Histeria teczkowa

Histeria teczkowa

Polowanie na Lecha Wałęsę jest jak fala. Ma przypływy i odpływy. Teraz mamy kolejne wzmożenie. Histeria propagandowa, inspirowana przez IPN po kontaktach z wdową po gen. Kiszczaku, jest zbieżna z celami politycznymi obecnej władzy. Rozdęcie sprawy teczek Wałęsy ma go do końca sponiewierać i pozbawić historycznych zasług. Ale to tylko wstęp do ważniejszej operacji. Mówią o niej wprost ludzie, którzy od lat żyją ze zwalczania Wałęsy i którym chodzi o zastąpienie go w podręcznikach historii innymi osobami. Tymi najgodniejszymi oczywiście są przede wszystkim oni sami. Historia musi być więc napisana na nowo. A w głównej roli, czołowego opozycjonisty i architekta zmian, ma być obsadzony tragicznie zmarły prezydent. Takie są intencje polityczne obozu władzy. I dlatego w tej nowej odsłonie wojny na teczki są takie emocje. Jakby rzecz dotyczyła nie wydarzeń sprzed 40 lat, ale czegoś bardzo aktualnego. Histeria ma to do siebie, że musi minąć. A wojna na teczki ma zawsze ten sam scenariusz. Najpierw jedni doznają wzmożenia, a za chwilę drudzy. Znowu przybędzie agentów SB. I to po obu stronach konfliktu. Świat zaś dostaje kolejną porcję informacji, że z nami dzieje się jednak coś dziwnego. I aż się prosi, by jako symbol tych niestandardowych zachowań wystąpiła pani Teresa Kiszczak. Spiski, wszędzie spiski. No i kapusie. Wszystko można powiedzieć, byle tylko obalić znaczenie Okrągłego Stołu i powagę ówczesnych porozumień. Przecież niepodległość Polski ma inne korzenie i inną datę. Aż dziw, że jeszcze jej nie ogłoszono. Wybory 25 października 2015 r. jako cezura między ciemną i jasną mocą. Na razie to kpiny, ale czy ktoś wykluczy taki scenariusz? Gdyby tak myślała tylko jakaś część Polaków, nie byłoby to zaskakujące. Wszędzie żyją przecież wyznawcy spisków jako napędu historii. Ale jeśli u nas poparcie dla takich ocen jest tak duże, że pozwala na samodzielne rządy, przyczyn trzeba szukać głębiej. Najważniejsza to zachowanie nowych elit po 1989 r. i ich problem z wyważeniem zalet i wad III RP. Bo gdyby kolejne ekipy rządzące w Polsce miały oczy szerzej otwarte na problemy tych, którzy sobie nie radzili, i gdyby uczciwie realizowano programy zmniejszające coraz głębsze nierówności, nie byłoby dziś tego rozpaczliwego szukania winnych. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2016, 2016

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański