Jak to w Polsce

Jak to w Polsce

W liberalnych mediach (liberalnych umownie) nie ustają narzekania na przywódców opozycji, Platformy Obywatelskiej w szczególności, z powodu ich niewyrazistości, propagandowej nieskuteczności, braku zarówno politycznego programu, jak osobistej charyzmy. W Polsce od jakiegoś czasu liczy się bardzo na sprawczą moc charyzmy i pod kątem tej tajemniczej właściwości obserwuje się osoby publiczne. Zakładam, że potrafię poznać się na charyzmie, i twierdzę, że od czasu Piłsudskiego nie było w Polsce postaci charyzmatycznej, a kardynałowie Wyszyński i Wojtyła stali się charyzmatyczni, dopiero gdy zajęli wysokie miejsca w hierarchii Kościoła katolickiego; jednemu charyzmy udzielił urząd prymasa, drugiemu tron papieża. Czas oczekiwania na charyzmatycznego przywódcę Platformy Obywatelskiej jest czasem straconym. Poza tym partia PiS jest dowodem na to, że w polityce można odnosić sukcesy, nie mając przywódcy charyzmatycznego. Polska do tej pory znajdowała się pod panowaniem duopolu złożonego z obu tych partii, jedna miała rząd, a druga była opozycją. W tym zaprzęgu PiS było ogierem, a Platforma wałachem, czyli zwierzęciem bezpłodnym. Tematy, problemy i nieraz cele narzucało PiS, a PO do tego przeważnie się stosowała, zwłaszcza gdy chodziło o projekty najbardziej nikczemne, jak lustracja czy odbieranie emerytur. Dziś, gdy Platformie nikt już nie podpowiada ani jej nie przymusza do galopu i PiS wszystko robi samo, przekaz idący od PO jest już tylko bezkształtną i nudną deklamacją. Oczywiście w sprawach dla kraju najważniejszych, jak „określone” miejsce zajęte przez Polskę w sekularnym (patrz: Słownik wyrazów obcych) konflikcie Ameryki z Rosją oraz ciągłość państwa polskiego, czyli prawowitość Polski Ludowej, obie partie są doskonale zjednoczone i nic ich nie rozdzieli. Kto liczy, że Tusk, wróciwszy na ojczyzny łono, postawi swoją partię na nogi, niech sobie przypomni, że to on był tym, który pozbawił ją zdolności rodnych. W sprawach, na których PiS zależy – a nie są to żywotne interesy narodowe – opozycja z Platformą na czele podporządkowuje się hegemonicznej sile III RP. Ostatni przykład: Sejm jednomyślnie uchwalił pochwałę faszystowskiej organizacji zbrojnej z czasów wojny. Rozumiem, że Polska naśladuje swojego najbliższego sojusznika Ukrainę – która jest tym sojusznikiem na mocy polskiego postanowienia, a nie obiektywnie – bo ma naturę naśladowczą. Tam wywindowali na najwyższe postumenty swoich faszystów, więc i Polacy chcieliby mieć do czczenia swoją UPA i swoich szczerze polskich banderowców. Polskie Stronnictwo Ludowe, czyli nasza chrześcijańska demokracja – jak sama siebie definiuje – raczej rzadko, jeśli w ogóle, daje się porwać jakiemuś bezinteresownemu, szlachetnemu uczuciu i tym razem zapomniało, że owi świętokrzyscy bohaterowie zabijali partyzantów Batalionów Chłopskich i działaczy ludowych, bo martwych nikt już nie wskrzesi, a koalicja z PiS może przynieść wymierne korzyści. Platformersi postanowili zaznaczyć swoją samodzielność w sprawie wysuniętych przez partię rządzącą żądań reparacji wojennych od państwa niemieckiego. Na czym polega ta ich odrębność? Lider sejmowy tej partii poseł Neumann chodzi po telewizjach i pomstuje, dlaczego rząd domaga się reparacji tylko od Niemiec, a nie żąda odszkodowań wojennych od Rosji! Mamy się domyślać, że gdy tylko wróci z Brukseli Donald Tusk i PO wygra wybory, liberalny rząd natychmiast zażąda reparacji od Rosji. Wprawdzie reparacje płaci zazwyczaj i z natury rzeczy państwo, które wojnę przegrało, co Rosji na razie nie spotkało, ale może spotkać, bo jak wiadomo, Donald Tusk, gdy był premierem, zaplanował zakup broni dalekostrzelnej, sięgającej do Moskwy, a poza tym od czego mamy Ukrainę? Najśmielej reparacji od Rosji domagają się dziennikarze. Przytoczyłem tydzień temu małe zdanko z „Gazety Wyborczej”. Konkurencja pisze więcej i radykalniej. Ma to też większe znaczenie, co pisze, bo „Gazeta Polska Codziennie” to prawie oficjalny organ rządzącej większości. Czytamy tam: „Polska była okupowana przez Sowietów do 1989 r. Należałoby więc wziąć pod uwagę cały ten okres. To ciąg zbrodni, niegodziwości, likwidacji i rozkradania polskiego majątku, kradzież dóbr kultury. (…) W momencie, kiedy domagamy się reparacji od Niemiec, o to samo powinniśmy wystąpić do Rosji. Co więcej, rachunek wobec Rosji byłby dużo wyższy niż w stosunku do Niemiec. Ze względu na czas okupacji oraz intensywność zła, które nam wyrządziła”. Nie jest to odosobniony pogląd, całe media „narodowe” w tym duchu przemawiają, „liberalne” też się od tego stanowczo nie dystansują. Kładą nacisk na nieskuteczność takich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 39/2017

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony