Arbitrom elegancji przeszkadzają przemoc i agresja. Niby od kiedy? Jeśli napis na murach budzi więcej sprzeciwu niż krycie przestępców, a wykrzyczenie wulgaryzmu jest bardziej krytykowane niż wyśmiewanie cech od człowieka niezależnych, to znaczy, że nasze społeczeństwo ma wykrzywione rozumienie przemocy, szczególnie zaś jest ślepe na przemoc systemową. Pamiętam protesty w obronie niezależności polskiego systemu sądownictwa. Chodziłem na nie. Na te przeciw przejmowaniu Trybunału Konstytucyjnego także. Uważałem, że tak trzeba, miałem na to czas oraz możliwość ku temu, choć wcale dobrze się na nich nie czułem. Dlaczego? Między innymi dlatego, że – wbrew pozornej grzeczności i mieszczańskiemu uładzeniu – były to protesty skrywające agresję i uprzedzenia. Przezroczysta dyskryminacja Dlatego dziś, gdy słyszę utyskiwania co poniektórych uczestników tamtych protestów na formę manifestacji po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dopuszczalności aborcji, nie umiem ich zrozumieć. Wulgaryzmy przeszkadzają? Brzydkie słowo ucho kole? Nie podoba się, że uczestniczki się nie cenzurują? Gorsze rzeczy uchodziły wtedy uwadze tych arbitrów elegancji. Niezauważone latały słowa, które uderzały nie tylko w przeciwników politycznych, ale też – rykoszetem – w niewinnych ludzi. Niekiedy w tych, którzy stali tuż obok dzisiejszych strażników pięknej polszczyzny, gdy ci śmiali się z rzucanych ze sceny żarcików. W ludzi, którzy nie rozumieli, dlaczego tak chętnie skandowane są właśnie takie, a nie inne hasła. Konkrety? Wielu z Was, oburzonych strasznych mieszczan, nie przeszkadzało, gdy w kolejnych przemówieniach ten obrońca demokracji czy ów bohater Solidarności wyśmiewał niski wzrost Jarosława Kaczyńskiego (wiecie, że Lech Wałęsa czy Adam Małysz mają całe dwa centymetry więcej od prezesa PiS?). Jakby to była jakakolwiek ujma, jakby to świadczyło o czymkolwiek. Jakby to nie miało budzić konsternacji w ludziach niskiego wzrostu stojących na zimnie razem z Wami. Wielu z Was nie miało nic przeciwko, gdy ze sceny wyśmiewano jego singielstwo, bawiono się w domorosłych psychologów, kpiono z jego domniemanej abstynencji seksualnej – bez zważania na to, jak przy tych żartach czują się osoby niebędące w związkach. A singlem można być z tysiąca i jednego powodu: z wyboru (i jest to w porządku), z powodu tragedii (i nie wolno z tego kpić), bo tak się życie ułożyło wbrew woli tej osoby (co często wiąże się z samotnością), z braku czasu (tak, tak), z powodu złych doświadczeń z poprzedniego związku (szydzenie z tego nie pomaga poradzić sobie z nimi). Z podobnie wielu powodów można nie chcieć, nie móc lub nie mieć okazji uprawiać seksu. Dziś, gdy na każde „jebać PiS” przypada kilka oburzonych tweetów, nie umiem nie pamiętać braku tak wielkiego oburzenia na wypowiedzi sprowadzające krytykę polityki Kaczyńskiego do imputowania mu choroby psychicznej. Słowa takie jak świr, wariat czy obłąkany są znacznie poważniejszym przekroczeniem granic niż ten czy inny wulgaryzm. Hasło „wypierdalać” jest prostym, choć, owszem, mocnym komunikatem wyrażającym dezaprobatę dla posunięć władzy i wzywającym do jej zmiany. Krytykowanie kogoś przy użyciu sformułowań odnoszących się do zdrowia psychicznego jest prawdziwie szkodliwym chamstwem – krzywdzącym osoby chore psychicznie, utrwalającym negatywne skojarzenia, posługującym się sformułowaniami, które należy wyrzucić na językowy śmietnik historii znacznie szybciej niż to czy inne przekleństwo, celnie lub nie użyte. Także dziś wielu osobom przeszkadzają słowa na j, w czy k, natomiast nie przeszkadza granie, nawet nieświadome, na uprzedzeniach religijnych i etnicznych. Tym wszak jest krytykowanie decyzji władz oraz wspierania ich przez hierarchów kościelnych poprzez budowanie negatywnych konotacji z mniejszościową i cierpiącą dyskryminację grupą wyznaniową w Polsce. Tym jest mówienie o „PiSlamie” czy „katolickim szarijacie” w kraju po antymuzułmańskiej w retoryce nagonce na uchodźców, w którym grupą etniczną budzącą największą niechęć społeczną są Arabowie (często po prostu utożsamiani z muzułmanami). Co zatem jest większym problemem? Tak wrośnięte w świadomość, że dla części społeczeństwa – w tym dla części liberalnych elit opiniotwórczych i politycznych – przezroczyste uprzedzenia wobec osób żyjących inaczej niż w stałych heteroseksualnych związkach, chorujących psychicznie, niskich, muzułmanów, nieuprawiających seksu? Czy to, że ktoś postanowił użyć hasła „wypierdalać” (słowa, które nie przeszkadzało, gdy używał go Himilsbach czy Tuwim)? Dajcież spokój, serio. Zniszczony mur lub życie dziecka Nie tylko niedawno nawróceni na grzeczność i kindersztubę obrońcy demokracji wykazują się w tej sprawie hipokryzją i wybiórczym wzrokiem, pozwalającym dostrzec









