Trzeba uważać na reklamowane preparaty złożone na przeziębienie i grypę. Często mają trzy składniki, z których ewentualnie tylko jeden może mieć sens Katarzyna Świątkowska – lekarz, autorka książek, w tym serii „Mity medyczne. Fakty, które ratują życie” Z powodu grypy w styczniu zmarło już niemal 50 osób, podało Ministerstwo Zdrowia. Prawie wszystkie powyżej 65. roku życia. – Obawiam się, że te dane i tak mogą być niedoszacowane. Jak bardzo? – Trudno powiedzieć, ale nawet najstarsi lekarze nie pamiętają takiego sezonu. Tym bardziej że niezwykle wysoka jest także liczba zachorowań. To już 115 osób na 100 tys. mieszkańców. Dość wspomnieć, że w grudniu zanotowano w Polsce ponad 1,1 mln przypadków grypy i jej podejrzeń. A jak wynika z najnowszych danych, z tego powodu wystawiono ponad 8 tys. skierowań do szpitala. – Dla porównania: przez cały listopad zanotowano w Polsce ponad 490 tys. przypadków grypy i jej podejrzeń, co dało niemal 2 tys. skierowań. To, co widzę w przychodni, jedynie to potwierdza: grypa zaatakowała z całą siłą dwa-trzy tygodnie przed świętami. Charakterystyczne było też to, że chorowały na nią głównie dzieci i młodzież do 14. roku życia. – Hospitalizowane były w 60%, co można wyjaśnić tym, że ani dzieci, ani młodzież nie nabyły jeszcze po pandemii koronawirusa wystarczającej odporności. Bo choć wirusy mutują i co sezon są inne, w części zachowują podobieństwo antygenowe. Teraz jednak liczba chorych dzieci spada, co można tłumaczyć przerwą między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. A dlaczego zaczęła za to wrastać liczba chorych w starszych grupach wiekowych? – Z dwóch powodów. Po pierwsze, są oni obciążeni chorobami przewlekłymi. Po drugie, chociaż mają pamięć immunologiczną, to jednak wraz z wiekiem odporność ta spada – mechanizmy, które nas bronią, w miarę starzenia się organizmu stają się coraz mniej wydolne. Rzuca się w oczy jeszcze fakt, że nie chorują na grypę ci, którzy się na nią zaszczepili. W tym sezonie miałam tylko jednego pacjenta, który miał objawy grypy, potwierdził ją testem i był zaszczepiony. Niestety, Polacy w tym sezonie na grypę niechętnie się szczepili. Czym to tłumaczyć? – Odpowiedź może dać typowa rozmowa w gabinecie. Przychodzi pacjent, mówi o objawach: gorączka, ból głowy, dreszcze. Dopytuję wtedy: „A na grypę pan się szczepił?”. „Nie”. „A szkoda”, komentuję. I wtedy najczęściej pacjent dopowiada: „Ale na COVID-19 się zaszczepiłem”. Nie wiem, skąd to się wzięło, że tak wielu pacjentów uznało, iż szczepionka na koronawirusa chroni również przed grypą. W końcu to wirus i to wirus – będzie się bronił Kowalski. – W tym przypadku swoje zrobił jednak brak promocji szczepień na grypę. Skoro już o grypie i jej pochodnych mowa, to czym w ogóle różni się ona np. od przeziębienia? – Przede wszystkim początkiem – przeziębienie zaczyna się stopniowo. Łamie nas w kościach, zaczyna nas pobolewać gardło, dołącza się do tego katar, nic nam się nie chce. Gorączka, jeśli jest, to niewysoka. Z kolei grypa ścina z nóg. Pojawia się szybko, nagle i wywołuje wysoką gorączkę. Bardzo charakterystyczne są bóle kości, stawów i głowy. Nierzadko pacjenci mówią nawet, że bolą ich włosy. Pojawia się suchy, męczący kaszel, choć może też być biegunka. Objawy mogą bardzo się różnić. A prawdą jest, że jak ktoś choruje na grypę, to rzadko ma katar? – Nie ma tu jednej zasady. Podobnie jest zresztą z bólem gardła. Może się pojawić, ale nie musi. Jest za to inna reguła, o której czytałam w badaniach z 2020 r. Jeśli mamy przeziębienie, za którym stoją rinowirusy – to jego najczęstsi sprawcy – uaktywniają one mechanizmy, dzięki którym stajemy się bardziej odporni na zakażenie grypą. Innymi słowy to, że jesteśmy narażeni na wiele różnych wirusów… – …zmienia również to, jak chorujemy. Tak! A jak odróżnić grypę i przeziębienie od np. COVID-19? – Testy – to najlepsze rozwiązanie. A jeśli akurat nie mam ich pod ręką, a przychodzi pacjent i mówi o konkretnych objawach? – Trudno to jednoznacznie stwierdzić, bo jedynie w początkowej fazie pandemii typowe dla koronawirusa były utrata węchu i smaku. Teraz









