Jaruzelski: ostatni rozdział

Jaruzelski: ostatni rozdział

Warszawa, 19.07.1989. Wybor Wojciecha Jaruzelskiego na urzad Prezydenta PRL przez Zgromadzenie Narodowe; n/z Wojciech Jaruzelski.,Image: 428206501, License: Rights-managed, Restrictions: JAR51 UWAGA!!! Cena minimalna dla publikacji w prasie i ksiazkach - 200 PLN xxxx, Model Release: no, Credit line: Stanislaw Sas / Forum

Pierwszy prezydent III RP. W tę grę zaangażowane były służby i Ameryka 19 lipca 1989 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta RP. W ten sposób nad reformami w Polsce i – co ważniejsze z perspektywy globalnej – nad reformami w ZSRR otwarty został parasol. Tak planowano, choć nie brakowało momentów, w których ten plan mógł wylecieć w kosmos. Okrągły Stół: Powiem panu jak czekista czekiście Idea, by wprowadzić do polskiej konstytucji instytucję prezydenta, nabrała treści podczas obrad Okrągłego Stołu. Był to jeden z kluczowych elementów nowego systemu władzy. Opowiada o tym Andrzej Gdula, współpracownik gen. Jaruzelskiego. – Powiedzieliśmy, że chcemy wprowadzić urząd prezydenta. Na to Geremek zapytał: „Ale po co?”. Więc tłumaczyliśmy, że taka osoba zadba o stabilność. I już wtedy wiadomo było, że będzie to stanowisko skrojone dla Wojciecha Jaruzelskiego. – Michnik do mnie zagadał: „Ja mówię panu jak czekista czekiście: my się w życiu na Jaruzelskiego nie zgodzimy” – opowiada Gdula. – A ja na to: „To ja panu odpowiem jak czekista czekiście: jak nie Jaruzelski, to w ogóle nie skończymy tego stołu. Jaruzelski dla nas jest kamieniem węgielnym, na którym to się opiera. On jest gwarantem i dla nas, i dla sojuszników, że to wszystko pójdzie we właściwym kierunku”. Podszedł do nas Kuroń: „Weź Olka, przyjeżdżajcie do mnie do domu, ja tam będę z Geremkiem, przegadamy”. Pojechaliśmy. Przedstawiliśmy argumenty krajowe, międzynarodowe. Geremek wysłuchał: „Musicie zrozumieć, że my nie możemy generała poprzeć, żeby Solidarność, która przeszła stan wojenny, mogła to zaakceptować. Na to nie ma żadnych szans. Natomiast rozumiemy, że tego wymaga racja stanu. Ale będziecie mieli większość w Sejmie. Zrobicie to jedną ręką”. Wydawało się to oczywiste. Kandydaci PZPR i tzw. stronnictw sojuszniczych mieli zagwarantowane 299 miejsc w Sejmie. To dawało w Zgromadzeniu Narodowym (460 + 100) bezpieczną większość, nawet zakładając, że cały Senat trafi w ręce opozycji. Ale oczywiste być przestało już 4 czerwca wieczorem, gdy padła lista krajowa, a Solidarność wzięła cały niemal Senat. Druga tura wyborów ten stan niepewności pogłębiła – mandaty z list PZPR i stronnictw sojuszniczych zaczęli brać kandydaci popierani przez Solidarność. Część z nich zaczęła deklarować, że nie poprze Jaruzelskiego. I nagle okazało się, że generał może głosowania w Zgromadzeniu Narodowym nie wygrać. Gry generałów Teoretycznie wszystko szło zgodnie z planem. 23 czerwca, podczas pierwszego spotkania Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, przyjęto, że OKP nie będzie wysuwał własnego kandydata na prezydenta. Bomba wybuchła 30 czerwca. Podczas XIII Plenum KC PZPR Wojciech Jaruzelski ogłosił, że nie będzie kandydował na prezydenta i że wysuwa na to stanowisko Czesława Kiszczaka. Jak do tego doszło? Musiało przecież zdarzyć się coś, co wpłynęło na taką decyzję. Andrzej Gdula: – Nagle przyszły pierwsze notatki, Pożoga to podpisywał, że w Solidarności rodzi się pomysł, żeby nie ten, co odpowiada za stan wojenny, ale ten, kto poprowadził tak skutecznie Okrągły Stół, był kandydatem na prezydenta. Czytałem to… I mówiłem sobie: chłopcy się bawią. Ale potem przyszła informacja, że Wałęsa publicznie powiedział, że w jego rozumieniu lepszym kandydatem na prezydenta byłby Czesław Kiszczak. W takiej atmosferze rozpoczęło się XIII Plenum KC PZPR. I wtedy Jaruzelski wszystkich zaskoczył. – Na posiedzeniu plenarnym generał ni stąd, ni zowąd powiedział, że on rezygnuje z kandydowania na prezydenta – relacjonuje Andrzej Gdula. – Rezygnuje, ponieważ dochodzą go takie opinie, także od Wałęsy, że Czesław Kiszczak byłby lepszym prezydentem. – Dlaczego generał tak wszystkich zaskoczył? – Myślę, że chciał sprawdzić sytuację. Dlaczego tak sądzę? Po plenum zbierałem się do domu i wtedy zadzwonił do mnie szef jego gabinetu: „Natychmiast do szefa!”. Zjechałem, mój pokój był wyżej. I generał do mnie: „Słuchaj, wiem, że jest posiedzenie klubu OKP w Sejmie. Jedź, wyciągnij kierownictwo klubu, całe, i powiedz, że podjąłem taką decyzję, że jeśli oni uważają, oni, Wałęsa, że Kiszczak będzie lepszym kandydatem, to ja nie będę stał na drodze. Jedź, czasu nie ma”. Pojechałem. Oni obradowali, więc podałem kartkę, że proszę kierownictwo o spotkanie w pilnej  sprawie. Za chwilę wyszedł Geremek, po nim Kuroń i Michnik. I mówię, że generał prosił, żeby poinformować, żeby nie dowiadywali się z prasy, bo to za chwilę będzie huczało. Że jest jego decyzja, żeby zrezygnować. Że

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 30/2021

Kategorie: Historia