Jak postępować z Łukaszenką?

Jak postępować z Łukaszenką?

Pomysł utworzenia białoruskiego rządu emigracyjnego świadczy o braku odpowiedzialności polskich polityków Któż z nas słyszał o Franciszku Skorynie – wielkim humaniście, twórcy piśmiennictwa białoruskiego, którego 500. rocznicę urodzin szumnie obchodziła przed paru laty UNESCO? Ilu Polaków nie pomyli Chatynia – symbolu męczeństwa i śmierci w II wojnie światowej ponad 2 mln Białorusinów, miejsca, którego nikt, kto je odwiedził, nie zapomni do końca życia – z Katyniem? To zaledwie pierwsze z brzegu przykłady dowodzące, jak słabo znamy dzieje i współczesność tego ponaddziesięciomilionowego sąsiada – kraju lasów, 3 tys. rzek i 11 tys. jezior oraz zupełnie dobrze rozwiniętego przemysłu. A przecież Brzozoruś, jak pięknie określiła tę ziemię Anna Strońska, zawsze była blisko związana z Polską. Grodno i Mińsk, Baranowicze i Stołpce, Pińsk a nawet Bereza, nie mówiąc o Nieświeżu czy Brześciu, to nazwy pobudzające wyobraźnię. Tu rozciąga się szlak mickiewiczowski z Nowogródkiem, Zaosiem (wciąż niełatwo dziś dotrzeć do miejsca narodzin wieszcza) czy jeziorem Świteź. Tu urodzili się m.in. Kościuszko, Traugutt, Niemcewicz i Rejtan. Tu nadal mieszka według oficjalnych danych 400-tysięczna polska mniejszość (według niektórych szacunków, liczy ona nawet milion), najliczniejsza na obszarze byłego ZSRR, która nigdy – podobnie jak w przypadku Litwy – nie zmieniała swego miejsca pobytu. Równocześnie niemała grupa Białorusinów żyje w naszym kraju, głównie na Białostocczyźnie. Powinniśmy zatem być sobie bliscy – duchowo i materialnie, w sensie wzajemnie korzystnej, sąsiedzkiej współpracy. Nie zawsze tak było i nadal nie jest. Błędy Paźniaka, zręczność Łukaszenki Tymczasem oba nasze państwa znalazły się w jakościowo nowej, choć zarazem odmiennej sytuacji. Gdy w październiku 1988 r. grupa działaczy z Zenonem Paźniakiem na czele utworzyła Białoruski Front Narodowy „Odrodzenie” (sam Paźniak uzyskał kilka lat potem azyl polityczny w USA), mało kto przypuszczał, iż już po niecałych trzech latach, bo w sierpniu 1991 r. – wskutek dramatycznych wydarzeń zachodzących w ówczesnym ZSRR – dojdzie do proklamacji suwerenności nowego państwa. W Warszawie otwarto pierwszą w świecie ambasadę Białorusi, co nastąpiło w trakcie oficjalnej wizyty ówczesnego przewodniczącego Rady Najwyższej, Stanisława Szuszkiewicza – z zawodu profesora fizyki, mówiącego zresztą świetnie po polsku. BFN popełnił sporo błędów, które później się mściły. Np. wprowadził jako jedyny język oficjalny – białoruski, podczas gdy zdecydowana większość ludności mówiła i mówi po rosyjsku. Dlatego też w referendum zorganizowanym przez wybranego w 1994 r. na prezydenta Aleksandra Łukaszenkę (byłego dyrektora kołchozu, który zdobył popularność, przewodnicząc w parlamencie komisji antykorupcyjnej) projekt dodania rosyjskiego jako języka oficjalnego nie mógł nie uzyskać przytłaczającego poparcia. Trzeba przecież pamiętać, iż proces powstawania narodu białoruskiego wciąż trwa i na tym polega jedna z głównych różnic w porównaniu z Ukrainą. Wystarczy przypomnieć, że w Mińsku – aglomeracji wielkości Warszawy – tylko kilkanaście procent dzieci uczy się w szkole po białorusku. Białoruś rzadko trafia na pierwsze miejsce w światowych serwisach informacyjnych. Tak zdarzało się przy powołaniu do życia Związku Rosji i Białorusi czy przed laty w trakcie ostrego sporu między parlamentem a prezydentem. Wówczas to Łukaszenka doprowadził do przyjęcia nowej konstytucji, w której głowa państwa zyskała ogromne uprawnienia – większe niż np. prezydenci Rosji czy Stanów Zjednoczonych. Od tego też czasu w tamtejszych mediach prezentuje się niemal wyłącznie punkt widzenia obozu prezydenckiego. Doszło do tego, iż głównym nośnikiem niezależnych informacji stała się odbierana dobrze w tym kraju telewizja rosyjska. My i oni Od kilku miesięcy – od VI zjazdu liczącego 25 tys. członków Związku Polaków na Białorusi w marcu br., na którym wybrano nowe, niezależne od władz w Mińsku kierownictwo z Andżeliką Borys – stosunki Polski z naszym sąsiadem na wschód od Bugu obfitują w napięcia. Ich źródłem są represje wobec przedstawicieli polskiej mniejszości na Grodzieńszczyźnie. Oba państwa wydaliły po kilku dyplomatów, polski ambasador został odwołany na konsultacje, a atmosfera w mediach jest gorąca. Cały problem ma wymiar zarówno dwustronny, jak i ogólnoeuropejski. Dwustronny, gdyż mamy 418 km wspólnej granicy, określone interesy ekonomiczne i w sumie z wielu powodów śledzimy ze szczególną uwagą to, co się dzieje między Brześciem a Witebskiem. Ale przecież generalnie chodzi o właściwe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 35/2005

Kategorie: Opinie