Kulturalna katastrofa Zdrojewskiego

Kulturalna katastrofa Zdrojewskiego

Minister sprawiał wrażenie, że o zapaści w kulturze nie ma pojęcia Do sfer życia społecznego, którym nasza transformacja ustrojowa zadała ciosy najcięższe i które zepchnęła na wstydliwy margines, należy bez wątpienia kultura artystyczna. Najgorszy jest nie tyle nokaut na początku lat 90., ile fakt, że nie potrafimy po nim się pozbierać. Kultura wysoka, niegdyś tętniący życiem obszar ważnej debaty myślowej i formalnej, pole duchowej samorealizacji milionów odbiorców, bacznie obserwowana przez Wschód i Zachód, dziś stała się w Polsce poletkiem, którego uprawa i płody pasjonują wąską grupę najwierniejszych entuzjastów, a na zewnątrz coraz częściej odbierane są jako zjawisko lokalne czy wręcz zaściankowe. To, czego symbolem były niegdyś polska szkoła filmowa, polska szkoła kompozytorska, polska szkoła plakatu, inscenizacje Grotowskiego, Kantora i Szajny czy Teatr Telewizji, i to, czym może się poszczycić polska kultura ostatniego ćwierćwiecza, dzieli dystans zaiste bardzo znaczny. Jeśli jednak w sferze twórczości można jeszcze szukać usprawiedliwień w skali wielkich talentów, trudno o takie usprawiedliwienie w organizacji społecznego obiegu dóbr kultury. A tu właśnie doszło do największej katastrofy. Liczby są bezlitosne Wymowa liczb obrazujących upadek uczestnictwa w kulturze jest bezlitosna. Ćwierć wieku temu, w ostatnim przed transformacją ustrojową roku 1988, wydano w naszym kraju 107 mln egzemplarzy książek z dziedziny literatury pięknej. W roku 1992 było ich już tylko 42 mln, a potem przez długie lata jeszcze mniej. Rok 2012, ostatni, który obejmują oficjalne dane GUS, przyniósł 33 mln egzemplarzy, ponad trzy razy mniej niż przed transformacją i w przybliżeniu tyle, ile publikowaliśmy pod koniec lat 60. XX w. Równocześnie księgozbiór bibliotek publicznych zmniejszył się w III RP w porównaniu z Polską Ludową ze 134 mln woluminów w 1988 r. do 132 mln w roku 2012, liczba czytelników w tych bibliotekach – z 7,9 mln do 6,5 mln, liczba wypożyczonych książek – ze 159 mln do 122 mln. W 2012 r. aż 60% Polaków deklarowało brak kontaktu z jakąkolwiek książką (niekoniecznie literacką i niekoniecznie w formie papierowej) w ciągu ostatnich 12 miesięcy i nawet wśród osób legitymujących się wyższym wykształceniem była to ponad jedna trzecia badanych; więcej niż sześć książek rocznie czytał zaledwie co dziewiąty Polak. Teatry dramatyczne i lalkowe w roku 1988 odwiedziło 7,8 mln widzów; w 1992 r. – już tylko 5 mln i na tym poziomie frekwencja teatralna z niewielkimi wahaniami utrzymuje się do dziś. Do teatru chodzimy więc ponad półtora raza rzadziej aniżeli przed ćwierćwieczem; dzisiejszy statystyczny Polak wizytę w przybytku Melpomeny składa raz na siedem i pół roku. Koncerty i spektakle muzyki poważnej – w filharmoniach, operach, operetkach – w 1988 r. zgromadziły 8,3 mln widzów i słuchaczy, w roku 2012 – 5,4 mln; i tu więc mamy do czynienia ze spadkiem przeszło półtorakrotnym. Fatalnie jest też w kinach: widownia skurczyła się z 86,4 mln w 1988 r. do 13,3 mln (!) w roku 1992, by potem bardzo powoli rosnąć i w 2012 r. osiągnąć 37,5 mln. Dodajmy, że z owych 37,5 mln widzów filmy polskie przyciągnęły zaledwie 6,2 mln – czyli np. mniej niż w latach 70. sam „Hubal” czy „Dzieje grzechu” i np. aż sześciokrotnie mniej niż w tychże latach w Związku Radzieckim nasza „Anatomia miłości” (to ostatnie gwoli przypomnienia ówczesnego międzynarodowego rezonansu naszego kina). Dramatyczny spadek frekwencji po 1989 r. zdołały przezwyciężyć jedynie placówki muzealne – w 1988 r. odwiedziło je 21,8 mln osób, w 1992 r. – 14,2 mln, a w 2012 r. – 26,7 mln. Zdecydowanie niechlubnie w sferze uczestnictwa w kulturze wypadamy też w porównaniach międzynarodowych, choćby dotyczących obszaru Unii Europejskiej. Eurostat ostatnie takie dane opublikował w odniesieniu do lat 2006 lub 2007; w 2006 r. pod względem odsetka mieszkańców w wieku produkcyjnym, którzy w ciągu roku przynajmniej raz byli na przedstawieniu lub koncercie, zajęliśmy na 26 badanych krajów Unii miejsce aż 24., a pod względem odsetka tych, którzy w ciągu roku przynajmniej raz odwiedzili muzeum, galerię bądź zabytek historyczny – miejsce 20. W 2007 r. pod względem odsetka mieszkańców, którzy w ciągu roku przeczytali przynajmniej jedną książkę, wśród 19 badanych państw Unii

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 25/2014

Kategorie: Opinie