Inżynieria płodowlana

Gorączka wywołana przełomowym odkryciem biologicznym, jakim było rozszyfrowanie ludzkiego genomu, ostatnim czasem nieco osłabła. Okazało się, że nadzieje pokładane w rychłym opanowaniu defektów dziedziczności, rozlicznych schorzeń, a także udoskonalania zarówno roślin, jak i zwierząt (z człowiekiem na czele) potknęły się o liczne, zupełnie niespodziewane przeszkody. Wielkim uproszczeniem było zrównanie alfabetu genowego komórek z płodotwórczą potencją rozwojową i dlatego większość przedwcześnie wszczętych doświadczeń i prób skończyła się fiaskiem. Sensacyjne nowiny o klonowaniu ludzi czy tylko zwierząt zeszły już z pierwszych stron masowych czasopism. Natomiast dalej cichcem toczą się prace uczonych, zmierzające do zapanowania nad procesami dziedziczności. Aforystycznie można powiedzieć, że utworzone przez Naturę procesy embrionalnego sprawstwa są, podług miar obecnych ludzkich możliwości, nieprześcignione w wynikach, ale jednocześnie dziwacznie nieporządne, albowiem rekombinacje genów i ich regulatywnych ośrodków są – zgodnie z kryteriami naszego planującego i projektującego myślenia – jak gdyby pomieszane i byle jak poumieszczane w substancji dziedzicznej. Niewiele wciąż wiemy o tym, jakie zespoły genów decydują o długim i zdrowym życiu, a które natomiast geny są tak zwanym przez biologów śmieciem i powinniśmy starać się o ich usunięcie z rozwojowych przebiegów. Trzeba sobie uświadomić, że na tym nowym obszarze, nazwanym kiedyś przeze mnie „inżynierią płodowlaną”, zajmujemy zaledwie wciąż niepewne startowe przyczółki, które rozwiną się – być może – w bardziej skuteczną ludzką dominację nad życiem i śmiercią dopiero w bliżej nieokreślonej przyszłości. Manipulowanie dziedzicznością wymaga nie tylko spotęgowanej wiedzy, ale i całkowicie nowych praktyk bioinżynieryjnych. Obecnie mówi się i pisze wiele o budownictwie molekularnym, zwanym nanotechnologią. Oddani jej entuzjaści nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że jak dotąd głównym dowodem niesamowitej sprawności nanotechnologicznych prac jesteśmy my sami, ponieważ powstaliśmy i istniejemy dzięki szczególnemu sprzężeniu procesów atomowo-molekularnych. 10 lipca 2002 Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 28/2002

Kategorie: Felietony