PiS, podobnie jak kiedyś Unia Wolności, nie dostrzega pułapek, które na siebie zastawia Prof. Mirosław Karwat – kierownik Zakładu Filozofii i Teorii Polityki Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego Panie profesorze, po 1989 r. największymi bohaterami w Polsce były najpierw osoby związane z opozycją polityczną i Solidarnością w PRL, potem powstańcy warszawscy, obecnie są nimi uczestnicy antykomunistycznego podziemia zbrojnego nazwani żołnierzami wyklętymi. Czy na pana zajęcia przychodzą studenci z wizerunkami samotnych wilków na koszulkach? – Na razie nie dostrzegłem takich manifestacji utożsamiania się z tzw. żołnierzami wyklętymi. Ale po atmosferze zajęć mogę się domyślać, że część studentów została skutecznie zainfekowana takim właśnie przekazem historycznym. Rozbrat inteligencji i ludu Dawno temu Jacek Fedorowicz śpiewał: „Każda epoka ma swego idola, / Każdej epoce przyświeca jakaś gwiazda”. Co takiego stało się w Polsce, że ta gwiazda świeci tzw. żołnierzom wyklętym? – Zdecydowała o tym walka polityczna stoczona między pełną determinacji konserwatywną prawicą a szeroko rozumianym obozem liberalnym, któremu od jakiegoś czasu podporządkowała się, niestety, lewica, rezygnując z własnej alternatywy. Ten obóz uległ złudzeniu, że otwarcie na świat, wszechobecna nowoczesność, postęp cywilizacyjny i kulturowy przeorzą ludzką świadomość. Elity liberalne uwierzyły, że zdecydowana większość Polaków to ludzie sukcesu i komfortu, koneserzy drogich win, smakosze, znawcy wykwintnych i egzotycznych potraw. Propaganda sukcesu w okresie rządów Platformy Obywatelskiej sugerowała, i Platforma sama w to uwierzyła, że niemal każdy obywatel Polski spędza urlop w atrakcyjnych zagranicznych kurortach. Staliśmy się jakoby takimi światowcami, że można sobie odpuścić niewielką garstkę ludzi, która tkwi w parafiańszczyźnie, zaściankowości, XIX-wiecznych i jeszcze starszych, sarmackich stereotypach patriotyzmu. Obóz liberalny sądził, że to margines, zanikające i mało znaczące getto kulturowe. Przebieg wydarzeń politycznych pokazał, że w getcie tkwi kto inny: ta część inteligencji, która wyobraziła sobie, że jej świat i jej standardy są czymś naturalnym i powszechnym. Inteligencja w PRL mieszkała najczęściej w blokach, których lokatorami byli także ludzie z innych warstw społecznych. Dzięki temu miała więcej kontaktu z rzeczywistością. Po 1989 r. odgrodziła się od niej, zamknęła w strzeżonych domach i enklawach niedostępnych dla „plebsu”. – Ten peerelowski egalitaryzm już wtedy ciążył niektórym inteligentom. Przeżywali jako wielką niedogodność, a nawet upokorzenie zamieszkiwanie wśród „ciemniaków” i „prostaków”. Rzecz jasna wówczas nie wypadało publicznie wyrażać takich uczuć, bo inteligencja pozostawała pod presją misjonarskiego etosu, miała być warstwą ludzi służebnych i opiekuńczych w stosunku do słabszych, uboższych, mniej wykształconych. Zgodnie z głoszoną przez władzę ideologią, przekazem państwowych mediów i treścią programów szkolnych, być inteligentem oznaczało utożsamiać się z ludźmi pracy, odwoływać do tradycji walk o postęp społeczny i demokratyzację stosunków społecznych. W nakręconym zaledwie kilkanaście lat po wojnie „Nożu w wodzie” Roman Polański pokazał, że w tym egalitarnym społeczeństwie są równi i równiejsi, jeden z jego bohaterów jeździ zagraniczną limuzyną, ma jacht, a u boku atrakcyjną żonę. – Był to pamflet na „socjalistycznego nuworysza”. Środowiska związane z ówczesnym obozem władzy także uległy złudzeniu. Sądziły, że masowy awans społeczny tzw. prostych ludzi, warstw plebejskich, którym wcześniej brakowało nie tylko środków do życia, ale także elementarnego wykształcenia, wiedzy i kultury, sprawi, że zdecydowana większość będzie – z wdzięczności – utożsamiać się z Polską Ludową. Nic podobnego! Ludzie wywodzący się z warstwy chłopskiej wstydzili się własnej genealogii, uszlachetniali swój rodowód, jak inżynier Karwowski, serialowy „Czterdziestolatek”, który kupił w antykwariacie portret starszego pana i powiesił go w salonie jako podobiznę przodka. Epoka gierkowska, która niosła przesłanie „bogaćcie się”, „cieszcie się życiem”, ujawniła – zwłaszcza w pokoleniu dzieci konsumujących awans społeczny rodziców – czysto utylitarne i snobistyczne wyobrażenia o luksusie, oczywiście na miarę ówczesnego dostępu do dóbr. Już wtedy rozpoczął się „wyścig szczurów” – rodziny inteligenckie znacznie częściej niż robotnicze mogły się pochwalić samochodem osobowym, miały lepsze warunki mieszkaniowe. Tak się zaczynał rozbrat świata ludzi z dyplomem wyższej uczelni ze światem pracowników z dyplomem technikum lub zawodówki. Liberalna opowieść Solidarność – początkowo ruch egalitaryzmu i solidaryzmu – była










