Kiedy Kaczyński spacyfikuje Dudę?

Kiedy Kaczyński spacyfikuje Dudę?

25.09.2017 Warszawa Oswiadczenie prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie projektow ustaw o Sadzie Najwyzszym i Krajowej Radzie Sadownictwa N/z prezydent Andrzej Duda fot Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Mysz ryknęła jak lew. Ale czy przestała być myszą? W przyszłości może być różnie, ale dziś najniebezpieczniejszą posadą w Polsce jest stanowisko prezydenckiego urzędnika lub doradcy. Urzędnikami w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego zajął się kontrwywiad wojskowy. W ten sposób gen. Jarosławowi Kraszewskiemu, dyrektorowi Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN, odebrano prawo dostępu do informacji tajnych. Innego urzędnika Biura, płk. Czesława Juźwika, nagle ujawniono jako byłego pracownika WSW, czyli kontrwywiadu wojskowego w czasach PRL. Oczywiście Antoni Macierewicz udaje, że nie ma z tym nic wspólnego. Prof. Michał Królikowski, który przygotowywał Andrzejowi Dudzie ustawy sądowe, nagle znalazł się pod lupą prokuratury. W gazetach możemy przeczytać, z jakiego powodu. Bo jest adwokatem ludzi z mafii paliwowej i wziął od nich (w depozyt) milion złotych. Kiedyś tego nie wiedzieliśmy, a teraz już wiemy. Oczywiście i Zbigniew Ziobro, i prokurator krajowy Bogdan Święczkowski twierdzą, że to przypadek. Śledztwo to jedna rzecz, a usługi Królikowskiego świadczone prezydentowi – druga. Można więc rzec, że w dzisiejszych czasach praca dla Andrzeja Dudy to posada podwyższonego ryzyka. • Jasne, można utrzymywać, że to wszystko przypadki, że Królikowski sam sobie winien, bo niby taki moralny, a balansuje na granicy tego, czego szanujący się adwokat robić nie powinien, ale przecież nikt w tym kraju nie ma złudzeń – to są elementy straszenia Andrzeja Dudy, nacisków na niego. Do tego dochodzą teatralne pytania Jarosława Kaczyńskiego: czy prezydent jest jeszcze z nami? I nie mniej dramatyczne rozważania Jacka Karnowskiego, żołnierza „dobrej zmiany”, że Andrzej Duda właśnie hamuje ofensywę PiS, pięć minut przed jej wielkim zwycięstwem. A co na to prezydent? Odpowiada prosto: tak, jestem z PiS. Tylko chcę zamierzenia PiS przeprowadzić łagodniej, bez awantur. I tak – o czym już nie wspomina – żeby moje było na wierzchu. I w tym kontekście proponowałbym patrzeć na obecny bój o sądy. Spór Duda-PiS nie jest nową wojną na górze, dramatycznym rozejściem się dwóch obozów. Nie jest też polityczną ustawką w stylu Putin-Miedwiediew, gdzie dwaj politycy z tego samego obozu grają role dobrego i złego policjanta. To kłótnia w rodzinie PiS, kłótnia o zakres wpływów i władzy. A jest tak gorąca, bo prezydent, do tej pory potulny Adrian, wszedł do gry i zburzył dotychczasową układankę. Do lipca siedział cicho, ale gdy się zorientował, że Macierewicz i Ziobro wyjmują mu ostatnie prerogatywy, że publicznie strofuje go nawet Witold Waszczykowski, obudził się w nim instynkt samozachowawczy. Mysz ryknęła lwem. • O tym, że Andrzej Duda jest wiernym synem PiS i nie wychodzi poza granice tej partii, świadczą projekty dwóch ustaw sądowych skierowane przez niego do Sejmu. Skierował je zamiast ustaw pisowskich, które zawetował w lipcu, rozbrajając rodzące się wielkie protesty społeczne i obiecując, że po dwóch miesiącach przedstawi swoją propozycję. Właśnie ją mamy. I jest tak, jak mówił – jego ustawy niewiele się różnią od tych, które odrzucił. Jeśli chodzi o ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, główne zastrzeżenia wobec niej były takie, że, po pierwsze, niekonstytucyjnie skraca kadencję jej obecnych członków, a po drugie, oddaje ją w ręce PiS, bo ta partia, mając większość w parlamencie, obsadzi ją swoimi wybrańcami. I co? Duda podtrzymał rozwiązanie dotyczące skrócenia kadencji. Owszem, wprowadził do swojego projektu zapowiadaną wcześniej zasadę wyboru członków KRS przez Sejm większością trzech piątych. A jeśli w Sejmie taka większość się nie znajdzie, rządzący nie dogadają się chociażby z częścią opozycji? Jeśli będzie klincz? Wtedy każdy poseł mógłby głosować w imiennym głosowaniu tylko na jednego kandydata spośród 15 zgłoszonych. Czyli PiS wybrałoby ośmiu z 15 wybieranych przez Sejm członków KRS, PO – sześciu, a Kukiz‘15 – jednego. Pozostałych 10 członków mianują prezydent, Sąd Najwyższy i minister sprawiedliwości. Innymi słowy, różnica między propozycją Dudy a tym, co chce PiS, jest taka, że PiS chce mieć w KRS wszystkich ludzi swoich, a prezydent dopuszcza sytuację, że kilku będzie od opozycji. De facto bez prawa głosu, za to na pewno z prawem obserwowania. Naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego PiS to się nie podoba. Podobny detal różni prezydencką i pisowską ustawę o Sądzie Najwyższym. Jarosław Kaczyński chciałby wyrzucić od razu wszystkich sędziów Sądu Najwyższego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 40/2017

Kategorie: Kraj