Kandydaci do numeru 2

Kandydaci do numeru 2

Barack Obama wybrał senatora Joego Bidena, a John McCain Sarah Palin, obecną gubernator Alaski. Który z nich wybrał lepiej?

Znamy już kandydatów na wiceprezydentów, których wybrali dwaj najważniejsi kandydaci w tegorocznych wyborach prezydenckich. Kandydat Demokratów, Barack Obama, postawił na senatora z Delaware, Joego Bidena, a republikanin John McCain wskazał Sarah Palin, obecną gubernator Alaski. Funkcja wiceprezydenta może być przepustką do władzy i wielkiej kariery politycznej, ale równie dobrze może być polityczną zamrażarką, w której polityk – przy braku szczęścia – może utknąć na zawsze. Po wielu amerykańskich wiceprezydentach słuch zaginął i poza historykami mało kto kojarzy dziś ich nazwiska. Podobno gdy podczas wywiadu dla jednego z najważniejszych amerykańskich dzienników prezydent Eisenhower został zapytany, czym właściwie zajmuje się w jego administracji ówczesny wiceprezydent, Richard Nixon, miał odpowiedzieć, że potrzebuje tygodnia na zastanowienie, by udzielić odpowiedzi na to pytanie. Nawet jeśli ta anegdota nie jest prawdziwa, prawdą jest, że przy odpowiednim układzie wiceprezydent – choć w każdej chwili może zostać numerem jeden w państwie – może być zupełnie pozbawiony jakiegokolwiek wpływu na bieżącą politykę. Jednak w trakcie kampanii wyborczej kandydaci na wiceprezydentów odgrywają ważną rolę. Pomagają

równoważyć wizerunki kandydatów,

mają za zadanie pozyskiwanie tych grup interesu, z których zdobyciem mają problemy sami kandydaci na najwyższy urząd w USA. Także w tym roku zostali oni dobrani pod tym kątem, mają przemawiać do tych grup wyborców, których poparcia obecni kandydaci do Białego Domu potrzebują, by wygrać, a do których sami nie umieją trafić.
Joe Biden jest senatorem z małego, atlantyckiego stanu Delaware, w Senacie zasiada nieprzerwanie od 1973 r., jest jednym z najdłużej urzędujących senatorów w Stanach. Biden reprezentuje centrum Partii Demokratycznej, w większości spraw zachowuje równy dystans wobec jej lewego i prawego skrzydła. W ciągu długoletniej pracy w Senacie Biden dał się poznać dzięki działalności w dwóch komisjach: spraw zagranicznych oraz sądowej (zajmującej się przesłuchiwaniem kandydatów na sędziów federalnych zaproponowanych przez prezydenta, a także ustawodawstwem związanym z federalnym prawem karnym). W polityce zagranicznej szczególnie aktywnie działał w odniesieniu do spraw Bałkanów, wyróżniał się jako zwolennik twardego stanowiska Ameryki wobec Serbii. Wybór Bidena zdaje się potwierdzać przypuszczenia tych analityków, którzy uważają, że ewentualne zwycięstwo Obamy w listopadowych wyborach będzie w polityce zagranicznej supermocarstwa oznaczać wycofanie się z Bliskiego Wschodu i nasilenie politycznej ekspansji Ameryki na terenach byłego ZSRR i rosyjskiej sfery wpływów.
W kwestiach społecznych Biden opowiada się za zwiększeniem poziomu redystrybucji dochodu w Ameryce na poziomie federalnym, jest przeciw ulgom podatkowym dla najbogatszych, które wprowadził George W. Bush. Jednym z głównych priorytetów kariery politycznej senator z Delaware uczynił walkę o zwiększenie nakładów na publiczną edukację. Wybierając Bidena, Obama wysyła sygnał, że jego prezydentura będzie się wiązała z pewnym zwrotem w lewo (dodajmy, że według europejskich standardów bardzo nieznacznym), powrotem do ambitnych projektów wielkiego społeczeństwa realizowanych w erze Kennedy’ego i Johnsona. Projekty te zostały zamrożone przez konserwatywną rewolucję z lat 80. i reaganomickę, czego efektem było zamrożenie mobilności amerykańskiego społeczeństwa i petryfikacja podziałów i nierówności społecznych. Poprzez wybór Bidena Obama chce odblokować kanały społecznej mobilności (wskaźniki społecznej mobilności w Stanach należą do najniższych w krajach rozwiniętych) i budować, jeśli nawet nie równiejsze (równość nie jest hasłem szczególnie dobrze sprzedającym się w amerykańskiej polityce), to przynajmniej bardziej merytokratyczne społeczeństwo.

W sprawach obyczajowych Biden

stoi w centrum Partii Demokratycznej. Tak jak większość partii (i jej wyborców) jest zwolennikiem prawa kobiet do przerywania ciąży, uważa, że państwo nie ma prawa ingerować w te sprawy, ale sprzeciwia się także (co różni go od lewego skrzydła jego partii) finansowaniu zabiegów przerywania ciąży przez państwo.
Doświadczenie, jakie przynosi Biden, ma odeprzeć zarzuty o brak politycznego doświadczenia Obamy, stawiane mu w kampanii przez Republikanów. Biden ma także przekonać do Obamy niebieskie kołnierzyki (blue collars), czyli elektorat z klas pracujących oraz niższej klasy średniej. Sam Biden wywodzi się z takiego środowiska, z robotniczej, katolickiej rodziny o irlandzkich korzeniach. Dla tego typu wyborców jest tym bardziej wiarygodny, że jako polityk nie dorobił się wielkich pieniędzy, należy do najmniej zamożnych senatorów, jego majątek jest niewiele większy od tego, co posiada przeciętna amerykańska rodzina. Z drugiej strony, wybór Bidena, polityka obecnego w Waszyngtonie od 30 lat, osłabia wizerunek Obamy jako kandydata zmiany.
Wybór Sarah Palin przez McCaina zaskoczył wszystkich i zupełnie odwrócił uwagę mediów od historycznej nominacji przez Demokratów Obamy na kandydata na urząd prezydenta. Palin jest osobą spoza centrum amerykańskiej polityki, przed nominacją była bardzo słabo znana w skali kraju, dla elit politycznych Europy czy Azji jest zupełnie anonimowa. Palin od dwóch lat jest gubernatorem położonego na uboczu wielkiej polityki, słabo zaludnionego stanu (700 tys. mieszkańców, dużo mniej niż kilkanaście amerykańskich miast). Jej wcześniejsze doświadczenie polityczne obejmuje jedynie funkcję burmistrza w miasteczku nieliczącym nawet 10 tys. mieszkańców. Palin nie uczyła się w instytucjach tradycyjnie kształcących amerykańskie elity, w przeciwieństwie do Obamy (absolwenta Harvardu i wykładowcy prawa konstytucyjnego), jej wykształcenie ogranicza się do B.A. (odpowiednik naszego licencjatu) z dziennikarstwa ,uzyskanego na prowincjonalnym uniwersytecie na Środkowym Zachodzie. Jak w twierdzi wypowiedzi dla dziennika „The Washingotn Post” Michael Feldman, amerykański ekspert od marketingu politycznego i były doradca Ala Gore’a, ten wybór dowodzi desperacji McCaina. Przegrywający w sondażach McCain musiał wybrać kogoś, kto skupi na sobie uwagę mediów, musiał zagrać va banque, nie mógł pozwolić sobie na wybór bezpiecznego, lecz bezbarwnego kandydata (co zrobił Obama).
Wybierając Palin, McCain stara się dotrzeć do trzech grup wyborców. Co najbardziej oczywiste, do kobiet. Od kilku dekad Republikanie przegrywają w wyborach prezydenckich o kilka punktów procentowych (ok. 6,7%) wśród kobiecych wyborców (wyjątkiem były ostatnie wybory, w których, choć Bush przegrał wśród kobiet z Kerrrym, różnica była bardzo nieznaczna). Wybór drugiej w historii kobiety jako kandydatki do urzędu numer dwa w państwie (pierwszą była kandydatka Demokratów z 1984 r., Geraldine Ferraro) może

przyciągnąć kobiecy elektorat

do Republikanów. Drugą grupą, której głosy ma zapewnić Palin, jest prawe skrzydło Republikanów, patrzące na McCaina nieufnie. Palin w większości sporów światopoglądowych zajmuje zdecydowania konserwatywne stanowisko. Jest przeciwniczką prawnej dopuszczalności przerywania ciąży oraz równouprawnienia związków tej samej płci (Alaska, stan, w którym obecnie sprawuje władzę, jako jeden z pierwszych przyjął konstytucyjny – na poziomie konstytucji stanu – zapis definiujący małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny), sprzeciwia się edukacji seksualnej w szkole, bo to dostarcza młodzieży wiedzy o metodach kontroli płodności, i opowiada się za promowaniem abstynencji seksualnej wśród nastolatków. Jest przeciwniczką ograniczania przez państwo dostępu do broni palnej. Jako gubernator Alaski obcinała wydatki socjalne i – wbrew protestom ekologów – stała za rozwiązaniami prawnymi umożliwiającymi firmom naftowym eksploatację terenów dotychczas chronionych ze względu na ich walory przyrodnicze, m.in. pozwoliła nafciarzom eksploatować tereny do tej pory chronione jako terytorium niedźwiedzi polarnych. Trzecią grupą, którą ma dla McCaina pozyskać Palin, są znów niebieskie kołnierzyki, tym razem raczej z terenów wiejskich, przede wszystkim z zachodu Ameryki. Palin buduje publiczny wizerunek na silnie populistycznych tonach, podkreśla, że jest zwykłym człowiekiem, żyjącym blisko ludzi, je hamburgery, poluje na łosie (w Ameryce, inaczej niż w Europie, polowanie uchodzi za zdecydowanie plebejską rozrywkę), kupuje w Wal-Marcie, jest matką pięciorga dzieci i w przeciwieństwie do elit z Waszyngtonu zna problemy przeciętnych Amerykanów.
Problem w tym, że te to, co przemawia do jednej z tych grup, na których pozyskaniu zależało McCainowi, może odstraszać inne. W wypowiedzi dla „Washington Post” Catherine A. McLean, długoletnia doradczyni Hillary Clinton, słusznie wskazuje, że

kobiety nie głosują dziś

w Ameryce na kandydatki w wyborach tylko dlatego, że te są kobietami. Większość głosujących Amerykanek nie jest tak konserwatywna jak Palin i jej radykalne stanowisko w kwestii prawnej dopuszczalności przerywania ciąży nie przysporzy zbyt wielu kobiecych głosów McCainowi. Poważnym problemem jest także jej zupełny brak obycia w problematyce międzynarodowej. Zwłaszcza że McCain ma 72 lata, przeszedł raka i prawdopodobieństwo, że Palin mogłaby go zastąpić jako przywódczyni najpotężniejszego mocarstwa na świecie (gdyby wygrali jesienią wybory), wcale nie jest małe. W dodatku, jak się okazało w trakcie konwencji Republikanów w St. Paul, nastoletnia córka Palin jest w ciąży, co – zważając na to, że senator z Alaski budowała wizerunek na przywiązaniu do tradycyjnych wartości, oraz na jej sprzeciw wobec edukacji seksualnej jako „zachęcającej do rozwiązłości” – na pewno nie pomoże jej matce w wyborach.
W każdym razie w walce wyborczej liczyć się będą przede wszystkim Obama i McCain, to do siebie muszą przekonać wyborców. Kandydat na wiceprezydenta może jednak w tym bardzo pomóc (lub zaszkodzić), może też odegrać rolę języczka u wagi i zapewnić te kilkaset tysięcy decydujących głosów. Dwaj kandydaci postawili na zupełnie odmienne strategie w wyborze partnerów. Obama zagrał bezpiecznie, asekurancko, widać, że chce, by kampania skupiła się przede wszystkim na jego osobie, McCain bardzo zaryzykował, jak dotąd ryzyko nie wydaje się opłacalne. Po ogłoszeniu wyboru Sarah Palin przewaga Obamy nad nim w sondażach wzrosła do największego poziomu. Jednak dopiero jesień pokaże, która strategia okaże się skuteczniejsza.

 

Wydanie: 2008, 38/2008

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy