Holenderski polityk populista porównuje świętą księgę muzułmanów z „Mein Kampf” Hitlera Ten film miał wstrząsnąć światem. Przeciw jego emisji protestowały Iran, Afganistan, Pakistan i inne kraje islamskie. Holenderskie służby specjalne zostały postawione w stan pogotowia w obawie przed zamachami ze strony rozwścieczonych wyznawców Proroka. Premier Holandii Jan Peter Balkenende zabiegał o solidarność innych przywódców Unii Europejskiej na wypadek, gdyby jego kraj stał się ofiarą islamskiej furii. Politycy i funkcjonariusze holenderskiego wywiadu przez długie miesiące przekonywali parlamentarzystę, populistę i przywódcę Partii Wolnościowej, Geerta Wildersa, aby nie pokazywał filmu i nie stwarzał zagrożenia dla ojczyzny. 45-letni Wilders, którego dziennikarze wybrali na Polityka roku 2007, pozostał nieugięty – odpowiadał, że musi bronić wolności Holandii i Zachodu przed fanatyczną i podżegającą do przemocy religią Mahometa. Głosił, że w Europie toczy się wojna cywilizacji, ale kultura Zachodu powinna pozostać „dominująca”. Stwierdził, że rząd padł na kolana i skapitulował przed islamem, zaś Balkenende „to strachliwy człowiek, który przeszedł na stronę talibów”. Na łamach dziennika „Volkskrant” tak zapowiadał swoje dzieło: „Ten film opowiada raczej nie o muzułmanach, lecz o Koranie i o islamie. Najważniejszym celem ideologii islamskiej jest zniszczenie tego, co dla nas jest najdroższe – naszej wolności. „Fitna” jest ostatnim ostrzeżeniem dla Zachodu. Walka o wolność dopiero się rozpoczyna”. Trwający około 17 minut film pod tytułem „Fitna” został umieszczony 27 marca wieczorem na internetowym portalu LiveLeak. Obejrzało go milion internautów w ciągu zaledwie godziny. Fitna to arabski termin koraniczny, oznaczający mniej więcej konflikt, niezgodę. Na początku filmu pokazana jest karykatura Mahometa z bombą zamiast turbana. Opublikowanie przed dwoma laty tego rysunku na łamach duńskiej gazety „Jyllands-Posten” wywołało wielkie oburzenie w świecie muzułmańskim. Potem pojawia się sura Koranu wzywająca do walki z niewiernymi. Przez pismo arabskie można zobaczyć uprowadzone samoloty uderzające 11 września 2001 r. w wieże World Trade Center, słychać rozpaczliwe krzyki ludzi, którzy skaczą z płonących budynków na pewną śmierć. Następnie pokazane zostają zdjęcia z zamachów w Madrycie i Londynie dokonanych przez ekstremistów islamskich, widzowie słuchają imamów wzywających muzułmanów do zdobycia panowania nad światem. Można zobaczyć zdjęcie Theo van Gogha, holenderskiego reżysera zamordowanego w 2004 r. przez muzułmańskiego radykała. W filmie jest przerażająca scena ścięcia przez terrorystów zachodniego zakładnika. Wilders przedstawia statystyki wzrostu liczebności muzułmanów w swym kraju oraz w Europie, pokazuje też kartkę z napisem „Pozdrowienia z Holandii”, na której nie ma jednak wiatraków, lecz meczety. Populistyczny polityk pyta: „Holandia przyszłości?”. Nie obyło się też bez sceny obrzezania muzułmańskiej dziewczynki. Wilders przebiegle powstrzymuje się przed przekroczeniem „czerwonej linii”, czyli przed tym, co muzułmanie musieliby uznać za bluźnierstwo (a holenderski wymiar sprawiedliwości – za sprawę dla prokuratora). Wzywa wyznawców Proroka do usunięcia z Koranu stron nawołujących do przemocy, przy czym słychać dźwięk dartego papieru, jednak napis informuje, że to wydzierane są strony z książki telefonicznej. W końcowej sekwencji znów występuje Mahomet. Tym razem lont jego bombowego turbanu płonie. Chwilę później słychać donośny huk. Czyżby Prorok, jak zamachowiec samobójca, wysadził się w powietrze? Ale Wilders uspokaja, że to tylko grzmoty i błyskawice. „Fitna” kończy się wezwaniem: „Powstrzymajcie islamizację. Brońcie wolności”. Kiedy tylko film znalazł się w internecie, zebrał się rząd holenderski. Trzy godziny później zasępiony premier Balkenende wystąpił w mediach. Potępił utożsamianie Koranu z islamskim terroryzmem, podkreślił, że w samobójczych zamachach giną także muzułmanie. Oskarżył twórcę filmu o podsycanie prymitywnych, niskich uczuć oraz wezwał do budowania mostów i przezwyciężania przesądów. Zapowiedział też, że prawnicy ministerstwa sprawiedliwości zbadają, czy film nie oznacza złamania prawa. Holenderscy muzułmanie wydawali się uspokojeni. Także 45-letni Geert Wilders promieniował zadowoleniem – w końcu zwrócił uwagę na „palący problem” i wywołał rozgłos. Przy czym, jak podkreślał, korzystał tylko z będącego fundamentem otwartych społeczeństw Zachodu prawa do wolności słowa. W swej karierze Wilders nigdy nie przejmował się poprawnością polityczną, lecz mówił prosto w oczy swoją „prawdę” – Koran jest niebezpieczny i faszystowski, podobnie jak „Mein Kampf” Adolfa Hitlera, i powinien
Tagi:
Jan Piaseczny









