Gromy i piski

Gromy i piski

Oto miś naszych czasów – reparacje. Treść noty dyplomatycznej, którą w sprawie reparacji Polska wystosowała do Niemiec, była ukrywana. Gdy posłowie opozycji chcieli z nią się zapoznać, wiceminister Piotr Wawrzyk oświadczył, że jest to tajemnica dyplomatyczna.

Bardzo był przy tym zadowolony, że takim prostym chwytem – tajemnica i już – załatwił sprawę. Rychło się okazało, że nie do końca. Treść noty ujawnił niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. I można było się przekonać, że długi na dwie strony dokument zawiera wiele spraw, ale nie te, o których oficjalnie PiS mówi. Nie ma w nocie słowa reparacje, nie ma żadnych sum, o które Polska występuje. Nic. Są za to wyliczone różne problemy, które pojawiły się we wzajemnych stosunkach po wojnie, m.in. sprawa edukowania na temat niemieckiej okupacji i niemieckich zbrodni, nauczania języka polskiego w Niemczech oraz zwrotu zrabowanych dóbr kultury.

Oto więc dwie twarze pisowskiej polityki. Dla polskiego ludu mamy prężenie muskułów, opowieści o 6 bln itd. (mogliśmy o tym przeczytać w komunikacie MSZ, który miał uspokoić ludzi PiS), a dla niemieckich urzędników piski o nauczaniu języka polskiego.

Ale to wszystko nie znaczy, że cała batalia dotycząca reparacji była bezowocna. O, przyniosła ona owoce, i to spore! Na przykład Mirosławowi Kłuskowi, dyrektorowi Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego. Otóż od grudnia 2021 r. zarobił on 190 tys. zł (19 tys. zł miesięcznie). Wicedyrektorzy zarabiają po 16 tys. I zarabiać będą dalej, bo państwo na działalność tego instytutu przeznaczyło na przyszły rok 17,5 mln zł.

Na sprawie reparacji zyskał też poseł Arkadiusz Mularczyk, który prowadził ją w Sejmie. W nagrodę został wiceministrem spraw zagranicznych, choć miał to stanowisko objąć Andrzej Przyłębski, były ambasador w Niemczech. Tak pisały media. Dodajmy, że jeśli chodzi o MSZ, nazwisko Mularczyka na stronie internetowej ministerstwa jeszcze się nie pojawiło. Może więc ta nominacja nastąpi 2 listopada?

Tym sposobem powiększy się grono ignorantów kierujących polską dyplomacją. Bo, przypomnijmy, ani minister, ani żaden wiceminister nie pracował wcześniej w MSZ.

O kolejnego ignoranta powiększy się również korpus ambasadorów. Nowym ambasadorem na Litwie będzie Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia, a ostatnio wojewoda mazowiecki, rocznik 1958, czyli prawie emeryt. W realu – specjalista od medycyny rodzinnej. W sprawach dyplomacji – autentyczny dyletant. Ale z tych Radziwiłłów. Można niestety iść o każdy zakład, że nazwisko najmocniej zadecydowało, że będzie nas reprezentował w Wilnie. Bo tak sobie w PiS wyobrażają dyplomację, że magia magnackiego rodu zadziała.

Czego oczekiwalibyśmy od ambasadora Radziwiłła? Po pierwsze, żeby zachował powagę. Po drugie, żeby przy okazji uregulował kilka spraw. Właśnie odwołano z funkcji dyrektorki Instytutu Polskiego Małgorzatę Stefanowicz-Pecelę, wilniankę z urodzenia. I to po 15 miesiącach działalności. Wcześniej instytut przez dwa lata kierowany był przez p.o. dyrektora. Warto byłoby więc choćby tę sprawę wprowadzić na tory stabilności.

Wydanie: 2022, 45/2022

Kategorie: Aktualne, Przebłyski

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy