Sztampa. Okolicznościowe komunały. I bezmyślne klepanie frazesów. Tak wyglądają w Polsce obchody kolejnej rocznicy. Przykro, że nawet 70 lat nie wystarczyło, by zdobyć się choć na cień refleksji. Obchody okrągłej rocznicy bitwy pod Monte Cassino to jeszcze jedna zmarnowana szansa popatrzenia poważniej na naszą tragiczną historię. Choćby po to, by kolejny raz nie kroczyć od klęski do klęski. By uniknąć hekatomby cywilów i żołnierzy, rzucanych do boju o przegrane sprawy przez nieudolnych i często bezmyślnych dowódców i polityków. Bo młodzież zawsze mieliśmy skorą do poświęceń na ołtarzu ojczyzny. Niewiele trzeba było, by młodzi Polacy rzucali na stos swoje życie. Ileż razy wystarczyło, że zręcznie popracowali nad nimi polityczni wyjadacze lub ideolodzy wymachujący sztandarami, posługujący się hurapatriotycznymi hasłami i pieśniami. Efekty znamy. Najtragiczniejsze i najczarniejsze chwile takiego działania dowódców i polityków to 200 tys. poległych i wymordowanych w czasie powstania warszawskiego. A bitwa pod Monte Cassino? Nieprawdopodobnie dzielni żołnierze, którzy własnym życiem zapłacili za ewidentne błędy dowódców. Żołnierzom winni jesteśmy szacunek i pamięć. A dowódcom? Alianckim generałom, którzy wysłali na rzeź Amerykanów, Nowozelandczyków, Brytyjczyków, Hindusów i Polaków? Co o tej rzezi piszą historycy brytyjscy i jak to się ma do naszej mitologii? Jak wspominają ten okres włoscy cywile, których bliscy schronili się i zginęli w zbombardowanym klasztorze? A ci Włosi, którzy przeżyli masowe, oceniane nawet na 20 tys. kobiet i dzieci gwałty, jakich dopuszczali się Marokańczycy służący w armii francuskiej? Historia wojen to niestety zawsze też historia zbrodni i cywilnych ofiar. A każdy, kto opisuje te wydarzenia tak, by wywyższyć swoich i zrobić z nich herosów bez skazy, bohaterów gotowych do stawiania na pomnikach jako wzór do naśladowania przez następne pokolenia, grzeszy kompletnym brakiem odpowiedzialności. Zamiast wyciągać wnioski z historii, kolejne pokolenia wychowywane są w duchu maszerowania na dźwięk trąbki. Dość tego. Najwyższy już czas, by młodzi Polacy najpierw pytali: Dlaczego? Po co? Za jaką cenę? Co z tego ma wyniknąć? Niestety, nie pomagają takiemu myśleniu bezrozumne postacie z mediów. Poprzebierane w kamizelki kuloodporne i nadające banialuki z hotelu przy Majdanie. Klepiące frazesy o świętym Janie Pawle II. A chwilę później hurapatriotyczne opowieści, jak to było pod Monte Cassino. Niewiele w tym prawdy. A sensu w ogóle brak. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański