Jedna lista, jeden wódz

Jedna lista, jeden wódz

Łączmy się. Słyszę to na okrągło od polityków Platformy Obywatelskiej i powiązanych z nią mediów. Zbudujmy front jedności narodu. Tego narodu, który PO-PiS tak skutecznie podzielił i skłócił. Tak bardzo, że gdy prawicowi politycy mówią teraz o narodzie, to myślą tylko o tych, którzy ich popierają. Reszta, czyli miliony Polaków, to dla nich jakaś podejrzana magma, której nie rozumieją i nie chcą rozumieć. A najchętniej wepchnęliby tych ludzi do czarnej dziury. Byle ich nie oglądać. I nie słuchać. Na szczęście tego nie da się zrobić. Trzeba będzie żyć z takim społeczeństwem, jakie realnie mamy. Co i komu miałaby dać jedna, wspólna lista całej opozycji w wyborach parlamentarnych? Komu miałaby pomóc i w czym? Tylko ktoś bezbrzeżnie naiwny albo fan Tuska może wierzyć, że sklecona w wielkich bólach wspólna lista opozycji może być cudowną receptą na pogonienie PiS. W gabinetach polityków i redakcjach można pisać takie scenariusze, przy których baśnie z tysiąca i jednej nocy są prawie dokumentami. Ale w realnym życiu to tylko chciejstwo. Opozycja jest wielobarwna i w wielu konkretnych sprawach bardzo się różni. Łączy ją krytyczny stosunek do polityki PiS, choć nie u wszystkich jest to obraz czarno-biały, i poparcie dla integracji z Unią Europejską. Choć i tu również nie brakuje akcentów krytycznych. Politycy opozycji wiedzą, że głównym, jeśli nie jedynym, beneficjentem wspólnej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 05/2022, 2022

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański