Subiektywny ranking książek 2023 Drodzy Czytelnicy, nie wierzcie w te wszystkie rankingi, topki, pompatyczne zestawienia przygotowane przez portale i gazety, ani grama tam obiektywizmu, próżno szukać w nich uniwersalnej nici. Czytelnicze gusta są niezbadane, dlatego ja proponuję swój jawnie subiektywny ranking, nie udając, że to „ogólnie” najlepsze książki 2023 r. To po prostu poręczne zestawienie cudów, które mnie w mijającym roku spotkały. Co z tych spotkań się wykluło, jaki z nich pożytek, przedstawiam poniżej. 1. John Williams Stoner tłum. Maciej Stroiński Filtry Nudne życie na miarę literatury Odkrycie pierwszych miesięcy roku, które wciąż łapie za serce. „Stoner” to mała wielka książka z pokrętną historią. Wydano ją po raz pierwszy w 1965 r. i… przepadła bez echa. Dopiero w 2006 r. stała się hitem wydawniczym na amerykańskim rynku. W 2014 r. ukazało się polskie tłumaczenie, ale wówczas nad Wisłą nie podzielono entuzjazmu krytyków i czytelników zza Oceanu. Aż dotąd, bo drugie polskie wydanie, z lutego 2023 r., było już wydarzeniem literackim. Dlaczego dosyć tradycyjna powieść, gdzie Wielka Historia jest tylko tłem, zyskała taką popularność? Być może to klasyczna odtrutka na modną tzw. literaturę konfesyjną? Mamy dość tych bebechów emocji? Może tęskniliśmy za opowieściami w stylu „Podróży do kresu nocy” i „Martina Edena”? Nie wiem, ale z książką Williamsa i jej tytułowym bohaterem zaprzyjaźniłem się jak za najlepszych czytelniczych czasów. 2. Maciej Hen Segretario Wydawnictwo Literackie Listy z czasów zarazy T.S. Eliot pisał, że kwiecień jest najokrutniejszym miesiącem, Julian Tuwim twierdził, że listopad to wrzód na dwunastnicy roku, ale naprawdę najgorszy jest luty. Gdy już wiesz, że postanowień noworocznych nie udało się zrealizować, a do wiosny jeszcze trochę… W lutym sięgnąłem więc po sprawdzone rozwiązanie, czyli książkę Macieja Hena. I nie zawiodłem się. „Segretario”, czyli powieść awanturnicza osadzona w realiach XV-wiecznego, pandemicznego Krakowa, z Kallimachem, Faustem i tematyką genderową w tle, wciąga od samego początku. Hen jest mistrzem powieści historycznej, ale nie tylko o detale godne skrupulatnego archiwisty chodzi. Znakomity jest jego warsztat literacki – czytając listy (bo opowieść składa się z listów pisanych do przyjaciółki) głównej bohaterki, która podaje się za mężczyznę, Georga Starkfausta, możemy odnieść wrażenie, że jesteśmy w centrum życia Krakowa końca średniowiecza. Książka jest wymagająca, a jej autor dosyć powściągliwy, więc nie podbiła Bookstagrama (książkowy Instagram) ani BokToka (książkowe wideo na TikToku), ale koneserzy i krytycy docenili najlepsze, obok „Solfatary”, dzieło Hena. 3. Tomasz Różycki Złodzieje żarówek Czarne Wielka płyta dalej gra Wspominałem już, że luty był straszny? Inflacja sięgnęła niemal 17%. W kolejnych miesiącach spadała, ale niewiele. Dlatego do czytania wziąłem opowieść o kradzieży i pożyczaniu, bo to akurat zajęcia na chude lata. Czytając, czuje się duszną, trudną atmosferę lat 80. Gdy partia rządząca próbowała nam urządzić powtórkę z przeszłości, sam – może nieco na wyrost – próbowałem się przygotować, choć muszę przyznać, że książka bawiła dużo bardziej niż rządowe przekazy dnia. „Złodzieje żarówek” łączą tragikomiczny horror sąsiedzki i duchologiczną opowieść o schyłkowej PRL z satyrą na antyk i arystokrację. To „Alternatywy 4” dla inteligentów i Homer z humorem. Antropologia blokowiska przedstawiana z perspektywy chłopca to literacka perełka, na którą zasługiwaliśmy. 4. Gianfranco Calligarich Ostatnie lato w mieście tłum. Katarzyna Skórska Czarne Dla wszystkich, którzy nie zadowalają się resztkami życia Choć zbliżało się lato, słońce było coraz wyżej i pachniało już przygodą, to mną z początkiem czerwca owładnęła melancholia. Jeśli literatura ma opowiadać o końcu, niech robi to z klasą, bez tanich chwytów. Tak o końcu, o upadku, o melancholii, która jest pogodną zgodą na kres, potrafią opowiadać tylko Włosi. I jednym z nich jest skromny pisarsko, nieznany, niedoceniany Gianfranco Calligarich. Powieść Calligaricha przywodzi mi na myśl film „Wielkie piękno” Paola Sorrentina. U jednego i drugiego mamy smętnego, niespełnionego pisarza i Wieczne Miasto widziane oczyma dobrze sytuowanych mieszkańców; oba dzieła są też gorzką opowieścią o rozczarowaniu życiem i niechęci do zadowalania się jego resztkami. Zawsze wierzyłem, że „chcieć wszystko, to wciąż za mało”, i jak bardzo mnie to napędzało, tak równie mocno dołowało, im większy poryw z wieczora, tym










