Na przemiał

Na przemiał

Autorzy leksykonów wycinają z historii literatury wszystkich, którzy nie potwierdzają tezy, że cały naród nieustępliwie walczył z poprzednim ustrojem To nie jest rzecz o pokoleniu, bo ludzi, o których piszę, dzieli różnica wieku. Ale łączy ich jedno: kiedyś, nie tak dawno temu, byli ważnymi postaciami w polskiej kulturze. Należeli do grona wybitnych twórców, mieli zasłużenie głośne nazwiska, włożyli wiele pracy w upowszechnienie kultury. Nie byli koniunkturalistami, a przynajmniej nie można tego udowodnić np. na podstawie ich twórczości. Nie dorobili się w PRL-u. Spotykam ich niekiedy, raz na rok, może rzadziej. Powiadają, że coś gdzieś opublikowali, albo że po zmianie zawodu powodzi się im nie najgorzej. Nadrabiają miną. Koszula, krawat, marynarka. Ale ja pamiętam te marynarki sprzed dziesięciu lat. Organizowali imprezy kulturalne w swoich średniej wielkości wojewódzkich miastach nie po to, aby szerzyć socjalistyczne treści – uważali, że w taki sposób realizuje się awans kulturalny i podnosi prestiż ich małej ojczyzny. Nie pisali z równym zapałem o Stalinie, a potem o Chrystusie. Nie należeli do beneficjantów ludowej władzy – jak niektórzy wiecznie szykanowani opozycjoniści, którzy do tej władzy pisali podania o mieszkanie, kiedy rozpadało się ich stare małżeństwo lub kiedy żenili się ich synowie. Jeszcze wegetują na obrzeżach życia społecznego, ale już zostali skreśleni. Przeznaczeni na przemiał. Nie upoważnili mnie, abym o nich pisał. Ale nie tylko dlatego sfałszuję ich inicjały: zachowali resztki dumy, a nikt nie lubi, kiedy się o nim pisze, jak o człowieku żyjącym na granicy nędzy. Bieda nigdzie nie jest modna. U nas modni są zdobywczy trzydziestolatkowie, ze złotymi kartami kredytowymi w kieszeniach. To znaczy o wiele więcej niż tomik wspaniałych wierszy, wydanych za wyżebrane pieniądze. RK, poeta, eseista, krytyk, autor kilkunastu tomów wierszy, dwóch wyborów. Ma 64 lata, w szufladzie cztery następne książki poetyckie, dwie eseistyczne, sztukę teatralną. Jest poetą wybitnym, wielkim erudytą i znawcą polskiej poezji. Nigdy przesadnie nie zabiegał o stanowiska i zaszczyty. W czasach debiutu i później nie bardzo mógł znaleźć pracę – był artystą w starym stylu, etatowe obowiązki go krępowały. W rezultacie przepracował w redakcjach czasopism literackich zaledwie kilkanaście lat. Był pisarzem, jeśli myślał o emeryturze, to spokojnie – i tak mu się należała. Od 1991 r. jest bez pracy. Jego kwalifikacje pisarskie i redaktorskie są w tej chwili nikomu niepotrzebne, subtelnych książek eseistycznych i poetyckich nikt nie wydaje. Systematycznie pomijany w antologiach poetyckich, przemilczany w słownikach i opracowaniach historyczno-literackich. Nie nawrócił się na nowe ideologie. Był jednym z leniwych, inercyjnych członków PZPR. SR, bibliotekarz. 58 lat, ukończone studia na renomowanej uczelni. Zaczął pracować w swoim zawodzie zaraz po maturze, skończył studia zaocznie. Znakomity fachowiec, człowiek rozmiłowany w książkach, społecznik. Został dyrektorem biblioteki wojewódzkiej, zrobił z niej świetną placówkę. Organizował imprezy literackie, konkursy czytelnicze i recytatorskie, wystawy. Przyjaciel wielu pisarzy. W roku 1992 zwolniono go z pracy, jego stanowisko zajął człowiek “właściwej opcji”, nie mający nic wspólnego z bibliotekarstwem. SR nie znalazł już pracy w swoim zawodzie. Był przez pewien czas urzędnikiem, potem agentem ubezpieczeniowym. Nie szło mu. Przez pewien czas utrzymywała go żona, ale i ją w ramach redukcji zwolniono z pracy. Próbuje teraz sprzedawać swoje książki, nikt jednak w byłym wojewódzkim mieście wartościowych książek nie potrzebuje. ZN miał burzliwe życie. Zaraz po szkole aktorskiej zaangażował się do dobrego teatru w dużym mieście, grał główne role wysoko oceniane przez krytykę, wystąpił w kilku filmach, na festiwalach teatralnych otrzymał parę nagród. Sława uderzyła mu do głowy, sporo pił, dwukrotnie bardzo poważnie zaniedbał swoje obowiązki. Trochę z konieczności, a trochę z własnego wyboru przeniósł się do prowincjonalnego teatru, w którym był gwiazdą pierwszej wielkości. Już jako człowiek “odnowiony” wrócił do rodzinnego miasta i teatru. Był już dojrzałym, świetnym aktorem. Ale gębę miał niewyparzoną i nie ukrywał, że nie podoba mu się retrospektywny heroizm kolegów, którzy rzekomo walczyli z dawnym ustrojem i głośno wypowiadał się przeciwko nowym porządkom w kulturze. W 1991 r. wypowiedziano mu pracę. Nie znalazł już zatrudnienia w mieście. Przez pewien czas prowadził pizzerię, potem ją sprzedał. Teraz od czasu do czasu lektoruje w lokalnym radiu, prowadzi konferansjerkę na imprezach reklamowych. Wegetuje. PT wydał przeszło dwadzieścia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2000, 2000

Kategorie: Opinie