Ewa Kopacz na polu minowym

Ewa Kopacz na polu minowym

Czy w Polsce może być chociaż trochę przyzwoiciej? Moi rodacy nie mają, jak sądzę, zbyt wygórowanych oczekiwań wobec rządzących. Nie żeby nie chcieli żyć jak inni Europejczycy, których państwa są tak dobrze zorganizowane, że aż wieje w nich nudą. Oj, chcieliby, chcieli, i to bardzo. Dlaczego więc nie domagają się od kolejnych rządów, by i u nas obowiązywały te lepsze standardy? Ano dlatego, że już tyle razy zostali wystawieni przez rządzących do wiatru, że teraz nawet lekkie dmuchnięcie we właściwą stronę przyjmują z optymizmem.Nowe rozdanie polityczne to nowe obietnice. A nowy szef rządu to nowe nadzieje. I exposé Ewy Kopacz było takim powiewem nadziei. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Jeśli pani premier zrealizuje tylko 30-40% złożonych obietnic, to i tak sprawi, że będziemy żyli w kraju ciut sensowniejszym. Odbije też wyraźnie od bilansu swojego poprzednika. Bo Donald Tusk niewiele robił, by realizować składane hurtowo obietnice. Jemu to na razie się opłaciło, bo wylądował w Brukseli. Ale stanu, w jakim przekazał państwo Ewie Kopacz, nikt jej nie zazdrości.Nowa premier ma wielki problem nawet z opisem tego, co zastała. Przydałby się uczciwy bilans otwarcia, ale jak go zrobić, gdy nie wiadomo, co powiedzieć? Czy za czasów siedmioletnich rządów PO było dobrze czy źle? Jeśli dobrze, po co odbudowywać zaufanie ludzi? A jeśli źle? No to wiadomo, kto jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 41/2014

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański