Jeżeli lud jest ciemny, to taka jest demokracja

Jeżeli lud jest ciemny, to taka jest demokracja

Prof. Barbara Skarga W tej chwili o Polsce decydują ludzie niewykształceni, którzy po prostu zazdroszczą innym inteligencji, znajomości Europy i świata Pani profesor, czy poddałaby się pani lustracji? – W żadnym wypadku. Dlaczego? – Ponieważ uważam lustrację za rzecz nieuczciwą. Ona przeciwstawia się regułom prawnym całej tradycji europejskiej. Przede wszystkim nie ma w niej zasady domniemania niewinności, jest tylko podejrzliwość. Zwolennicy lustracji twierdzą jednak, że to oni stoją na straży prawa, bo takie ono jest i już. – Ale to jest prawo niezgodne z konstytucją i, jak powiedziałam, europejską tradycją. Uważam, że przeciwko takiemu prawu należy występować, trzeba z nim walczyć i w końcu je zmienić. Czyli idea nieposłuszeństwa obywatelskiego jest pani bliska? – Naturalnie, sądzę, że to jest bardzo słuszna idea. Dobrze, że protestują dziennikarze czy naukowcy. Obecna ustawa lustracyjna kłóci się także z autonomią uniwersytetu. Ale mnie to i tak nie dotyczy, mam już tyle lat, że do żadnej lustracji nie będę pociągana. Idea nieposłuszeństwa obywatelskiego ma swoich zwolenników i przeciwników. Ci drudzy twierdzą, że to działanie antypaństwowe i antydemokratyczne. Ci zaś, którzy próbują się buntować, nazywani są na przykład „wykształciuchami”. – To jest pogardliwe określenie, obraźliwe, tak jakby wykształcenie było czymś nagannym. Jak można tak w ogóle mówić? Przecież nam chyba o to chodzi, żeby ludzie byli wykształceni, prawda? Mają poczucie, jak to by pewnie zdiagnozował Freud, własnej niepełnowartości. Szkoda, że o Polsce i o tym, co się tutaj dzieje, decydują w tej chwili ludzie niewykształceni, którzy po prostu zazdroszczą innym inteligencji, znajomości Europy i świata. Stąd ich zazdrość, zawiść, niechęć, które właśnie teraz się ujawniają. Myśli pani, że odpowiada za to po prostu psychologia? – Wyjaśnia psychologia. To są psychiczne choroby. Obsesja zawiści i nienawiść. W stronę rządów silnej ręki A może chora jest nasza demokracja? – Nie, nasza demokracja jest bardzo młoda, świeża, wręcz niedojrzała. Zresztą tu nie chodzi o demokrację, tylko o ludzi, którzy ją tworzą. Bo co to jest demokracja? Rządy ludu. No i lud zdecydował… – Proszę pana, jeżeli lud jest ciemny, to taka jest demokracja. Lud trzeba wykształcić. Pytał pan o obywatelstwo w kontekście nieposłuszeństwa. Bardzo cenię obywatelstwo, ale obywatel musi być świadomy, gdzie jest i w czym uczestniczy, a do tego wykształcenie jest niezbędne. Oczywiście obywatelskie nieposłuszeństwo powinno być instrumentem używanym rzadko. Jednak w tej chwili zmierzanie ku ukróceniu demokracji stało się już tak jawne, że ludzie stanęli na pewnej krawędzi, muszą więc powiedzieć „nie” i spytać: „Dokąd idziecie? Czy nie zdajecie sobie sprawy, dokąd prowadzą wasze rządy? Czego chcecie? Dyktatury?”. Dyktatura to mocne słowo. – To prawda, dyktatura już w Polsce nie przejdzie, ale chodzi o kierunek, w jakim zmierzamy. To mają być rządy bardzo silnej ręki, które nie liczą się z prawem. Mimo że właśnie prawo wypisane jest na sztandarze. – Tylko że to prawo jest traktowane instrumentalnie. Tu jest nieszczęście. Ale w każdym społeczeństwie jest taki moment, kiedy przelewa się czara goryczy i powoduje opór społeczny, który w tej chwili zaczynamy w Polsce obserwować. Inna rzecz, że on może być stłumiony, ale to jeszcze gorzej, bo wybuchnie wtedy z jeszcze większą siłą. Antyinteligencka władza, duszność, bunt, demony przeszłości… Pani profesor, za jakie grzechy?! Co się właściwie dzieje z Polską? Co z tym robić? – Albo musi zostać zmieniona polityka naszych władców, którzy powinni wreszcie zrozumieć, że nie tędy droga, albo trzeba jak najszybciej doprowadzić do wyborów. A co się dzieje? Proszę pana, mamy mnóstwo przykładów w historii, żeby to opisać. Dziś zbliżamy się przez populizm do sytuacji, w której panuje z jednej strony mały interes – liczą się tylko pieniądze, z drugiej chęć nieograniczonej władzy. Tymczasem demokracja zakłada władzę ograniczoną przez rozmaite instytucje, które wzajemnie się kontrolują i jednocześnie są od siebie niezależne. Na przykład zaciekle atakowany przez Kaczyńskich Trybunał Konstytucyjny… – A także sądownictwo, którego nie można traktować jako instrumentu swoich politycznych zadań. Do tego wszędzie szuka się agentów. – To jest choroba, obsesja. Jeżeli ci agenci byli, to oni byli kiedyś niebezpieczni, ale już nie dzisiaj. Zresztą na ogół wiedziało się, kto donosi, więc to niebezpieczeństwo też było ograniczone. Czasem mam wrażenie, że wraca duch czasów wczesnej komuny, tej z lat 50., na pewno sprzed roku 1956.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2007, 2007

Kategorie: Wywiady