Feministki bez butów

Feministki bez butów

Język haftów

Ozdobiony charakterystycznym haftem strój jest częścią tożsamości mieszkańców Zinacantan. (…)
Maruć codziennie kilka godzin spędza na szyciu i haftowaniu. Pewnymi ruchami zakreśla długopisem fantazyjne linie, kroi materiał. Linie pokrywają się, rzecz jasna, kompozycjami kwiatowymi. (…)

Młode niezamężne kobiety nie żałują sobie przyciągających wzrok wykwintnych haftów. Suknia ozdobiona w wyszukany sposób wysyła mężczyźnie wyraźny sygnał – jej właścicielka nie boi się żmudnej pracy. Respektuje lokalne zwyczaje. Będzie dobrą żoną. Przywiązanie do dawnych zwyczajów paradoksalnie staje się przyczyną głębokich zmian w tradycyjnej strukturze społecznej. Sprzyja temu gwałtownie rozwijający się rynek turystyczny. Dziś niejedna wprawna artystka ludowa zarabia kilkakrotnie więcej niż jej mąż. A własne wysokie dochody oznaczają możliwość negocjowania dawnych ról, przetarcia nowych szlaków. Przynajmniej w teorii.

Zapatyści: między dżunglą a internetem

Na stoiskach z pamiątkami w San Cristobal obok strojów regionalnych i bransoletek sprzedaje się oryginalne breloczki. Na łańcuszku dynda szmaciana laleczka w czapce kominiarce.

– To miniaturowy zapatysta – mówi Maruć. Charakterystyczne wełniane czapki kominiarki z pomponem Indianie z wyżyny noszą od bardzo dawna. Poranne przymrozki dają tutaj w kość nawet latem. Teraz czapka kominiarka z pomponem to najbardziej rozpoznawalny atrybut zapatysty.

Front Wyzwolenia Narodowego imienia Zapaty zyskał globalny rozgłos 1 stycznia 1994 r., gdy podjął próbę zdobycia siedmiu urzędów miejskich i gminnych. Zamaskowani partyzanci rekrutują się głównie spośród tubylczej ludności stanu Chiapas: Tzotzilów, Tzeltalów, Lakandonów, Zoque i innych. Zapatystyczne wojsko występuje przeciwko niesprawiedliwym decyzjom rządu, marginalizacji, wyzyskowi korporacyjnemu. Domaga się autonomii, szacunku dla rdzennej kultury. Wyrazem antyglobalistycznego nastawienia zapatystów jest sam moment rozpoczęcia działań partyzanckich, które nieprzypadkowo zbiegły się co do dnia z wejściem w życie porozumienia Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu (NAFTA). Działania partyzanckie, początkowo zbrojne, z czasem przekształciły się głównie w przedsięwzięcia wspierająco-edukacyjne i manifestacje multimedialne. Zapatyści nie stronią ani od internetu, ani od dziennikarzy. Podkomendant Marcos, jeden z liderów powstania, często pozuje do zdjęć. Dlatego przyjazny mediom front zapatystyczny nazywa się niekiedy partyzantką postmodernistyczną.

Tuż po wybuchu powstania do negocjacji w katedrze San Cristobal de Las Casas stawiło się 19 reprezentantów Frontu Wyzwolenia Narodowego im. Zapaty. Były wśród nich dwie kobiety. Komendant Ramona i major Ana. Ramona była jedną z tych Indianek, które uczestniczą w działaniach zapatystów, nie biorąc bezpośredniego udziału w akcjach zbrojnych. Wsparcie tych kobiet ma charakter organizacyjny i ideologiczny. Te, które jak Ramona są w komitecie, planują czas, miejsce i charakter działań armii, organizują, negocjują. Pozostałe często po prostu dostarczają partyzantom żywność i wychowują dzieci w duchu rewolucji.

Z kolei mjr Ana jest przykładem rdzennych mieszkanek Chiapas walczących z bronią w ręku. Przyłączyła się do Frontu, kiedy miała zaledwie 14 lat. Poszła w ślady starszego brata. Zapatyści nauczyli ją czytać i pisać. I posługiwać się bronią. Po niej szeregi zapatystów zaczęło zasilać coraz więcej dziewcząt i młodych kobiet. Niektóre z nich porzuciły życie w wioskach. Mieszkają w górach i dżungli. Inne nadal prowadzą zwyczajne życie. Mobilizują się tylko na wezwanie do walki. Gdy wyruszają, pozostawiają dzieci pod opieką babć i ciotek.

Mimo oficjalnych negocjacji i napuszonych deklaracji rządu sytuacja w Chiapas nie za bardzo się poprawiła. Szykany wojska wobec rdzennej ludności ukrócił nieco światowy rozgłos medialny, ale nie na długo. Miejsce armii szybko zajęły bojówki paramilitarne. Narastająca fala pogróżek, porwań i gwałtów miała zastraszyć Indian sympatyzujących z zapatystami. Tragedia wisiała na włosku. Doszło do niej w grudniu 1997 r. w miejscowości Acteal. Członkowie jednej z bojówek dokonali rzezi na 45 bezbronnych osobach, w większości kobietach i dzieciach. Dla większości rzeź w Acteal pozostaje tylko smutną statystyką. Mało kto dokładnie wie, co się naprawdę wydarzyło w pobliżu niewielkiego kościoła oddalonego zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od pełnego beztroskich turystów San Cristobal. Przytoczona w książce „The Other Word: Women and Violence in Chiapas Before and After Acteal” relacja naocznego świadka – 11-letniej Micaeli, która razem z innymi schroniła się w kościele – odbiera mowę.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2016, 22/2016

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy