Dla posła PO, Jacka Bachalskiego, nie istnieje granica między polityką a prywatnym biznesem Dariusz Jacek Bachalski lokalnie zwany jest didżejem. Szefuje lubuskiej PO. Jego ludzie mówią: to trochę lepiej wykształcony Lepper, a PO porównują do Samoobrony. Do Sejmu wszedł z listy, która była na fali, nikt go wcześniej nie znał. Po jesiennych, być może zwycięskich dla tego ugrupowania wyborach to głównie od niego będzie zależało, kto zajmie stanowisko w administracji rządowej w regionie. Dał im szkołę Gdy tylko skończył gorzowskie technikum elektryczne, wyjechał zbierać jabłka do Anglii. Potem w Poznaniu sprzedawał przewodniki. W 1990 r. założył tam szkołę języka angielskiego JDJ. Dziś jest ona jedną z największych w Polsce. Uczącym się języka angielskiego ma pomagać magazyn „Anglorama”. Gazetka wydawana jest w głównej siedzibie JDJ w Poznaniu. Do polityki wszedł w iście amerykańskim stylu. – Na kiełbasę wyborczą dowoził angielskim autobusem. Wszystkim ściskał rękę. Jako pierwszy w Gorzowie miał ruchomą reklamę i billboardy, był nowym człowiekiem – wspomina jeden z jego byłych współpracowników. Wprowadził też nowe standardy w polityce. W Zielonej Górze biuro poselskie mieści się pod tym samym adresem co JDJ (właścicielem jest przedsiębiorca z Głogowa). Z kolei w Gorzowie – jak się dowiadujemy w urzędzie miasta – Jacek (bo tego imienia używa) Bachalski jest współwłaścicielem (drugim właścicielem jest żona) lokali przy ul. Dzieci Wrzesińskich 6. Jeszcze cztery lata temu była tam szkoła JDJ, dziś jest biuro poselskie. Z lektury dokumentów sejmowych wynika, że w 2004 r. na „Usługi niematerialne” (czyli czynsz za zajmowany lokal zgodnie z umową zawartą przez posła, opłaty za wynajem sal, ogłoszenia) poseł Bachalski wydał ponad 20 tys. zł. Parę dni temu przyznał w „Gazecie Lubuskiej”, że jako parlamentarzysta płacił swojej firmie za wynajem jednego z lokali przy ul. Dzieci Wrzesińskich 6, ale tylko do marca tego roku. Dlaczego już tego nie robi? – Po to, by uniknąć takich pytań, jakie teraz słyszę – powiedział dziennikarzom. Drugie z gorzowskich pomieszczeń przy ul. Dzieci Wrzesińskich 6 do końca maja oficjalnie zajmował eurodeputowany z PO, Zdzisław Chmielewski, na co dzień rektor Uniwersytetu Szczecińskiego. Jak słyszymy w jego głównym biurze w Szczecinie, opłaty wnoszono na rzecz… „Angloramy”. Jednym z powodów rezygnacji miał być zbyt wysoki czynsz: firmie Bachalskiego europoseł płacił ponad 1 tys. zł za 14 m kw., podczas gdy na biuro zielonogórskie i koszalińskie wydawał po 300 zł. Bachalski także jako poseł zapragnął nieść kaganek oświaty językowej. Na inauguracji tego roku szkolnego w liceum swojej córki pouczał pedagogów, jak mają wychowywać nowe pokolenia – nauczyciele byli zniesmaczeni. Zaproponował też powszechną naukę angielskiego dla urzędników. Kolejnym pomysłem były egzaminy z języka obcego dla kandydatów PO do Parlamentu Europejskiego. Z kolei lubuscy platformersi pod koniec 2003 r. zapowiedzieli „zmasowaną akcję wysyłania maili” do MENiS. W ten sposób PO chciała zaprotestować przeciwko propozycji resortu dotyczącej nieuznawania certyfikatów językowych podczas matury. Bachalski tłumaczył, że taki dokument jest bardziej wartościowy od egzaminu dojrzałości. Na pytanie dziennikarza, czy jako właściciel ogólnopolskiej sieci szkół językowych odczuł już zmniejszone zainteresowanie uczniów, oburzył się: – To pytanie nie na miejscu. Są tysiące szkół. To akcja PO, nie moja. Poseł dba o wykształcenie, ale sam ma problem w jego określeniu. Na stronie sejmowej widnieje „średnie”. Tymczasem na www.bachalski.pl można przeczytać: ,,Absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego Akademii Ekonomicznej w Poznaniu”. Kiedy dziennikarze mu to wytknęli, nie omieszkał zauważyć, że „woli jeden semestr handlu zagranicznego niż cztery lata AWF”. Aleja gwiazd PO Jednym z pierwszych pomysłów posła Bachalskiego była Akademia Gorzowska. Jak się później okazało, była to inicjatywa tak dęta jak pozostałe. – Platforma jest dostrzegalna w mieście, bo robi wokół siebie dużo zamieszania. Tymczasem na forum Rady Miasta jedynego przedstawiciela PO, radnego Waldemara Szadnego, w ogóle nie widać – uważa prezydent Gorzowa, Tadeusz Jędrzejczak (SLD). Gorzowscy platformersi pozazdrościli Łodzi i Międzyzdrojom alei gwiazd, pojawił się więc pomysł licytacji płytek chodnikowych z nazwiskami
Tagi:
Wojciech Wyszogrodzki









