Halemba. Pamiętamy!

Halemba. Pamiętamy!

Gdy 21 listopada 2006 roku wywożono ciała 23 zabitych górników, nikt nie chciał wierzyć, że zginęli, idąc po złom Dwa lata po tragedii w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej rozpoczyna się proces osób odpowiedzialnych za śmierć 23 górników. Przed sądem staje 27 osób, w tym były dyrektor kopalni Kazimierz D. i kierownik jej działu wentylacji Marek Z. Grożą im kary do 12 lat więzienia. Większość spośród oskarżonych ciągle pracuje w górnictwie, niektórzy wciąż w kopalni Halemba, część dorabia do emerytury w firmach związanych z branżą. Marek Z. na pytanie sądu o miejsce zatrudnienia oświadczył, że pracuje w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego jako inspektor ds. ratownictwa. Złomiarze z KW SA Gdy 21 listopada 2006 r. wywożono ciała 23 zabitych górników, nikt nie chciał wierzyć, że zginęli, idąc po złom, a tragedia jest wynikiem bezmyślności i pazerności ich przełożonych. Jest 22 lutego 2006 r., Kopalnia Węgla Kamiennego „Halemba”. Zawala się 250-metrowy kopalniany chodnik. Zbigniew Nowak, jeden z górników, zostaje uwięziony. Reszta w porę ucieka i wychodzi z tego bez szwanku. W Rudzie Śląskiej, jak i na całym Górnym Śląsku wstrzymuje się oddech. Przeżyje czy nie? Nowak jest szczęściarzem. Ma dostęp do powietrza, a sygnał lampki górniczej szybko sprowadza pomoc. Wywożą go tylko lekko potłuczonego. Trzeba jednak wyciągnąć sprzęt, który utkwił na dole. Sprzęt, dla którego później pod ziemią zginą 23 osoby. Sprzęt, o którym tuż po ich śmierci powie się, że wart jest 17,9 mln euro, czyli ok. 70 mln zł. A Grzegorz Pawłaszek, ówczesny prezes Kompanii Węglowej SA, w której skład wchodzi Halemba, powie też: – To było nowe wyposażenie, dlatego chcieliśmy je odzyskać. Podobnie mówi minister gospodarki Piotr Woźniak. Z wyciąganiem sprzętu musiano się śpieszyć. Okręgowy Urząd Górniczy nakazuje bowiem zamknięcie ściany w pokładzie 506/E. Dyrektor Halemby, Kazimierz D., wpada wówczas na genialny pomysł, że do ratowania maszyn zatrudni firmę zewnętrzną. Rozpisuje przetarg. Ochotę na jego wygranie i tym samym na zgarnięcie pół miliona złotych ma prezes firmy Mard, Marian D. Ale by przetarg był ważny, muszą wziąć w nim udział co najmniej dwie firmy. Prezes D. dogaduje się więc z firmą Góreks. Preparują dokumenty. Mard z niższą ofertą wygrywa. Firma posyła swoich ludzi do demontażu obudowy zmechanizowanej ściany, wyprodukowanej w… latach 80. Chodzi o obudowę typu Glinik-08/22. Na stronie internetowej jej producenta opinia o sprzęcie: „Należy zaznaczyć, że standardowa obudowa GLINIK-08/22 charakteryzuje się niekorzystną statecznością, zwłaszcza w fazie rozpierania zestawu i przejmowania obciążenia od górotworu dla założonego współczynnika tarcia m = 0, tzn. ma tendencję do zagłębiania się przodu spągnic i pochylenia na ocios”. Wniosek jest jeden: górnicy poszli po wyprodukowany dwadzieścia parę lat temu złom! Potwierdzi to kilka miesięcy później Piotr Buchwald, prezes Wyższego Urzędu Górniczego: – To były obudowy, które już ileś lat były używane – stwierdza. Tymczasem żywotność obudów zawałowych typu 08/22 to pięć-siedem lat. Później wymagają one remontu lub modernizacji. Mard, spółka założona przez emerytowanego sztygara z sąsiedniej kopalni z emerytowanymi górnikami jako pracownikami, na kontrakcie działa od czerwca 2006 r. W górnictwie wszyscy wiedzą, że by dostać taką „konfiturę”, trzeba mieć mocne plecy. Mard to firma wybitna. Przez kilka lat nie odnotowano w niej żadnych wypadków przy pracy. Dopiero po tragedii w Halembie kontrola Państwowej Inspekcji Pracy wykazała, że wypadków po prostu nie zgłaszano. Z ustaleń inspektorów PIP wynika, że od 2003 r. w firmie Mard doszło do co najmniej dziewięciu różnych wypadków, w tym dwóch ciężkich, ale nie odnotowywano ich w ewidencji. Jak się komuś to nie podobało, rada była jedna: wynocha! W listopadzie 2006 r. kilometr pod ziemią czujniki wykrywające stężenie metanu automatycznie odcinają dopływ prądu. Tak się dzieje nawet kilka razy w ciągu dnia. Maszyny stoją, a nadsztygar każe górnikom siedzieć i czekać, aż poziom metanu spadnie poniżej 2%. Tymczasem np. 15 listopada stężenie wynosi aż 12%! Ale dyrektor kopalni nie jest zadowolony z postępu prac przy wyciąganiu sprzętu. Grozi, że pogoni Mard z kopalni. Bogusław

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 47/2008

Kategorie: Kraj