Geografia nierówności

Geografia nierówności

Sprawiedliwość dla bogatych

Nierówność zbiera też żniwo w wymiarze sprawiedliwości. I będzie zbierała jeszcze większe teraz, po wejściu w życie nowej procedury karnej. Będzie jak w amerykańskich filmach. Pojedynek na rację między dwoma błyskotliwymi prawnikami. A nie każdego przecież stać na błyskotliwego prawnika. Jeden zatrudni trzech wybitnych adwokatów, drugi będzie się posiłkował darmową pomocą prawną (według projektu może być świadczona przez magistrów prawa). Albo nawet na to nie będzie go stać, bo w razie przegranej będzie musiał płacić. Kiedyś dysproporcję sił mógł niwelować sędzia, przeprowadzając dowód. Dzisiaj ma być tylko bezstronnym arbitrem. Patrzeć, jak orły temidy rozszarpują prawnicze wróble. Bogaty może wnieść jeszcze dowód z prywatnej ekspertyzy prawnej. Masz pieniądze? Opłacasz ekspertyzę. Nie ma pieniędzy? Cóż… sprawiedliwość dla bogatych.

Do tego dochodzą stare grzechy. Na przykład w Polsce rozwieść się można tylko w sądzie okręgowym. Po rozwód wielu Polaków musi jechać kilka razy ponad 100 km. To kosztuje i dla wielu osób jest argumentem za trwaniem w małżeństwie. Czy nie można procedury rozwodowej przenieść do sądów rejonowych? Poza tym sądy pracy – od kilku lat trwa ich powolna likwidacja. Minister Gowin zlikwidował sądy, prezydent Komorowski je przywrócił. Z pozoru powrót do stanu pierwotnego. Ale tylko z pozoru, bo do wielu miast powiatowych wydziały pracy już nie wróciły. W ten sposób pracownicy z małych miejscowości, którzy zostali bezprawnie wyrzuceni z pracy i którym pracodawca nie wypłacił zaległych poborów, nie mają dostępu do sądu. Przykład? Powiat wałecki jest obsługiwany przez Sąd Pracy w Szczecinku, a z Wałcza bezpośredniego połączenia do Szczecinka nie ma.

Dostęp do sądu pracy to jedno z podstawowych praw obywatelskich i pracowniczych. W „kraju Solidarności” sąd pracy w każdym powiecie powinien być standardem. Ale nie jest.

Sztandar równości

Nierówności w skali globalnej rosną. Po lekturze „Kapitału w XXI wieku” Thomasa Piketty’ego nikt nie może mieć co do tego wątpliwości. Jednocześnie od kilku lat – co najmniej od „Ducha równości” Richarda Wilkinsona i Kate Pickett – wiemy, że im większa równość, tym bardziej udane i szczęśliwe życie praktycznie wszystkich członków danej wspólnoty. Jeśli połamana polska lewica zastanawia się, co wziąć na sztandary, powinna to być przede wszystkim równość. Socjaldemokracja zawsze odnosiła triumfy, gdy głosowała na nią klasa średnia. A ta głosowała, gdy widziała swój interes w istnieniu państwa opiekuńczego. Widziała go zaś wtedy, gdy czuła, że pieniądze z jej podatków wracają do niej w postaci wysokiej jakości usług publicznych. To jest wizja państwa, którą lewica powinna zaproponować Polakom. Jako alternatywę dla taktyk indywidualnego przetrwania i wizji społeczeństwa jako wojny wszystkich ze wszystkimi, którym hołdują – w różnym stopniu – Korwin-Mikke, Kukiz i Platforma Obywatelska. Czas podnieść sztandar równości.

Liwiusz Laska jest doktorem, adwokatem, prezesem Fundacji Praw Obywatelskich
Bartosz Machalica jest historykiem, politologiem, członkiem zarządu Centrum im. Ignacego Daszyńskiego

Rys. Małgorzata Tabaka

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 28/2015

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy