Od dwóch lat utknęły negocjacje z rządem Niemiec w sprawie dzieł sztuki zabranych w czasie wojny Najwyższy czas oddać we właściwie ręce „ostatnich niemieckich jeńców wojennych” – zaapelowała tuż przed rocznicą napaści hitlerowców na Polskę wpływowa „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Jeńcami redakcja nazywa dzieła sztuki, które pozostały między Odrą a Bugiem po wycofaniu się oddziałów Wehrmachtu. To już kolejny alarm w niemieckiej prasie w ostatnich tygodniach. Polska przedstawiana jest jako kraj barbarzyńców (zimą 1944-1945 r. wypędzili na mróz niemieckie kobiety, dzieci i starców z ich domów na Dolnym Śląsku i Pomorzu) i rabusiów (zawłaszczyli pozostawione w czasie wojny na Dolnym Śląsku i w Krakowie germańskie dobra kulturowe). Na pierwszy artykuł w „FAZ”, w sierpniu br., odpowiedział w „Rzeczpospolitej” prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik rządu ds. restytucji polskich dóbr kultury. Padły sugestie, że za darmo nie oddamy „zastawu”, jakim jest przechowywana w Krakowie Biblioteka Pruska. Ale były one na tyle delikatne, że atak został ponowiony. Profesor jest zdecydowanie przeciwny dalszej medialnej kampanii w polskiej prasie. – Będzie lepiej – tłumaczył, odmawiając nam teraz wywiadu – gdy awantura wywołana przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przycichnie. A ja myślę, że gdyby żyli Karol Estreicher i Stanisław Lorentz, na pewno nie kładliby tak uszu po sobie. Oni grabież nazywali grabieżą. I wyrywali polskie dobra kultury z rąk niemieckich okupantów – najpierw dosłownie, a gdy zakończyła się wojna, drogą stanowczej interwencji dyplomatycznej. Lista strat wartości 12 mld dolarów W czasie oblężenia Warszawy Stanisław Lorentz był komisarzem Urzędu Ochrony Dóbr Kultury. Pod obstrzałem pocisków wynosił wraz ze swymi pracownikami najcenniejsze eksponaty z zamkowej kolekcji. Uratowano 300 obrazów, 70 rzeźb, m.in. obrazy Canaletta i Bacciarellego. Gdy profesor zorientował się, że Niemcy zamierzają wysadzić Zamek Królewski w powietrze, zbierał wszystko, co mogło być przydatne w późniejszej rekonstrukcji: fragmenty portali, malowideł ściennych, kominki, sztukaterię dekoracyjną. Równie niestrudzony był Karol Estreicher. Jeszcze we wrześniu 1939 r. udało mu się wywieźć figury z ołtarza mariackiego Wita Stwosza i ukryć w katedrze w Sandomierzu. Niestety, hitlerowcy miesiąc później odkryli te paki. Oddział SS Paulsena przewiózł je do Norymbergi, gdzie pod tamtejszą Górą Zamkową wykuto na cenne rabunki zamaskowany schron. Karol Estreicher przebywał już wtedy w Londynie. Z inicjatywy polskiego rządu na emigracji utworzył Biuro Rewindykacji Strat Kulturalnych. Ani przez chwilę nie zrezygnował z poszukiwań mariackiego arcydzieła. We wrześniu 1940 r. pojechał do Berna, gdzie pewien antykwariusz, utrzymujący kontakty z fachowcami z jego branży w III Rzeszy, zdradził mu pilnie strzeżoną tajemnicę – ołtarz znajduje się w Norymberdze. Tymczasem w Warszawie Stanisław Lorentz i skupieni wokół niego historycy sztuki zaczęli spisywać – z myślą o przyszłych rewindykacjach – zabytki zagrabione przez okupanta. Spieszono się, bo już 16 grudnia 1939 r. generalny gubernator Hans Frank wydał rozporządzenie o obowiązku zgłaszania posiadanych dzieł sztuki. Z Lorentzem współpracowali Władysław Tomkiewicz, Maria Friedlówna, Zygmunt Miechowski, Jan Morawiński i Michał Walicki. Z narażeniem życia, depcząc po piętach SS-Standartenführerowi dr. Mühlmannowi, który jako pełnomocnik władz okupacyjnych wraz z Hansem Possem, dyrektorem Galerii Drezdeńskiej, „zabezpieczał” zarekwirowane arcydzieła, starano się prześledzić drogę i miejsce ukrycia wywożonych przez Niemców dóbr kultury. Lista strat, stale uzupełniana na podstawie informacji kierownictwa Walki Cywilnej AK, została przemycona do Londynu do Karola Estreichera. Dzięki temu w roku 1944 r. było wiadomo, że wywieziono lub spalono ok. 2,8 tys. obrazów różnych szkół europejskich, 11 tys. obrazów artystów polskich, 1,4 tys. wartościowych rzeźb, 15 mln książek, 75 tys. rękopisów, 22 tys. starych druków, 25 tys. zabytkowych map, 300 tys. grafik, 50 tys. rękopisów muzealnych oraz 26 tys. bibliotek szkolnych, 4,5 tys. oświatowych i 1000 naukowych. Ich wartość wedle dzisiejszych cen to ok. 12 mld dol. W roku 1942 polski rząd w Londynie wysłał Estreichera do Stanów Zjednoczonych, by tam przedstawił rozmiary grabieży w Polsce i zażądał, aby po klęsce hitlerowców oddano wszystkie niemieckie zbiory sztuki pod przymusowy zarząd aliancki.
Tagi:
Helena Kowalik









