Szkoły korzystające z państwowych dotacji ściągają dodatkowo z rynku 4-5 miliardów złotych z tytułu czesnego na studiach wieczorowych i zaocznych Prof. Adam Koseski, zajmuje się historią i naukami politycznymi, w tym historią najnowszą i stosunkami międzynarodowymi. Jego prace badawcze obejmują najnowsze dzieje powszechne, zwłaszcza problematykę bałkańską oraz losy Polaków na Wschodzie. W marcu 2004 r. został powołany na stanowisko rektora Wyższej Szkoły Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora, obecnie Akademii Humanistycznej. Jest członkiem wielu towarzystw naukowych, w tym Instytutu Słowianoznawstwa PAN. Jest autorem 25 książek naukowych, a także tłumaczem bułgarskiej literatury pięknej, historycznej i naukowej. – Jak oceniłby pan dziś kondycję humanistów i zapotrzebowanie na ludzi z wykształceniem humanistycznym? – W warunkach makro ono istnieje, ale w życiu codziennym ma to coraz mniejsze odzwierciedlenie. Wystarczy spojrzeć na wyniki rekrutacji. Zapisy i nabór studentów pokazują, że nasze najlepsze wydziały, z uprawnieniami do nadawania tytułów doktorskich, mają coraz mniejszą liczbę studentów. Zadziwiający jest gwałtowny spadek liczby pragnących studiować historię. W momencie tworzenia uczelni Wydział Historyczny liczył ponad 800 osób. Dziś jest tutaj tylko 300 osób, wliczając w to także doktorantów. Podobną tendencję obserwujemy na Wydziale Nauk Politycznych. Większym powodzeniem cieszą się studia na tych wydziałach, które mają ściślejszy związek z rzeczywistością i zastosowanie w praktyce, dotyczy to np. w szerokim zakresie pedagogiki. Mimo że historia i filologia polska także kształcą nauczycieli, zainteresowanie tymi kierunkami jest znacznie mniejsze. – Co jest tego powodem? – Studenci decydują się na pedagogikę, bo tam jest do wyboru mnóstwo specjalności, a to daje większą gwarancję znalezienia ciekawego miejsca pracy, nie tylko w szkolnictwie. Niepokój przyszłych nauczycieli powiększa się z powodu braku klarownej polityki i spójnego systemu edukacyjnego. Każda ekipa po dojściu do władzy zmienia zasady jego funkcjonowania, co wywołuje coraz większy zamęt. Realny poziom kształcenia studentów i pozycja danego kierunku są więc mniej ważne niż prognoza zatrudnienia. Podam przykład. Najjaśniejszym klejnotem w koronie sukcesów naszej uczelni z minionych 12 lat jest odnalezienie szczątków Mikołaja Kopernika w archikatedrze fromborskiej. Dokonał tego zespół pracowników Instytutu Antropologii i Archeologii pod kierunkiem prof. Jerzego Gąssowskiego i choć było to wydarzenie o światowym oddźwięku, to nie tylko nie spotkało się z należytym uznaniem w Polsce, lecz także nie spowodowało szczególnego napływu kandydatów na archeologię. Dość powiedzieć, że w tym roku nie przyjęto ani jednego studenta na stacjonarne studia archeologii. Pozycja humanistów nie jest więc dobra, następuje pauperyzacja, ale też nie może być inaczej, kiedy utrzymuje się wysoka emigracja zarobkowa młodych, a w kraju istnieje 320 niepublicznych szkół wyższych, często o niskim poziomie nauczania i bez należytej infrastruktury. W dziedzinie kształcenia humanistów mamy też niekiedy do czynienia z konkurencją uczelni technicznych, które również biorą się do tego. W sumie symbioza wiedzy humanistycznej z techniczną jest dobrym i pożytecznym zjawiskiem, z drugiej strony wprowadza liczne zaburzenia, bo jednak na politechnice czy SGH nie wykształci się klasycznego humanisty. – Mimo tych niekorzystnych uwarunkowań, ostrej konkurencji i niżu demograficznego każdego roku opuszcza waszą uczelnię ok. 2 tys. absolwentów. To chyba nie jest mało? – W porównaniu z innymi uczelniami niepublicznymi to wynik bardzo dobry. Również tegoroczna rekrutacja przebiegła pomyślnie, bo na pierwszy rok studiów przyjęto już 1,6 tys. osób (rok wcześniej było ich 1,7 tys.). Jednak nadal mamy do czynienia z niezdrową konkurencją i z rywalizacją zarówno uczelni niepaństwowych, jak i państwowych, które mają o wiele większe możliwości i korzystają z dotacji, a mimo to kształcą wielu studentów na kierunkach zaocznych, płatnych. Nie zazdroszczę sytuacji, w której znalazła się bardzo dobra uczelnia niepubliczna – Szkoła Wyższa im. Pawła Włodkowica w Płocku, gdzie są bardzo dobrzy profesorowie, zmuszona rywalizować z płocką filią Uniwersytetu Warszawskiego. Utarło się bowiem, że nawet najgorszy dyplom uczelni państwowej ma lepsze notowania niż dobry dyplom odpowiedzialnej uczelni niepublicznej. Następuje więc niezdrowa konkurencja między samymi humanistami i uczelniami humanistycznymi, gdyż szkoły korzystające z państwowych dotacji ściągają dodatkowo z rynku 4-5 mld zł z tytułu czesnego na studiach wieczorowych i zaocznych. – Kuźnia młodych humanistów w Pułtusku, od siedmiu lat
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz