grupę aresztowanych, tych jednak popędzono dalej, do jednej ze wsi okolicznych” („Przegląd Tygodniowy” 15.09.1999. Relacja z pewnego odcinka wypadków na Wołyniu we wrześniu roku 1939). Co się z nimi stało, autor relacji nie wie, prawdopodobnie to, co z tamtymi. Polscy oficerowie wieszali chłopów, zanim zdobyli władzę, masakrowali, gdy już ją tracili, a policjanci, jak wiadomo, strzelali do strajkujących chłopów, gdy władza pułkowników znajdowała się u szczytu znaczenia. Zainteresowało mnie, jaką w tej masakrze rolę odegrał generał Smorawiński. W warunkach porządku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 28/2010

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony