Hamulce puściły

Hamulce puściły

Zamiast rzetelności kupieckiej mamy opowieści o prowizji, biznesie, zysku. Mamy kapitalizm bez kapitalistycznych zasad Jesteśmy świadkami coraz bardziej ordynarnych „przewalanek”, których autorzy nawet specjalnie nie próbują się usprawiedliwiać. „Biznes rządzi się swoimi prawami” – mówią najczęściej. I to ma wystarczyć za wszystko. Tak mówił zawieszony prezes PZU, Władysław Jamroży, po posiedzeniu sejmowej komisji, na której wyjaśniał swoje działania wobec BIG Banku i Banku Handlowego. „Biznes rządzi się swoimi prawami, kierowałem się interesem swojej firmy, gdy będę oceniany merytorycznie, to racja będzie po mojej stronie” – taki był sens jego wypowiedzi. A potem, wraz z Grzegorzem Wieczerzakiem, szefem zależnej od PZU, spółki PZU Życie, wyliczał, jakie to korzyści osiągnie grupa PZU po realizacji umów o sprzedaży akcji BIG Banku Gdańskiego i Banku Handlowego. Cynizm tej odpowiedzi aż zatyka dech w piersiach. Bo wystarczy wziąć kalkulator i policzyć, ile za akcje BIG-u PZU wzięłoby od Deutsche Banku, a ile od portugalskiego BCP (14 zł kontra 20 zł). Podobnie było z akcjami Banku Handlowego – tu oferta Commerzbanku była korzystniejsza od oferty Citibanku. Więc? Ale możliwość uzyskania lepszej ceny za posiadane akcje to tylko jeden z wielu elementów całej sprawy. Bo dorzućmy do tego działanie na szkodę przyszłego właściciela (Jamroży sprzedał akcje BIG-u na dzień przed tym, jak BIG podpisał umowę o prywatyzacji PZU), zatajanie umów przed właścicielem i akcjonariuszami (czyli przed Ministerstwem Skarbu i BIG-iem), ukrywanie przed Komisją Papierów Wartościowych liczby posiadanych akcji (KPW już w tej sprawie złożyła doniesienie do prokuratury przeciwko prezesowi PZU Życie, Grzegorzowi Wieczerzakowi). Idźmy dalej – postronny człowiek nie jest również w stanie zrozumieć zachowania ministra skarbu; który najpierw powiedział, jeszcze w styczniu, że Jamroży głosował wbrew jego instrukcjom(70% akcji PZU posiada skarb państwa), a potem potrzebował dwóch tygodni, by stwierdzić, że tenże Jamroży stracił jego zaufanie. Zaiste – zadziwiające tempo reakcji. Jakżeż kompromitujące dla powagi Rzeczpospolitej. Tyle samo czasu potrzebowała wiceminister skarbu, Alicja Kornasiewicz, by powiedzieć, że działanie prezesów PZU naruszało zasady „rzetelności kupieckiej”. Określenie to bardzo delikatne, ale przyjmijmy je za dobrą monetę. Polska przełomu wieków jawi się jako kraj, gdzie idea „rzetelności kupieckiej” została zagubiona. Zamiast niej mamy płaskie opowieści o „prowizji”, „biznesie”, „zysku”., Mamy kapitalizm bez kapitalistycznych zasad. Może to jest przyczyną naszych kłopotów – tych obecnych i tych zbierających się na horyzoncie? Patologia czy normalka? W tej sprawie zgodni są wszyscy – w Polsce rozwija się patologia – tworzą się rządy kolesiów, sitwowe układy, korupcja staje się powoli normą życia społecznego. Do dawania łapówek przyznają się posłowie, do brania – lekarze, o sumach za przyznanie kontraktu, albo za jakąś inną usługę mówi się głośno na korytarzach. Ten proces narasta – o czym świadczą ankiety Transparency International. W rankingu najbardziej łapówkarskich krajów Polska cały czas zmierza w górę. Rzeczywistość niejasnych transakcji nas oblepia. Wystarczy otworzyć gazetę, by natknąć się na kolejne informacje o podejrzanych umowach. Choćby w sprawie PZU. W tajnej umowie, którą zawarł Władysław Jamroży z Deutsche Bankiem, jest punkt, w którym PZU zobowiązuje się do zapłaty 30 mln zł kary umownej w przypadku, gdyby zrezygnował ze sprzedaży akcji Niemcom. I wysokość tej kary, i fakt, że podobnych zobowiązań nie przyjął Deutsche Bank, budzi zdumienie fachowców. Komentuje to więc korytarz: „To wygląda tak, jakby ktoś dał łapówkę, ale przy tym chciał się zabezpieczyć na wypadek gdyby coś się zmieniło”. Oczywiście, komentarz ten może być wysoce krzywdzący i niesprawiedliwy wobec Władysława Jamrożego, który równie dobrze mógł umowę z takim zapisem podpisać z głupoty (umówmy się, że tak właśnie było) albo też na polecenie zwierzchników. Ale oddaje pewien klimat, który wytworzył się wokół całej sprawy. Klimat niejednoznaczny – bo z jednej strony, część opinii publicznej i publicystów reaguje na „nierzetelność kupiecką” świętym oburzeniem, a z drugiej strony, nie brak, zwłaszcza w świecie biznesu, pełnych podziwu opinii, typu: „ale wykręcili numer”. Są jeszcze i inne opinie ze świata polityki. Otóż niektórzy z partyjnych działaczy opisywali całe wydarzenie w kategoriach politycznego boju

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2000, 2000

Kategorie: Publicystyka