Ginekologa rozumienie woli Boga

Ginekologa rozumienie woli Boga

Doktor Bogusław Chrzan jest ginekologiem. Jako lekarz oddany jest sprawie ochrony życia i zdrowia człowieka, zwłaszcza kobiety, a w szczególności kobiety rodzącej lub mającej rodzić. Wszak tego dotyczyła i do tego zobowiązuje go jego lekarska przysięga. Ale doktor Chrzan jest także katolikiem. Jako katolik ma być posłuszny swemu Bogu. A Bóg żąda od niego, aby szanował i chronił Jego dzieło, którym jest życie. Życie, którego On jest stwórcą. Doktor Bogusław jest posłuszny swemu Bogu, sławi go i uważa, że jako lekarzowi nie wolno mu sprzeniewierzać się Jego woli. Do tego zobowiązuje go „Deklaracja wiary”, którą uważa za fundament swego lekarskiego sumienia. Dokument ten mówi jasno i wyraźnie, że życie ludzkie jest darem Boga i jedynie do Niego należy. „Moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata – mówi Deklaracja – zależy wyłącznie od decyzji Boga”.

Doktor Chrzan wykonuje swój zawód ginekologa wiernie przestrzegając tego nadrzędnego dla niego żądania, jakie zawiera Deklaracja. Nie nastręcza mu to żadnych kłopotów i nie wzbudza niczego więcej poza radością spełniania woli Boga, kiedy zdrowa kobieta rodzi zdrowe dziecko, a on ma jedynie pomóc w spełnianiu się tego cudu natury, jakim jest powstawanie nowego życia. Wprawdzie niekiedy to przychodzenie nowego życia na świat odbywa się w sposób niezwykle dla rodzącej matki bolesny, ale doktor Chrzan jest daleki od tego, aby nieść temu cierpieniu jakieś ukojenie. Cierpienie rodzącej matki nie wywołuje w nim żadnej chęci ulżenia jej. Dysponuje wprawdzie lekami co najmniej łagodzącymi ból rodzenia, ale uważa, że rodząca matka musi podporządkować się prawom Natury, bo ta pochodzi przecież od Boga. Toteż cierpienie rodzącej matki jest dla niego czymś naturalnym, nie podlegającym żadnej korekcie przez człowieka.

Niejakie kłopoty pojawiają się, kiedy doktor Chrzan ma do czynienia z przypadkami wymagającymi od niego jakiejś decyzji. Oto, na przykład, jest on w pełni świadomy tego, że dalszy rozwój płodu w organizmie matki grozi utratą przez nią życia. Innymi słowy, zgoda na dalszy rozwój nowego życia oznacza rezygnację z życia tej, w łonie której to życie się kształtuje. Doktor Chrzan nie mówi, że to jedno życie, dopiero powstające, „zagraża” temu drugiemu, już istniejącemu. Pojęcie takie jest już dziełem skażonego grzechem umysłu człowieka. Nowe życie, dzieło samego Boga, kształtuje się przecież i rozwija zgodnie z Jego wolą. Dzieło Boże nie może zagrażać niczemu, co od Boga pochodzi. Toteż doktor Chrzan nie ma wątpliwości: to nowe życie przychodzi przecież zgodnie z zamysłem samego Boga, nie może więc być w żadnym wypadku unicestwione, nawet wówczas, kiedy stałoby się to za cenę życia matki. Do jego świadomości, a tym bardziej sumienia, nie dociera to, że przecież jako lekarz staje w obliczu wyboru między dwoma istnieniami ludzkimi: jednym – dopiero mającym przyjść na świat i drugim, w ciele którego tamto pierwsze życie zaczyna do tego dojrzewać. A oba te istnienia są przecież dziełem Boga. Nie obchodzą go bynajmniej uczucia matki, którą przecież dobry Bóg już wcześniej obdarzył życiem, a co więcej wolą życia i zdolnością do radowania się nim. To właśnie życie matka teraz powierza ufnie doktorowi, wierząc, że będzie chronił jej życie i zdrowie. Ale to, co czuje matka, doktora nie obchodzi. Dla niego ważne jest wyłącznie to życie, które ledwo w niej zdołało zakiełkować, a już unieważnia prawo do życia tej, w łonie której powstaje. Doktor Chrzan tak rozumie wolę Boga. Dla niego nie jest to żadnym moralnym dylematem. Bóg, jego Bóg, już wszystko jednoznacznie rozstrzygnął. Nasz doktor już wydał wyrok śmierci na matkę. Jej dramat nic go nie obchodzi. Liczy się wyłącznie to nowe Życie. Nasz doktor tak rozumie Jego wolę.

Ale Bóg doktora Chrzana nie poprzestaje na poddawaniu swego wiernego sługi takim prostym próbom. Sytuacje, w których przychodzi mu spełniać zawód lekarza, są niekiedy jeszcze bardziej złożone. Oto zdarza się, że to nowe, rodzące się w ciele matki życie jest tworem ukształtowanym w sposób wykluczający jego egzystencję po przyjściu na świat. Nasz doktor dowiaduje się, że płód jest pozbawiony mózgu albo że ten mózg nie ma naturalnej obudowy w postaci czaszki. Jego wiedza, wiedza lekarza, mówi mu jasno, że twór ten, który trudno nazwać dzieckiem, nie będzie zdolny przeżyć nawet kilku dni lub tygodni jako odrębna istota ludzka.

Doktor Chrzan ma przed sobą matkę, która także jest świadoma losu, jaki ją spotkał. Wie doskonale, że istota, jaką niebawem wyda na świat, nie będzie zdolna do życia, zaś urodzenie jej pociągnie za sobą całe morze niewymownych cierpień. Cierpień nie tylko fizycznych, ale przede wszystkim duchowych. Oto ta mała odrobinka życia w niej, którą od początku, kiedy w niej zakiełkowało, obdarzała miłością, z którą wiązała tyle nadziei i najpiękniejszych marzeń, zaczęła przybierać kształt obracający w niwecz wszystko, ku czemu przez całe ostatnie miesiące kierowała cały ogrom swoich pragnień: szczęśliwe macierzyństwo. Matka już wie, że każdy następny dzień, kiedy nosi w sobie ten zniekształcony twór Natury (a więc Boży), prowadzi jedynie do dalszych nieuchronnych cierpień – zarówno jej, w takich rozmiarach, jakie daje świadomość własnej tragedii, ale także jej płodu – już teraz skazanego na śmierć. Zakończenie tego nieudanego, tkwiącego w niej życia jest w jej mniemaniu nie tylko racjonalnym rozwiązaniem, zgodnym z zasadą oszczędzania cierpień wtedy, kiedy poddanie się im nie służy niczemu. Nieszczęśliwa matka wierzy, że Bóg, jej pełen miłości Bóg, nie może być tak okrutny, aby żądać od niej cierpień dla nich samych.

Takie myślenie jest jednak obce doktorowi Chrzanowi. Dla niego życie i cierpienie matki przestaje się liczyć. Skoro Bóg w swej nieograniczonej mądrości i miłosierdziu zadecydował, aby w ciele matki zakiełkowało nowe życie, to widocznie taka była Jego wola. I jej, i tylko jej, doktor Chrzan powinien się podporządkować. Na tym właśnie życiu, dziele jego Boga, doktor Chrzan koncentruje całą swoją uwagę i troskę. Przestaje być lekarzem w stosunku do kobiety, która przecież powierza mu swoje życie i zdrowie. Ufa mu widząc w nim lekarza. Ale doktor nie widzi już w niej pacjentki oczekującej pomocy. Nie uważa także za stosowne poinformować jej o tym. Nie widzi w niej żywej istoty, przecież także dziecka Bożego. Dla niego jest ona tylko naczyniem, w którym rozwija się nowe życie. I tylko ono się liczy! Doktor Chrzan będzie robił wszystko, aby to nowe życie przyszło na świat bez względu na to, kosztem jakiego cierpienia się to stanie.

Tak doktor Chrzan rozumie wolę swego Boga. Rozumie tę wolę jedynie w ten sposób, że oto liczy się wyłącznie życie, które On teraz tworzy, nawet jeśli postanowił jego istnieniu nadać tak krótki czas. Wierzy, że tylko On może decydować o tym, kiedy ma się ono rodzić, a kiedy umierać. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że wierność tej przysiędze musi oznaczać dla niego niemożność bycia lekarzem. Kiedy bowiem jako lekarz usiłuje walczyć o zachowanie i przedłużanie życia tych, którzy mu je powierzyli, w istocie sprzeciwia się przecież woli Boga.

Ale doktor Chrzan ma w tym, co robi i jak myśli, duchowych przewodników. To oni autorytatywnie odczytują mu wolę Boga. To, jak odczytują Jego bezgraniczne miłosierdzie, zależy od nich. I bardzo wiele o nich mówi.

Wydanie:

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy