Klęska liberalnych elit

Klęska liberalnych elit

Warszawa 06.2014r. Jan Sowa - socjolog i kulturoznawca. fot.Krzysztof Zuczkowski

Nic, co stanowi trzon liberalizmu w sensie społecznym i światopoglądowym, nie zostało w Polsce zrealizowane Dr hab. Jan Sowa – socjolog i kulturoznawca, pracownik naukowy Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydał m.in. książki „Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna”, „Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą”, „Inna Rzeczpospolita jest możliwa!”. Spełniają się pana marzenia. W ostatniej książce inspirował się pan wielomilionową Solidarnością. Mamy KOD, oporniki, wielotysięczne manifestacje. Ludzie walczą o demokrację. – To jest inna Solidarność, niż mnie interesuje. KOD to ruch przypominający raczej drugą Solidarność, silnie zdominowaną przez społeczne elity. Tym, co najbardziej warto powtórzyć z pierwszej Solidarności, jest nie tyle masowość ruchu, ile jego fantastycznie trafne odniesienie do rzeczywistości społecznej. Działacze i działaczki pierwszej Solidarności doskonale rozumieli sytuację ówczesnej Polski i mieli pomysły, jak w niej działać, opierając się na dostępnych wtedy środkach. KOD tej zdolności nie ma. Zwolennicy KOD, ale i duża część elit liberalnych widzą w tym ruchu ostatnią deskę ratunku dla Polski demokratycznej i nowoczesnej. Pomóc w tym ma społeczeństwo obywatelskie. Jakąś świadomość chyba mają. – Moim zdaniem, KOD nie jest ruchem, który stoi na straży nowoczesności. Bycie nowoczesnym nie polega na automatycznym powtarzaniu formułek kompletnie nieprzystających do danych realiów społecznych, politycznych i gospodarczych. Społeczeństwo obywatelskie – i to jest bardzo ważna figura dla KOD – to pewna abstrakcja: wyobrażamy sobie, że funkcjonujemy w pewnej ramie, w której nie zwracamy uwagi na materialne różnice dzielące ludzi, i zakładamy, że wszyscy jesteśmy po prostu i przede wszystkim obywatelami i obywatelkami. Potoczny odbiór tego pojęcia pozwala wielu osobom poczuć się obywatelami, ludzie nie analizują tego, co się za nim kryje. Jest ono wygodne, dowartościowuje ich jako zaangażowanych i świadomych członków nowoczesnej wspólnoty. – Klasa średnia może sobie pozwolić na takie abstrahowanie od materialnej rzeczywistości, ponieważ jej sytuacja nie jest najgorsza. Właśnie tutaj widać absolutne oderwanie KOD od realiów społecznych w Polsce. Dopóki różnice materialne między nami nie są duże, np. jedna osoba ma mieszkanie 70-metrowe, druga ma 100 m, jedna ma samochód pięcioletni, druga trzyletni, możemy sobie pozwolić na luksus niezwracania na nie uwagi. OPOWIEŚĆ DLA WYBRANYCH W Polsce na taką perspektywę nie możemy sobie pozwolić. Rozjeżdżamy się materialnie, kulturowo i symbolicznie. – Dokładnie! Wyobraźmy sobie osobę sprzątającą w banku, która zarabia na śmieciówce 1,5 tys. zł, i prezesa banku, który zarabia 200 tys. zł miesięcznie. Fikcja społeczeństwa obywatelskiego forsowana przez KOD zakłada, że przez cały tydzień funkcjonują w tej strukturze, a w weekend spotykają się na manifestacji KOD, aby bronić wspólnie „formalnych ram systemu”, w którym owa nierówność i niesprawiedliwość się rozgrywa. Wolne żarty! Z tego powodu aktywność KOD nie zmieniła ani trochę stosunku sił. To mówienie do tych, którzy już są przekonani, i utrwalanie przekazu, że PiS jest straszne i cała nadzieja w społeczeństwie obywatelskim, w wolności i demokracji. Taki przekaz nie trafi do osób, którym z powodu wykluczenia materialnego – a również symbolicznych kompleksów, które hodowano przez 25 lat w III RP – abstrakcja społeczeństwa obywatelskiego nie ma wiele do zaproponowania. To opowieść dla wybranych; wyborcy PiS niechętnie słuchają tych pięknie brzmiących haseł. – Bardzo słusznie, że są na nią głusi. Bo to jest dokładnie mówienie tej sprzątaczce, że z miesiąca na miesiąc ma żyć za 1,5 tys. i bronić systemu, który niewiele zrobił, by ją chronić przed skrajnym wyzyskiem. Co więcej, ma to robić ramię w ramię z politykami Platformy Obywatelskiej, którzy pilnowali, aby owych ram wyzysku nic nie naruszyło. Mamy w tym przypadku do czynienia z rojeniami jakby ze sfery religijnej. Wyciąganiem z kapelusza teorii zupełnie oderwanych od praktyki społecznej. Oprócz demokracji i społeczeństwa obywatelskiego istotną rolę odgrywa pojęcie wolności. U nas nie towarzyszy mu namysł nad zasadą sprawiedliwości społecznej ani refleksja nad rosnącymi nierównościami społecznymi. Trochę dziwny twór z tej naszej wolności. – Wolność to jedna z najważniejszych wartości, jednak nie można o niej myśleć w oderwaniu od realiów społecznych, a one wyglądają dzisiaj w Polsce tak, że wolność jest przywilejem tych, których stać na korzystanie z niej. Weźmy przykład wolności podróżowania. Dla kogoś, kogo nie stać na bilet

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 38/2016

Kategorie: Wywiady