Życzeniowa polityka wschodnia

Życzeniowa polityka wschodnia

Nie dopuszczamy do świadomości faktów, które są trudne do pogodzenia z naszymi życzeniami i wyobrażeniami. Nie chcemy wiedzieć ani rozumieć, co naprawdę się dzieje za wschodnią granicą, chcemy tylko potwierdzenia tych życzeń i wyobrażeń.W polskich mediach euforia. „Ukraina poszła do urn”, „Ukraina zagłosowała za stabilizacją i zbliżeniem z Europą”, „Ukraina wybrała prozachodni kurs”, „Ukraina mówi NIE Putinowi” – to pierwsze z brzegu gazetowe tytuły. O wypowiedziach polityków w mediach nawet nie wspominam. Radość powszechna i entuzjazm. Niestety, znacznie większe niż na Ukrainie. W tym bezrefleksyjnym zgiełku znikają z pola widzenia jakże istotne dla całości obrazu fakty. Po pierwsze, wybory nie odbyły się na terenach będących pod kontrolą separatystów ani oczywiście na Krymie. Po drugie, tam, gdzie się odbyły, frekwencja wyniosła zaledwie 52%. Po trzecie, nowych twarzy w polityce ukraińskiej, szczególnie w parlamencie, niewiele. Za to dużo starych pod nowymi szyldami. Oligarchowie trzymają się mocno. Kto ma zmieniać ukraińską politykę, walczyć z korupcją, reformować państwo? Prezydent Petro Poroszenko, którego partia zdobyła ponad 21% głosów, wespół z premierem Arsenijem Jaceniukiem, którego Front Ludowy zdobył nawet, zdaje się, ciut większe poparcie i zapewne stworzą koalicję (oby trwalszą niż ta Juszczenki i Tymoszenko po pomarańczowej rewolucji)?Obydwaj „nowi” przywódcy są w ukraińskiej polityce od lat

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 45/2014

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki