Jerozolimska beczka prochu

Jerozolimska beczka prochu

TOPSHOT - A Palestinian woman walks past a destroyed building in Gaza City early on May 12, 2021, as Hamas militants and the Israeli army exchanged a barrage of deadly fire in the early hours of the day with intense fighting continuing for the second day in a row. - Israeli air raids in the Gaza Strip have hit the homes of high-ranking members of the Hamas militant group, the military said Wednesday, with the territory's police headquarters also targeted. (Photo by MOHAMMED ABED / AFP)

Jak batalia sądowa w sprawie przymusowych eksmisji Palestyńczyków podpaliła region Kiedy Sąd Najwyższy Izraela zdecydował o odroczeniu posiedzenia w sprawie przymusowych eksmisji Palestyńczyków z ich domów w jerozolimskiej dzielnicy Szajch Dżarrah, w wielu miejscach Izraela i Palestyny już trwały demonstracje. Na ulice wyszli zarówno Arabowie, którzy chcieli wyrazić gniew na to, co ich zdaniem jest zbrodnią w białych rękawiczkach, jak i żydowscy nacjonaliści związani z ruchem osadniczym. Niektóre demonstracje przeradzały się w starcia z izraelską policją, z kamieniami i butelkami po jednej stronie, a granatami hukowymi, armatkami wodnymi i gumowymi kulami po drugiej. Już wtedy eksperci od bezpieczeństwa, tacy jak były szef izraelskiego wywiadu wojskowego Amos Gilad, mówili, że „Jerozolima jest beczką prochu, która może eksplodować”. I tak się stało, niemal natychmiast. Jerozolima wciąż podzielona Eksmisje Palestyńczyków z Szajch Dżarrah nie są problemem, który pojawił się nagle, choć z przekazu medialnego może wynikać, że żydowscy osadnicy po prostu weszli do domów i je zajęli. To długotrwały proces, sięgający jeszcze roku 1948 i wojny, którą Izraelczycy nazywają wojną o niepodległość, dla Arabów zaś jest ona początkiem Nakby – Katastrofy. Po zakończeniu działań wojennych Jerozolima Wschodnia, wraz z Szajch Dżarrah, znalazła się pod kontrolą Jordanii. W trakcie starć Żydzi opuszczali swoje domy w tej części miasta, z kolei Arabowie, uciekając przed konfliktem, porzucali mieszkania w Jerozolimie Zachodniej. Kiedy opadł kurz po walkach, zarówno Izrael, jak i Jordania stanęły przed poważnym problemem dotyczącym własności porzuconych nieruchomości. Niezależnie od siebie oba kraje stworzyły ustawy, na mocy których nieruchomości należące do osób „nieobecnych”, czyli zamieszkujących „wrogie kraje”, stają się własnością państwową. Jordańczycy zadbali o akty własności dla tych Arabów, którzy mieszkali w Szajch Dżarrah i innych dzielnicach Jerozolimy Wschodniej, podobnie Izrael zadbał o to, by żydowscy mieszkańcy miasta otrzymali własne dokumenty. Problem pojawił się wraz z zakończeniem wojny sześciodniowej w 1967 r., kiedy to Zachodni Brzeg, Jerozolima Wschodnia, półwysep Synaj i Wzgórza Golan znalazły się pod izraelską okupacją. W świetle izraelskiego prawa mieszkańcy Szajch Dżarrah zostali uznani za „nieobecnych”, skoro do tego momentu mieszkali we „wrogim państwie”. Tym samym ich nieruchomości zostały uznane za niczyje i przejęło je państwo. Następnie na mocy nowych przepisów z 1970 r. Żydzi, którzy byli w stanie udowodnić, że przed wojną o niepodległość posiadali nieruchomości w Jerozolimie Wschodniej, mogli się ubiegać o ich zwrot. Niestety, prawo nie przewidziało, by także Arabowie mieli szansę odzyskania opuszczonych mieszkań. Okazję zwietrzył ruch osadniczy i jego prawnicy od razu wkroczyli do akcji – prawa własności domów znalazły się w rękach dwóch religijnych funduszy powierniczych, a Palestyńczykom pozostały jedynie prawa lokatorskie. W 2002 r. tereny przejęła firma Nahalat Shimon Ltd., zarejestrowana w amerykańskim stanie Delaware, co skutecznie utrudnia ustalenie jej właściciela. Rozpoczęły się kolejne batalie sądowe, podczas których Izraelczycy i Palestyńczycy starali się udowodnić, kto ma prawo posiadania tych domów i mieszkania w nich. Sądy przyznały rację osadnikom i nakazały eksmisję czterech rodzin. Kolejne trzy miałyby się wynieść do sierpnia. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który 10 maja, w dniu oczekiwanego wyroku, poinformował, że potrzebuje jeszcze 30 dni na decyzję, wstrzymując do tego czasu eksmisję. Dziurawa Żelazna Kopuła Takie umycie rąk nie zadowoliło żadnej ze stron. A izraelscy nacjonaliści dolewali oliwy do ognia, planując m.in. marsz z okazji Dnia Jerozolimy, czyli narodowego święta upamiętniającego przejęcie przez Izrael kontroli nad wschodnią częścią miasta. 30 tys. osadników i ultranacjonalistów miało 10 maja prowokacyjnie przejść ulicami Jerozolimy, zwłaszcza arabskiej części Starego Miasta, by dotrzeć pod Ścianę Płaczu. Wszystko to zbiegło się z ostatnimi dniami ramadanu, najświętszego miesiąca islamu, podczas którego muzułmanie całe dnie przestrzegają restrykcyjnego postu i wieczorami wychodzą na modlitwy. Kiedy atmosfera zaczęła gęstnieć, izraelska policja podjęła decyzję o zmianie trasy przemarszu. W nadziei na uspokojenie nastrojów zdecydowano się też na całkowite zamknięcie dla Żydów Wzgórza Świątynnego, na którym dzisiaj stoją święte dla muzułmanów meczet Al-Aksa i Kopuła na Skale, a dawniej wznosiła się Świątynia Jerozolimska. Okazało się jednak, że działania te podjęto

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 21/2021

Kategorie: Świat