Falstart na starcie

Falstart na starcie

Choć piłkarska ekstraklasa rusza w weekend, w sądach toczą się rozgrywki PZPN z klubami

Pod koniec tego tygodnia zainaugurowany zostanie 76. już sezon polskiej ligi piłkarskiej. Przed rokiem ekstraklasa wystartowała z trzytygodniowym opóźnieniem. Powodów było kilka. Zarówno problemy licencyjne niektórych klubów, jak i krajobraz po aferze korupcyjnej, w powiązaniu z rozmaitymi sądami, trybunałami i instancjami odwoławczymi niepozwalający zbyt łatwo określić zestawu drużyn, które w tej najwyższej z lig grać powinny.
Minęło 12 miesięcy, a u progu sezonu 2009-2010 doszło do podobnych zawirowań. Tym razem padło na kluby z Łodzi, a sprawa oparła się na takich instancjach jak Sąd Najwyższy, Trybunał Arbitrażowy przy Polskim Komitecie Olimpijskim, Wojewódzki Sąd Administracyjny oraz na związanych z Polskim Związkiem Piłki Nożnej – Komisji Licencyjnej, Komisji Odwoławczej ds. Licencji i Komisji ds. Nagłych.

Cała Łódź poza ekstraklasą

Widzew Łódź nie awansował, choć zajął uprawniające do tego miejsce, ŁKS Łódź spadł, choć nie zajął aż tak złego miejsca. Niemniej jednak przypadki tych klubów polegały i polegają na czymś zupełnie innym. Widzew, jak tylko mógł, wymigiwał się od kary za czyny korupcyjne z sezonu 2003-2004. W ub.r. spadł z ekstraklasy tylko o jeden szczebel, nie karnie, lecz ze względu na zbyt małą liczbę zgromadzonych punktów i przez to zbyt niskie miejsce w tabeli. Tymczasem wyłącznie karnie spadły, również zamieszane w korupcję, Zagłębie Lubin i Korona Kielce. I na mecie ostatniego sezonu, 2008-2009, kolejność pierwszej trójki na zapleczu ekstraklasy, w efekcie zeszłorocznej reformy „etykietowej” zwanym nie II, lecz I ligą, wyglądała tak: 1. Widzew, 2. Zagłębie. 3. Korona.
Przy czym Zagłębie i Korona karną kwarantannę odbyły, a Widzew, podobnie jak one umoczony w niecny proceder, chciał awansować, jak gdyby nigdy nic, ale w kontekście towarzystwa akurat Lubina i Kielc nie mogło to wyglądać dobrze.
Patrząc tylko na tabelę I ligi, a nie na kulisy i podteksty, Korona mogła awansować jedynie poprzez barażowe mecze z trzecią od końca drużyną ekstraklasy. Po karnym zepchnięciu Łódzkiego KS na ostatnie miejsce w tabeli, tą trzecią od końca stała się Cracovia. Tylko Górnik Zabrze spadał z ekstraklasy bez żadnego „ale”.
Ostateczne decyzje Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął dopiero tydzień przed inauguracją cyklu 2009-2010. Nie wpuszczając Widzewa do ekstraklasy i degradując (o czym za chwilę) ŁKS, uratował Cracovię i dał bezpośredni awans Koronie, z meczów barażowych bowiem postanowiono zrezygnować. Aż dziw, że czwarty klub w „sportowej” tabeli I ligi, Podbeskidzie Bielsko-Biała, zbyt mocno nie protestował, bo przecież – zgodnie z regulaminem – w nowej sytuacji powinien on powalczyć z Cracovią o prawo gry w elicie.

ŁKS spadł niesłusznie?

A czemu zdegradowany został ŁKS, skoro na mecie ekstraklasy 2008-2009 zajął całkiem niezłe siódme miejsce? Sprawa uchybień licencyjnych w tym przypadku ciągnęła się od końca maja. Szło o brak spełnienia wymagań proceduralnych w samym procesie licencyjnym, o opóźnienie w przekazaniu dokumentacji, o złe wypełnienie wniosku.
Drobiazgi czy tylko na pozór drobiazgi? Z jednej strony, każdy niezależny ekspert, abstrahując od tła finansowego i kwestii finansowo-sponsorskich, powie, że stadion, z którego korzysta ŁKS, to „syf i malaria”. Z drugiej jednak, ŁKS pod tym względem nie był w ekstraklasie osamotniony W latach ubiegłych poważnie kwestionowano rozmaite zobowiązania i uwarunkowania finansowe czy też sprawy bazy i infrastruktury w przypadku choćby Ruchu Chorzów czy Polonii Bytom. Nie tylko w tych klubach niekoniecznie musiało się od tamtej pory poprawić, jednak wszystkie one bardzo starannie przygotowały się do procesu licencyjnego, a ŁKS na początku raczej to zlekceważył. I jak podpadł, tak już się nie wykaraskał. Chyba szkoda, bo jednak nie był to w ekstraklasie 2008-2009 zespół do końca drżący o uniknięcie lokaty spadkowej.
Największy dyżurny krytyk negatywnych zjawisk w polskim futbolu, Jan Tomaszewski, upiera się, że Widzew powinien teraz rywalizować nie w I, ale w II lidze. Dlaczego? Przed rokiem bowiem nie spadł o dwie klasy, choć powinien, a przez to w ciągu poprzedniego sezonu jakby nielegalnie czerpał korzyści z tego, co niosła gra o szczebel wyżej, niż grać się powinno.
To wszystko, w tym przytoczone ustalenia PZPN, wcale nie znaczy, że sprawy ŁKS i Widzewa jeszcze nie wrócą złym echem i nie narobią nowego bałaganu. Bo ich rozpatrywanie w niezależnych od piłkarskich organów sądach bądź trybunałach wcale nie dobiegło końca. Tym bardziej że Jagiellonia Białystok za podobnego typu przestępstwa korupcyjne co w przypadku Widzewa nie została jednak relegowana, lecz do sezonu 2009-2010 ekstraklasy przystąpi z minus dziesięcioma punktami. Czas pokaże, czy kara to pod względem dotkliwości porównywalna z karną degradacją.
Pewna jeszcze refleksja na koniec tego wątku. Działalność Grzegorza Laty na stanowisku prezesa PZPN budzi sporo, jeśli nie zastrzeżeń, to kontrowersji. Gdyby jednak prezesem był Zbigniew Boniek, za którym lobbowały bardzo nawet poważne środowiska, nie mielibyśmy przez to potężnej czkawki? Bo przecież Boniek należał do władz Widzewa, kiedy kwitł tam wspomniany proceder korupcyjny. Bo przecież to Boniek publicznie i do ostatniej chwili przed wyborem obśmiewał kandydaturę naszego kraju do współorganizacji Euro 2012! Jak więc by się dziś żyło i pracowało z takim sternikiem polskiego futbolu?!

Koszmarny falstart Wisły Kraków

Zatwierdzono w każdym razie na tydzień przez startem zestaw klubów ekstraklasy i tym razem ma się ona rozpocząć bez poślizgu. W piątek
31 lipca zmierzą się: najpierw Polonia Bytom i GKS Bełchatów, a późnym wieczorem dojdzie do przebojowych derbów Trójmiasta, Lechia Gdańsk – Arka Gdynia. W pierwszy dzień sierpnia zagrają: Wisła Kraków – Ruch Chorzów, Jagiellonia Białystok – Odra Wodzisław Śląski, Śląsk Wrocław – Cracovia, 2 sierpnia zaś, w… 67. urodziny Leo Beenhakkera, dokończenie pierwszej kolejki, czyli: Piast Gliwice – Lech Poznań, Korona Kielce – Polonia Warszawa. Legia Warszawa – Zagłębie Lubin.
Przy okazji poznali Państwo całą 16-zespołową stawkę. Uderza w niej brak klubu, który wraz z Ruchem Chorzów jest rekordzistą pod względem liczby tytułów mistrza Polski – mają ich po 14 – Górnika Zabrze. No to szybko przypomnę, że Górnik po raz drugi w swej pięknej historii spadł z ekstraklasy, a doszło do tego pod światłą i niesamowicie fachową, wydawałoby się, trenerską opieką Henryka Kasperczaka.
Został on jesienią 2008 r. ściągnięty do Zabrza, notabene swego rodzinnego miasta, by szybciutko wydostać tamtejszy zespół z dolnych rejonów tabeli. A następnie? Przy użyciu ogromnych środków finansowych od firmy Allianz i kosmicznej pensji własnej miał Kasperczak w miarę szybko stworzyć Górnika znowu na miarę mistrzostwa Polski…
Tymczasem skończyło się dużym „bum”, Kasperczak zupełnie sobie nie poradził. Pod jego wodzą Górnik nie potrafił wydostać się z zagrożonej strefy, a jego spadek komentowano jako jedną z największych trenerskich kompromitacji w dziejach polskiej ligi.
Kiedy dopiero co uspokoiło się po tym wszystkim, kiedy Kasperczak honorowo ewakuował się z Zabrza, rezygnując z dalszego wypełniania lukratywnego kontraktu, kompromitacja dosięgła trenera z innej bajki. Nie weterana, jakim jest Kasperczak, lecz najbardziej obiecującego z młodego pokolenia.
Maciej Skorża harmonijność swego rozwoju jako szkoleniowca potwierdził wygraniem ligi w latach 2008 i 2009 z Wisłą Kraków, co dla tego zasłużonego klubu oznacza mistrzowskie tytuły nr 11 i 12. Ale hegemonia na krajowym podwórku już od dawna nie bawi i nie zadowala właściciela piłkarskiej sekcji w Wiśle Kraków, Bogusława Cupiała. Dopiero przebicie się do europejskiej Ligi Mistrzów pozwoliłoby spełnić się na prestiżowym polu, no i odzyskać masę zainwestowanych pieniędzy.
W obliczu eliminacji cyklu 2009-2010 wszystko zdawało się Wiśle sprzyjać. Zarówno łatwiejszy niż wcześniej regulamin przechodzenia przez fazy kwalifikacyjne, jak i losowanie pierwszego rywala. Skorża i jego ludzie postanowili sprawiającą marne wrażenie Levadię Tallin wziąć z marszu, na później odkładając decydującą fazę transferów. Przez to wszystko drużyna Białej Gwiazdy do meczów z mistrzowską drużyną maleńkiej Estonii przystąpiła mało skoncentrowana i chyba niedostatecznie przygotowana. I zanim marsz do Ligi Mistrzów na dobre się zaczął, już się skończył. Skompromitował się kolejny ceniony polski trener.
Najbliższe dni pokażą, jak na to trzęsienie ziemi, na ten falstart z Tallina, zareaguje Bogusław Cupiał. Paradoksalnie brak zaangażowania w międzynarodowe rozgrywki może ułatwić obronę tytułu mistrza Polski, ale czy krakowski boss będzie chciał dalej finansować tych, którzy teraz tak bardzo go zawiedli?

Krezusi inwestują, ale bez szastania

Ze znacznie większym spokojem do ligowego sezonu przystąpią trzy pozostałe kluby z najlepszej czwórki poprzedniego sezonu. Najpierw jednak, w najbliższy czwartek, zaczną kolejną rundę kwalifikacji do Ligi Europy (następczyni Pucharu UEFA). Legia Warszawa zmierzy się z Broendby Kopenhaga, Lech Poznań z Fredrikstad FK (Norwegia), a Polonia Warszawa z NAC Breda (Holandia).
Z tej czwórki pucharowych klubów najlepsze na razie tego lata transfery zrobił Lech i zarazem jako jedyny w tym gronie zmienił trenera. Obecnie „Dumę Wielkopolski” prowadzi Jacek Zieliński. Charyzmatyczny i sławny Franciszek Smuda postanowił nieco odpocząć. Jako rezydent Krakowa i przyjaciel Bogusława Cupiała jest blisko obecnych zawirowań w Wiśle, ale jakby bardziej interesowało go przejęcie kadry narodowej od Leo Beenhakkera. Poczekajmy, różnie to się może ułożyć.
W związku z poważną modernizacją swoich stadionów, w tym poznańskiego w perspektywie Euro 2012, warunki grania trzech najlepszych polskich drużyn poprzedniego sezonu będą dalekie od komfortowych. Wiśle przyszło korzystać z gościny Sosnowca, Lech przez jakiś czas ma występować we Wronkach, a Legia wprawdzie u siebie, lecz na… placu budowy, przy znacznie ograniczonej pojemności trybun.
Obiecującym prognostykiem jest wejście do dwóch klubów ekstraklasy bardzo bogatych inwestorów – Zygmunta Solorza do Śląska Wrocław i Andrzeja Kuchara do Lechii Gdańsk. Rzecz jasna nie ma przypadku w tym, że rzecz dzieje się w miastach, gdzie powstają stadiony na Euro 2012. Na razie jednak obaj krezusi nie zamierzają szastać pieniędzmi, stawiają na plany długofalowe, krok po kroku. Dlatego też letnia sesja transferowa w Śląsku i Lechii nie stała pod znakiem jakichś hitowych zakupów.

Wydanie: 2009, 30/2009

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy