Od lat politycy i dziennikarze wmawiają ludziom, że prawo karne jest w Polsce zbyt łagodne, że jest wyrozumialsze dla przestępców niż dla ofiar. W demagogii w tym zakresie niedościgłe było i jest PiS, choć i Platforma stara się, jak może, a lewica na ogół milczy w tych sprawach. W wyborach parlamentarnych w 2005 r. postulat zaostrzenia Kodeksu karnego był podstawowym punktem w programie PiS i torował mu drogę do sukcesu wyborczego. W dzieło bezsensownego zaostrzania Kodeksu karnego włączyła się niestety także Platforma, a jej lider, premier Donald Tusk, wejdzie do historii światowej kryminologii jako ten przywódca państwa, który w XXI w. domaga się kastrowania pedofilów i publicznie powątpiewa, czy przestępca to w ogóle człowiek. Lech Kaczyński zaś, zanim zasłużenie spoczął na Wawelu, wzbudzał w Europie zdumienie również tym, że nawoływał państwa kontynentu do przywrócenia kary śmierci.
Od chwili uchwalenia w 1997 r. Kodeksu karnego był on już kilkadziesiąt razy nowelizowany, wielokrotnie zaostrzano kary za rozmaite przestępstwa, zakazywano też nowych czynów, dotąd niebędących przestępstwami.
Skoro politycy i dziennikarze od lat powtarzają tę bzdurę w mediach, nic dziwnego, że ludzie w to wierzą. Wierzą, że prawo karne jest w Polsce łagodne, a zaostrzanie represji uczyni kraj bezpiecznym. Mamy w konsekwencji bardzo represyjnie – jak na europejski standard – nastawione społeczeństwo. I mamy polityków, którzy próbują to nastawienie wykorzystać.
Tymczasem to, czy prawo karne jest łagodne (liberalne) czy surowe (represyjne), da się wyliczyć. Wystarczy porównać dwa wskaźniki ze statystyki przestępczości: współczynnik przestępstw, pokazujący ich liczbę przypadającą na 100 tys. mieszkańców, i tzw. współczynnik prizonizacji, dotyczący liczby pozbawionych wolności na każde 100 tys. mieszkańców.
W Polsce na każde 100 tys. ludzi przypada średnio 3 tys. przestępstw. Jest to wskaźnik poniżej średniej europejskiej. Jednocześnie na każde 100 tys. przypada ok. 230 siedzących w kryminale. Lokuje to nas w absolutnej czołówce europejskiej, zaraz za Rosją i Ukrainą. Kraje Europy Zachodniej, mając znacznie wyższe (średnio dwu-, trzykrotnie) od naszego współczynniki przestępstw, równocześnie mają średnio o połowę niższe współczynniki prizonizacji. Z porównania tych dwóch współczynników widać, że nasze prawo karne jest jednym z najbardziej represyjnych w Europie.
Przed kilkunastoma dniami, wykonując polecenie sądu, policja zatrzymała kobietę, której sąd zamienił na areszt niezapłaconą grzywnę. Kobieta była matką dwojga małych dzieci. Sprawę nagłośniła telewizja. Dziennikarze i politycy przez tydzień w kółko o tym pletli. Od tej informacji zaczynały się serwisy telewizyjne i radiowe. Jarosław Kaczyński stwierdził, że na tym przykładzie widać, jak opresyjne jest państwo Tuska. Premier też zabrał głos, a po nim jego ministrowie, rzecznik praw dziecka i z tuzin posłów. Wszyscy byli zdania, że stało się coś, co stać się nie powinno. Rząd ma to zbadać. Krytykowano policję, że wykonała postanowienie sądu, i sam sąd, że takie postanowienie wydał. Przypadek mają rozpatrzyć osobiście minister spraw wewnętrznych i minister sprawiedliwości. Z ust osób odpowiedzialnych za państwo można było usłyszeć, że za czyny dorosłych nie mogą płacić dzieci, i wiele innych słusznych złotych myśli.
Wynika z tego, że państwo polskie daruje wszystkie winy tym, którzy mają małe dzieci. Mogą sobie spokojnie nie płacić grzywien, drwić z komorników.
Ci, którzy na co dzień chcą zaostrzać kary, zamykać ludzi na lata w więzieniach, a nawet wieszać, nagle rozczulili się nad dwójką małych dzieci i ich niepłacącą grzywny matką. Co więcej, oburzają się na policjantów, że realizowali polecenie sądu, i na sąd, który zgodnie z prawem zamienił niespłacaną i nieściągalną grzywnę na areszt. To sąd i policja, a nie osoba prawomocnie ukarana, co do której podjęto działania egzekwujące wyrok, są napiętnowane.
Można i tak. Tylko proszę nie zapominać, że większość z ponad 80 tys. ludzi siedzących w Polsce w więzieniach (i tak za krótko i w zbyt komfortowych warunkach wedle niektórych polityków i opinii publicznej) też ma dzieci, małżonków, starych, schorowanych rodziców. Proszę nie zapominać, że z powodu czynów tych, którzy siedzą, cierpią także ich najczęściej zupełnie niewinni bliscy, a tak, zdaniem najwyższych urzędników państwa polskiego, być nie powinno.
Publiczne wypowiedzi polityków (i dziennikarzy!) w tej sprawie nie tylko są niemądre, nie tylko pokazują, że wypowiadający się nie mają zielonego pojęcia o tym, o czym mówią, co samo przez się jest kompromitujące, lecz także demoralizują zarówno społeczeństwo, jak i aparat państwowy. Obywatelom przekazuje się: jeśli macie małe dzieci (i znajomego dziennikarza), możecie mieć w nosie wszystkie grzywny, kary i egzekucje. Policjantom: nie wykonujcie tak dosłownie poleceń sądu. Stosujcie raczej nieposłuszeństwo obywatelskie, gdy decyzja sądu może być niepopularna społecznie. Sędziom: dajcie sobie spokój z egzekwowaniem wyroków prawomocnych, ale społecznie niepopularnych i przez media nagłośnionych, bo to narazi was na kłopoty.
Ci sami, którzy są tak liberalni wobec kobiety z dziećmi, prawomocnie ukaranej grzywną, której nie zapłaciła, równocześnie domagają się surowych kar, z karą śmierci włącznie, ale dla abstrakcyjnych przestępców.
Opinia publiczna ma prawo myśleć nie mózgiem, tylko kineskopem. Ale od tych, którzy te kineskopy napełniają treścią, a już szczególnie od tych, którzy rządzą państwem, mieniącym się „państwem prawa”, można chyba wymagać nieco więcej?
Tagi:
Jan Widacki
…wkwestii 'przestępczyni’ z Opola bym sobie z p. Profesorem popomolemizował. Bo:
1-sze: durny jest przepis regulujący, że po dwukrotnym awizowaniu wezwania (nieodebranego potem) wezwanie uznaje się za doręczone. I sądu nie obchodzi, że listonosz mógł to awizo wetknąć w szparę w drzwiach, skąd smarkateria mogła je wyjąć i zniszczyć. Tak na przykład…
2-gie: w polskiej procedurze karnej istnieją takie instytucje, jak 'wywiad środowiskowy’, który sąd powinien zlecić dzielnicowemu przed podjęciem decyzji o zastosowaniu bardzo drastycznej sankcji porządkowej (doprowadzenie) i karnej, która dotknęła nie tylko 'przestępczynię’, ale także, a może najbardziej jej dzieci.
3-cie: w polskiej doktrynie prawnej istnieje taka konstrukcja, jak 'doświadczenie życiowe’
W tym przypadku sąd wykazał się wielką nonszalancją wobec zdrowego rozsądku, wykazał zero empatii zaś tyle 'doświadczenia życiowego’ miał, ile rzeźnik sumienia.
Pzdr, G.