W ubiegłym tygodniu, równocześnie w Krakowie i w Warszawie, odbyły się dwie, jakże różne uroczystości. W Warszawie 85. urodziny Tadeusza Mazowieckiego. W Krakowie obchodzono drugą rocznicę pogrzebu prezydenckiej pary. Kiedyś złośliwy Jan Sztaudynger pisał: „Co lubi każdy Galileusz? – dwie rzeczy: cudzy pogrzeb, własny jubileusz”. Chodziło oczywiście nie o Galileusza ofiarę inkwizycji, ale o mieszkańca Galicji. No to mieszkańcy Galicji mieli teraz do wyboru: jubileusz Tadeusza Mazowieckiego w Warszawie lub drugą rocznicę pogrzebu Państwa Prezydentostwa Kaczyńskich w Krakowie. Na tej pierwszej uroczystości prezydent Komorowski przypomniał anegdotę: w grudniu 1981 r. w obozie internowanych spotykają się po raz pierwszy Seweryn Jaworski i Tadeusz Mazowiecki. Seweryn Jaworski, co warto przypomnieć dzisiejszej młodzieży, to był taki wąsaty radykał z mazowieckiej „Solidarności”. Na widok Mazowieckiego Jaworski zaczął: „A co, panie Tadeuszu! A nie mówiłem? Trzeba było ostrzej! Ostrzej! Ostrzej!”. Na co Mazowiecki: „A co, nie mówiłem, panie Sewerynie? Trzeba było mądrzej! Mądrzej! Mądrzej!”. Minęło ponad 30 lat. Zmieniły się warunki. Rządzi Polską obóz postsolidarnościowy, dziś podzielony dokładnie według tych samych kryteriów. Na tych, którzy chcieliby mądrzej, i na tych, co niekoniecznie. A nawet im głupiej, tym lepiej. Podział na obozy wyznacza stosunek do katastrofy smoleńskiej. W sekcie PiS obok mesjasza Kaczyńskiego („Jarosław, Polskę zbaw!”) pojawił się jako numer drugi Antoni Macierewicz. Prorok („grożą nam kolejne ruskie zamachy!”) i ekspert od katastrof lotniczych w jednej osobie. Pierwszy pirotechnik IV RP – znawca wybuchów i sztucznej mgły. Dalej mamy kilku ewidentnych kretynów i kilku innych cynicznych, wygadanych cwaniaków, promowanych w mediach przez głupawych dziennikarzy, którzy udają bezstronną czwartą władzę, realizującą misję informacyjną. Są dziś wyraźnie dwie Polski. Jedna to Polska opisywana przez Jarosława Kaczyńskiego i jego wyznawców. Opisywana w „Gazecie Polskiej”, „Naszym Dzienniku”, „Uważam Rze”, w Radiu Maryja i Telewizji Trwam, a także w „Rzeczpospolitej”. Oraz w kazaniach głupawych wikarych, nawołujących z ambon do wyjazdu do Warszawy w obronie wiary, polskości i Telewizji Trwam. Polska „kondominium rosyjsko-niemieckie”, z wybranym przez pomyłkę prezydentem, z premierem, który „ma krew na rękach”. Polska, w której oficjalnych, organizowanych przez władze uroczystościach nie bierze się udziału, zamiast tego przygotowuje własne. Tylko czekać, kiedy Jarosław Kaczyński zejdzie do podziemia, a red. Sakiewicz zacznie swoją „Gazetę Polską” drukować na spirytusowym powielaczu w jakiejś kościelnej piwnicy. Macierewicz znów zacznie się ukrywać, a ojciec dyrektor zmuszony będzie nadawać z tajnej radiostacji zakonspirowanej gdzieś za Uralem. Prof. Zybertowicz zaś na tajnym uniwersytecie latającym zacznie wykładać nie jak w PRL nauki polityczne, ale jak w IV RP o spiskach tajnych służb. Jest Polska paranoiczna. Polska pijana nienawiścią, Polska urojonych spisków i zdrad. Ale jest też Polska normalna. Odpowiedzialna i rozsądna. Polska ewidentnego sukcesu, podziwiana przez świat. Nieidealna, z licznymi problemami, z kulejącą demokracją, z dramatyczną prokuraturą i niesprawnym wymiarem sprawiedliwości, z biurokracją, po części niesprawną, po części skorumpowaną, a w sumie nieudolną. Ale to nasza Polska! Polska, w której snob, hochsztapler, a nawet kołtun może zostać ministrem, ale zostaje nim z woli większości. Polska wolna i niepodległa, która sama musi sobie poradzić ze swoimi słabościami. Kraj młodych ludzi, którzy chcą żyć normalnie, dorabiać się, „mieć i być” lub „być i mieć”, a nie rozglądają się, gdzie by tu można pięknie zginąć za ojczyznę i z braku okazji przeżywają ogromną frustrację. Młodych ludzi, którzy nie godzą się na to, by wikary z policjantem zaglądali im pod kołdrę. Nie godzą się również na to, że najważniejszym problemem jest nie załatwienie im możliwości pracy i rozwoju zgodnie z ich umiejętnościami i ambicjami, ale tropienie ostatnich agentów komunistycznych służb, którzy w najgorszym razie przed ponad 20 laty zmuszeni byli zaniechać działalności. Obok Polski paranoicznej, która – jak słusznie mówił podczas jubileuszu Tadeusz Mazowiecki – zaprzeczając swojej suwerenności, robi pucz, ignorując demokratycznie wybrane władze, zarzucając im brak narodowego mandatu, ba, zdradę narodową, jest jeszcze Polska dobra i mądra. Tadeusz Mazowiecki wierzy, że ta dobra i mądra Polska zwycięży. Patrząc na Polskę paranoiczną, trzeba uznać, że wszystkie partie Polski normalnej na tle PiS i jego odrośli, jaką jest Solidarna Polska, więcej łączy, niż dzieli. Wydaje
Tagi:
Jan Widacki








