Kieruj się nosem. Jerzy Trela 1942-2022

Kieruj się nosem. Jerzy Trela 1942-2022

Odszedł artysta gigantycznego talentu Odszedł Jerzy Trela. Jeden z tych, o których się mówi, że stali się miarą. „Artysta gigantycznego talentu”, jak pisano o nim na oficjalnej stronie Starego Teatru, z którym związany był nieomal przez całe zawodowe życie. W jego przypadku była to miara szczególna – skromny do przesady, wyzbyty jakichkolwiek śladów kabotyństwa czy narcyzmu, tak przecież charakterystycznych dla tego zawodu, prawie od początku swojej drogi aktorskiej budził niekłamany podziw. Piszę „prawie”, bo uchodzące dzisiaj za legendę „Dziady” Konrada Swinarskiego ze Starego Teatru (1973) nie od razu cieszyły się dobrą opinią. O młodym wówczas aktorze Jerzym Treli, obsadzonym w roli Konrada, pisano powściągliwie, bez przesadnego entuzjazmu. Tadeusz Kudliński w swojej refleksji nad widowiskiem Swinarskiego zaledwie napomknął o Treli: „Gustawa-Konrada gra na sposób egzystencjalny młody, a wybijający się aktor J. Trela”. August Grodzicki poświęcił mu nieco więcej miejsca, ale nie bez zastrzeżeń: „Jerzy Trela jest aktorem młodym, bardzo utalentowanym. Gra Gustawa-Konrada z siłą i młodzieńczą zapalczywością. Stwarza kreację wybitną, choć ciężar myśli Wielkiej Improwizacji musiał okazać się jeszcze ponad jego możliwości jako partnera Pana Boga”. Dopiero Marta Fik dostrzegła w Jerzym Treli „aktora zda się całkiem nie predestynowanego do tej roli, a przecie świetnego w owych »Dziadach«, które mają być romantyczne w bardzo specjalnym sensie”. Młodzi widzowie identyfikowali się z jego Konradem, choć początkowo Jerzy Trela był zaskoczony, że Swinarski Konrada zobaczył właśnie w nim – uważał, że brakuje mu romantycznej wyjątkowości, że to nie jest rola dla niego, chłopaka spod Krakowa z nieusuwalnym tutejszym akcentem. Ale Swinarski obstawał przy tym, że Konrad ma być zwyczajnym „młodym człowiekiem z marcowego pokolenia, które zdążyło już poczuć gorzki smak porażki i upokorzenia. Kimś, kto postanawia wykrzyczeć na głos to, o czym milczą inni, podobnie zniewoleni i upokorzeni” (jak pisał Tadeusz Nyczek). Swinarski się nie mylił. „Dziady” zostały zagrane w Starym Teatrze 267 razy, a w plebiscycie „Dziennika Polskiego” uznane za najlepszy spektakl na krakowskich scenach w latach 1945-2006. Widowisko zarejestrował Teatr Telewizji (1983), a jego dokumentacja wraz ze scenariuszem ukazała się w książce „»Dziady« Adama Mickiewicza w inscenizacji Konrada Swinarskiego. Opis przedstawienia” (1998). Dziś nikt nie ma wątpliwości, że narodził się wtedy narodowy aktor Jerzy Trela. Trela nie był wówczas debiutantem. Wprawdzie szkołę aktorską w Krakowie ukończył cztery lata wcześniej, a od 1970 r. był w zespole Starego Teatru, ale na scenie debiutował już w roku 1961, w Teatrze Lalek w Nowej Hucie – trafił tam po ukończeniu krakowskiego liceum sztuk plastycznych. Trzy lata później przeniósł się do Teatru Groteska, potem z grupą przyjaciół tworzył Teatr STU. Ale to Stary Teatr miał się stać jego domem. Po roli Konrada w „Dziadach” Swinarski zaproponował Treli drugą rolę marzeń – Konrada z „Wyzwolenia” (1974). Tak rozpoczął się jego wielki romans z Wyspiańskim. „Wyzwolenie” w Starym Teatrze napisał Swinarski. Tak jak chciał autor, zaznaczając na wstępie: „Rzecz napisana w roku 1902, dzieje się na scenie teatru krakowskiego”, na której trwa właśnie próba. U Swinarskiego była to próba w wielu wymiarach, ale na plan pierwszy wysuwał się osobisty dramat Konrada-Wyspiańskiego – Polaka poszukującego najprostszej formuły uładzenia się z polskością. Trwały więc gorączkowe rozliczenia z wadami, naroślami, mitami i równie gorączkowa gonitwa za tym, co naprawdę trwałe i godne walki. Konrad wypowiadał słowa harde: „Zwyciężę na tej ziemi, / z tej ziemi PAŃSTWO wskrzeszę”. To Wyspiański pisał słowo państwo wielkimi literami. „Wyzwolenie” podyktowane tęsknotą za dobrym państwem, porządnie urządzonym społeczeństwem było zarazem oskarżeniem tych wszystkich, którzy spełnieniu tej tęsknoty stają na drodze swoją głupotą, warcholstwem, nikczemnością czy tylko krótkowzrocznością. I o tym wszystkim opowiadali aktorzy Starego Teatru. Grali role aktorów z początku wieku, którzy próbują przedstawienie, a potem rozcharakteryzowani udają się do domu. Grali więc i siebie, użyczając widowisku swojej prywatności i swojego doświadczenia. W tej zegarmistrzowskiej robocie aktorskiej prym wiódł Konrad Jerzego Treli: pełnokrwisty, przeżywający gorączkę myśli i emocji. Cierpiał, tęsknił, walczył, dążył do prawdy. Chciał „w teatrze tym Polskę budować”. To „Wyzwolenie”

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 22/2022

Kategorie: Kultura